środa, 21 września 2016

34.

8 grudnia.

-Czemu nie możemy zacząć tego remontu od poniedziałku? – Zapytał Ian pijąc kawę przy kuchennej wysepce.
-Jak Ty to sobie wyobrażasz? Święta niedługo, dom jest ustrojony i teraz mamy to ściągać, bo Ty chcesz remont?
-Nie musimy robić dołu, możemy zacząć od góry i wykorzystać czas, że nie ma dzieciaków. Znam świetną ekipę, raz dwa się uwiną i nawet nie zauważysz, kiedy się stąd wyniosą, a w styczniu zajmiemy się dołem. – Powiedział spokojnie patrząc na mnie. Spojrzałam na niego jak na kosmitę, ale wiedziałam, że co bym nie powiedziała, on i tak zrobi po swojemu.
-Dobra. – Odparłam w końcu. – Zrobimy ten remont góry, ale daje Ci na to maksymalnie tydzień. Jasne? Ani dnia dłużej.
-W tydzień to bym się jeszcze z kuchnią uporał. – Dodał lekko. Zmierzyłam go wzrokiem mrużąc oczy. – Dobra, tylko żartowałem. Tydzień na odświeżenie piętra, załapałem.
-Nad czym tak debatujecie? – Do kuchni wpadła Bec ubrana w dres.
-Twój ojciec uparł się na remont tuż przed świętami. Dałam mu tydzień na odświeżenie piętra, a w styczniu dół.
-Całkiem spoko, mogę się już rozglądać za nowymi meblami? – Zapytała nalewając soku do szklanki.
-Możesz. – Zaśmiał się Ian, na co ja wywróciłam tylko oczami.
-Wychodzisz gdzieś czy spałaś w dresie? – Spojrzałam na nią gryząc kanapkę.
-Idę pobiegać.
-Jest dopiero ósma.
-No właśnie, idealna godzina, aby zacząć nowy dzień. Idziesz pobiegać ze mną? – Spojrzała na mnie odstawiając szklankę na stół.
-Powariowaliście oboje. – Skwitowałam, na co obydwoje zanieśli się śmiechem.

***

-Gdzie Ian? – Zapytała Pheobe wchodząc do kuchni.
-W pracy, jak zwykle. – Westchnęłam. – Czego się napijesz?
-Kawę poproszę, nie piłam jeszcze dziś. Od rana biegam i załatwiam wszystko, co związane ze ślubem, bo Paul oczywiście jest w delegacji. – Wywróciła oczami. – Jesteś jedyną osobą, która nie pracuje i ma czas się ze mną spotkać. Uwierzysz? Wszyscy jakby mnie ignorowali!
-Przesadzasz. – Zaśmiałam się. – Na pewno nie jest tak źle.
-Nie? Dzwoniłam do Emmy – dostawa nowej biżuterii, musi zrobić miejsce. Dzwoniłam do Bonnie – urwanie głowy, nowe zlecenia. Żona Daniela zajmuje się domem i córką. Tylko w Tobie moja nadzieja!
-Faktycznie, totalne zignorowanie przyszłej Pani młodej. Z czym masz problem? – Uśmiechnęłam się krojąc ciasto.
-Kwiaty. Wystrój kościoła. Wystrój sali. Menu. Tort. Oh nie zabrałam swojej podręcznej listy problemów…
-Pomogę Ci, nie ma sprawy. Chętnie urwę się z domu na czas remontu.
-Remontu?
-Ian uważa, że skoro zaczął nowe życie ze mną chce odświeżyć dom. Ledwo, co odsunęłam go od pomysłu kupna nowego domu, ale teraz uparł się, chociaż na remont u góry.
-Faceci, dla nich wszystko jest takie proste i super fajne. – Westchnęła oburzona. – Dziękuje. – Dodała, gdy podałam jej kawę.
-W styczniu dół i ogród.
-Mógłby Ci kupić pierścionek na palec a nie chryzantemy do ogrodu. – Zaśmiała się.
-Chyba uważa, że kwiaty są bardziej romantyczne. – Zachichotałam upijając łyk kawy. – Wybrałaś już suknie?
-Powierzchownie. Pojedziesz ze mną na przymiarki? – Zrobiła smutne oczy robiąc minę małego dziecka.
-Oczywiście, że pojadę. – Zaśmiałam się puszczając jej oczko.

***

-Gdzie mój tata Cię zabiera? – Zapytała Bec siedząc na łóżku, kiedy zakręcałam włosy.
-Kino, kolacja i spacer. W takiej kolejności i nie mam pojęcia gdzie. – Zaśmiałam się. – Kazał się ładnie ubrać i to tyle ze wskazówek.
-Zachowuje się jakby miał dwadzieścia lat. – Zauważyła jedząc jabłko. – Cieszę się, że jesteście szczęśliwi.
-Jakie ty masz plany z Alexem? – Spojrzałam na nią w lustrze.
-Meg wpada na noc do nas. Chcemy zrobić wspólnie kolację i będziemy oglądać filmy.
-Nie jest zazdrosna o twój związek? Zawsze byłyście tylko wy dwie, a tu nagle pojawia się ktoś trzeci.
-Rozmawiałyśmy o tym i zapewniłam ją, że co by się nie działo jest dla mnie najważniejsza. Traktuję ją jak siostrę i na pewno nie zepsuje naszej relacji ze względu na miłość. Nie ma mowy.
-Jestem z Ciebie dumna. – Uśmiechnęłam się. – Myślisz, że ta sukienka będzie dobra? – Zapytałam pokazując jej różową sukienkę na wieszaku.
-Zbyt słodko. Załóż tą białą, zdobioną, super obcisłą. Mój ojczulek zwariuje!
-Dziękuje, jesteś wyjątkowo pomocna. – Zaśmiałam się stając przed szafą. – Chyba będę musiała zrobić porządek w ubraniach, wciąż nie wypakowałam wszystkiego od przyjazdu z Nowego Yorku.
-Spoko, pomogę Ci. Co mi się spodoba to sobie wezmę, szybko się pozbędziesz nadmiaru ubrań…
-Przy okazji zostając z gołym tyłkiem, dzięki, postoje.  – Śmiałam się zakładając sukienkę. – Jest dobrze?
-Jest idealnie. – W drzwiach stanął Ian zapinając guziki od koszuli. – Widziałaś moją czarną marynarkę z moich urodzin?
-Tak. Przywiozłam ją dziś rano z pralni, leży u Ciebie w sypialni na fotelu.
-To dziwne, że jesteście razem a wciąż macie oddzielne sypialnie. – Powiedziała Becky prostując nogi.
-Powiedz to Julii, ona też jest dziwna. – Zaśmiał się Ian znikając szybko za ścianą.

***

-Wiesz co? Uważam, że Bridget nie powinna ulegać Tomowi. To dupek. – Powiedziałam, gdy wyszliśmy z kina.
-Uważasz, że źle postąpiła? – Zapytał Ian pomagając mi założyć płaszcz.
-Oczywiście. Oszukał ją. Wiódł podwójne życie. Przecież ona nic o nim nie wiedziała!
-Uwielbiam jak się tak wszystkim ekscytujesz, wiesz? – Zaśmiał się obejmując mnie ramieniem. Prychnęłam przytulając go w pasie. Szliśmy ulicami Chicago, które tętniły życiem. Świadomość, że obok mnie idzie tak przystojny i cudowny mężczyzna potęgowała we mnie poczucie wyjątkowości. Był przystojny, wysoki, dobrze zbudowany i świetnie ubrany. To tylko powierzchowność, którą widzieli inni. Ja znałam prawdę – wiedziałam, jaki jest, kiedy się złości, kiedy się cieszy, co lubi, a czego nie, jakie są jego poranne i wieczorne nawyki. Wiedziałam o nim wszystko, a mimo to miałam ochotę wciąż go poznawać. Nieustannie, dzień po dniu.
-Dlaczego mi się tak przyglądasz? – Zapytał po chwili patrząc na mnie.
-Myślałam o tym, jaki jesteś cudowny i jak bardzo Cię kocham.
-Doprawdy? – Uśmiechnął się kokieteryjnie przyciągając mnie do siebie mocniej.
-Mhm. – Mruknęłam całując go w żuchwę. Szliśmy jeszcze kawałek w milczeniu, aż doszliśmy do ustronnej restauracji na obrzeżach głównych ulic. Usiedliśmy przy stoliku stojącym niedaleko wielkiego okna, za którym widok zapierał dech w piersiach.
-Wina? – Zapytał Ian otwierając kartę.
-Poproszę. – Odparłam rozglądając się. – Pięknie tutaj jest. Byłeś tu już?
-To ulubiona restauracja mojej mamy. – Odpowiedział przywołując kelnera, a niecałe pół godziny później jedliśmy już nasz upragniony posiłek. Co jakiś czas wymienialiśmy się uśmiechami i spojrzeniami niczym ukryci kochankowie.
-Pomyślałabyś kiedyś, że będziesz z facetem, który ma za sobą nieudane małżeństwo i trójkę dzieci? – Zapytał po skończonym posiłku.
-Nie sądziłam, że moje życie ułoży się w taki sposób. Raczej myślałam, że założę tradycyjnie rodzinę, wiesz jak w filmach.
-Nie żałujesz?
-Czego miałabym żałować?
-No wiesz, w jakimś stopniu Twoje plany i przypuszczenia legły w gruzach, nie tak sobie wyobrażałaś życie.
-Owszem, ale to nie znaczy, że nie odpowiada mi to, co mam. Może to wszystko nie szło kolejnymi krokami, może najpierw nie poznałam chłopaka, nie zostaliśmy przyjaciółmi, potem nie było wielkiej miłości, szybkiego ślubu i ciąży za ciążą, ale jestem szczęśliwa mając Ciebie i dzieci. Nie wątp w to.
-Nie wątpię, ale po prostu boję się, że kiedyś nadejdzie taki czas, że Cię to przerośnie, że to nie będzie to, czego chcesz.
-Kocham Ciebie i dzieci, niezależnie od tego, co mnie spotka, poradzę sobie, bo mam Ciebie.
-Jestem dużo starszy, może w końcu będziesz chciała kogoś młodszego, bardziej sprawnego.
-Kochanie, jesteś wyjątkowo sprawy, uwierz mi. – Zaśmiałam się. – Hej. – Szepnęłam łapiąc go za rękę. – Kocham Cię i chce żyć przy Twoim boku, zawsze i na zawsze.
-Też tego chce, nawet nie wiesz jak bardzo. – Szepnął całując moją dłoń. 

czwartek, 15 września 2016

33.

6 grudnia.

-Co to za głośna dyskusja? – Zapytałam wchodząc do jadalni.
-Tata mówił mi o remoncie i ustalamy wszystko. Nie chcieliśmy Cię budzić. – Powiedziała Becky uśmiechając się szeroko.
-Dzień dobry. – Uśmiechnął się Ian wstając od stołu. – Pójdę po kawę dla Ciebie, siadaj. – Pocałował mnie w czoło wychodząc.
-Słodko. – Zamruczała blondynka uśmiechając się szeroko.
-Gdzie Alex? – Zapytałam siadając na krześle i przeciągając się leniwie.
-Musiał jechać do ojca, wcześnie rano się zmył, nawet nie pamiętam, która była godzina.
-Proszę. – Powiedział Ian stawiając przede mną filiżankę. – Powiedzieć Ci, co ustaliliśmy?
-Zamieniam się w słuch. – Odparłam biorąc filiżankę w dłoń.
-Zmniejszymy trochę salon i tym samym powiększymy kuchnię. – Zaczął pokazując mi na planie szkic. -Większa kuchnia zawsze na tak, ale jadalnia niech pozostanie bez zmian, lubię ją. – Skomentowałam upijając łyk kawy.
-Mówiłam. – Odparła pewna siebie Bec uśmiechając się zwycięsko. – Mój pokój zmniejszymy dzieląc go na dwa. Chce coś małego, przytulnego i stylowego. Sebastian chce koniecznie pokój pod skosem, a więc dostanie połówkę mojego pokoju.
-Biorąc pod uwagę fakt, że jest nas więcej od naszej sypialni, która będzie również odświeżona zrobimy przejście do niewielkiej łazienki.
-Trzy łazienki w domu? – Spojrzałam na niego. – Na bogato.
-Sypialnie gościnne na razie bez zmian, jedna duża garderoba na dole i na górze. Co myślisz?
-Dla mnie bomba. Co z pokojem Bells? – Zerknęłam na plany.
-Zmniejszy się minimalnie. Generalnie całe piętro będzie wyremontowane, tyle, że nie mam jeszcze pomysłu na pokoje gościnne. – Uśmiechnął się szeroko. – Teraz pójdę zrobić Ci śniadanie. – Dodał wychodząc z salonu.
-Dawno nie widziałam go tak szczęśliwego. – Szepnęła Becky wstając od stołu. – Pójdę się przebrać z piżamy i zaraz wracam.

***

Nie znam nikogo, kto by nie lubił świąt. Cudowny, wesoły i przepiękny czas w roku. Pierwszy raz mam okazje ozdobić dom od podstaw i po mojemu. No prawie po mojemu. Bells i Bec oczywiście żwawo mi pomagały. Około trzynastej Ian przywiózł do domu ogromną choinkę, która dumnie stanęła nieopodal kominka. Zostawiliśmy ją na sam koniec, ponieważ brunet wraz z Sebastianem zajął się zdobieniem lampkami domu z zewnątrz. Kilka godzin później balustrada była owinięta świerkową girlandą, na stolikach i komodach porozstawiane zostały pachnące świece, tańczące bałwanki i wiele innych stroików. Tuż nad wejściem do salonu zawisła jemioła, a na frontowych drzwiach świąteczny wieniec. Bells wirowała na dywanie w rytm świątecznych piosenek tuż obok swojej siostry śmiejąc się w głos. Uśmiechałam się pod nosem widząc, jakie są szczęśliwe i wieszałam skarpety nad kominkiem.
-Chodź, pokaże Ci dom. – Z zadumy wyrwał mnie głos Iana. Odstawiłam kartonowe pudło i zarzucając koc na ramiona wyszłam na werandę. Śnieg przykrył już trawniki, krzaczki i gałęzie drzew. Wszechobecna biel potęgowała uczucie zbliżających się świąt. – Jak Ci się podoba? – Zapytał, kiedy podeszłam do niego. Staliśmy w połowie dróżki do domu i oglądaliśmy jak dom mieni się różnokolorowymi światełkami. Pod jednym z drzew stał święcący Święty Mikołaj w towarzystwie reniferów, którym towarzyszył akompaniament kolęd.
-Cudownie jest. – Uśmiechnęłam się po chwili.
-Cieszę się, że Ci się podoba. – Szepnął przytulając mnie od tyłu. – Kocham Cię.
-Ja Ciebie też. – Uśmiechnęłam się nadstawiając policzek. Pocałował go delikatnie mocniej mnie obejmując.
-Mamo, tato. – Drzwi do domu otworzyły się. – Choinka czeka! – Krzyknęła Bells machając nam z progu.
-Miód na uszy. – Szepnęłam sama do siebie i pociągnęłam Iana w stronę domu.
-Kto włoży gwiazdę na czubek? – Zapytał Ian, kiedy pół godziny później choinka była prawie gotowa. Oczywiście padło na najmłodszą osobę w pomieszczeniu i chwilę potem oglądaliśmy efekt końcowy.
-Zajebiście jest. – Stwierdziła Becky siedząc na stoliku.
-Wyrażaj się. – Upomniał ją Ian wywracając oczami. – Epicki widok.
-Wole określenie zajebiście. – Odezwał się Sebastian, który do tej pory w milczeniu siedział na kanapie.
-Sebastian! – Powiedział groźnie Ian, który jednak po chwili wesoło się zaśmiał. – Te dzieciaki mnie wykończą.
-Dobra, dobra. – Powiedziała Becky wstając żwawo. – Czas na rodzinne zdjęcie!
-Boże…-burknął Sebastian przeczesując włosy.
-Proszę się ustawić przy choince, no już. – Zaklaskała w dłonie stawiając aparat na statywie. – Okej, mamy 10 sekund! – Krzyknęła podbiegając szybko do nas. – Uśmiech!
-Oho, patrzcie, kto dołączył. – Powiedział Ian widząc jak psy leniwie położyły się obok naszych nóg. Zaśmialiśmy się równocześnie i w tym momencie lampka błyskowa rozbłysła po pomieszczeniu. Z całą pewnością to będzie najszczersze zdjęcie wszechczasów. 

***

Czym jest szczęście? Każdy zadaje sobie to pytanie, ale nie każdy potrafi na nie odpowiedzieć. Jeden powie, że szczęście jest wtedy, kiedy mu nie brakuje pieniędzy, a zaś ktoś inny powie, że szczęście jest wtedy, kiedy jest zdrowie, a problemy odchodzą w zapomnienie. Moja odpowiedź jest zupełnie inna. Dla mnie szczęście to rodzina. Nie ma nic piękniejszego od poczucia przynależności, uwielbienia i miłości. Szczęście to moment, w którym słyszymy jak ktoś wyznaje nam miłość, szczęście to świadomość, że ktoś mówi do Ciebie „mamo” mimo, że więzy krwi twierdzą inaczej. To jest właśnie moja definicja szczęścia. Siedziałam na kanapie obserwując wszystkich dookoła. Wspólnie, rodzinnie oglądaliśmy jeden z familijnych filmów, który akurat leciały w telewizji. Siedziałam przytulona do Iana, a między nami Bells z głową na brzuchu swojego taty. Prawdopodobnie już spała, ale żadne z nas nie miało serca jej budzić. Sebastian, który na pozór nie dogadywał się ze swoją starszą siostrą siedział właśnie do niej przytulony i namiętnie jadł popcorn. Tworzyliśmy jedność. Tworzyliśmy rodzinę i za nic w świecie nie chciałabym ponownie tego stracić. Spokój zakłócił dzwonek do drzwi.
-Otworzę. – Powiedziała Bec wstając z kanapy. Po chwili wróciła z nietęgą miną, a za nią szła jej matka.
-Dobry wieczór, mam nadzieję, ze nie przeszkadzam. – Uśmiechnęła się obserwując uważnie moje i Iana położenie.
-Nie przeszkadzasz. – Powiedział brunet podnosząc się. Podniosłam się zaraz za nim do pozycji siedzącej. – Napijesz się czegoś?
-Herbatę poproszę. – Uśmiechnęła się kładąc torebkę na fotelu.
-Pójdę zaparzyć. – Zaoferowałam szybko i poszłam do kuchni wymijając Anastasię.
-Bec zabierz Sebastiana i Bells na górę. – Powiedział Ian zerkając na córkę, która od razu wykonała jego polecenie. – Co Cię tutaj sprowadza?
-Chciałam z Tobą porozmawiać odnośnie kilku spraw. – powiedziała spokojnie siadając na kanapie. Obserwowała wszystko z progu i wiedziałam, że ta rozmowa nie będzie należała do kategorii rozmów przyjemnych. Postawiłam tacę z dzbankiem i filiżankami na stoliku i usiadłam obok bruneta.
-Dużo myślałam o wszystkim, co się wydarzyło i naprawdę chciałabym, aby miedzy nami panowała zgoda dla dobra dzieci. Jestem gotowa zgodzić się całkowicie na Twoje warunki. – Zaczęła biorąc w dłonie filiżankę.
-Dlaczego nagle jesteś taka uległa? – Ian spojrzał na nią podejrzanie. Wzruszyła ramionami upijając herbatę.
-Może zmądrzałam? – Zaśmiała się szorstko patrząc na nas. – Chce dobrze, wiem, że mi nie ufasz, ale naprawdę nie przyleciałam tutaj się kłócić.
-W porządku. Chcę pełnych praw do dzieci, chcę żeby mieszkały u mnie i były pod moją opieką.
-Dobrze. – Powiedziała po chwili namysłu. – Będę mogła się z nimi widywać?
-Oczywiście. – Skinął głową. – Becky nie chce lecieć do Nowego Yorku, zapewne ze względu na zbliżające się święta i chłopaka. Jednak Bells i Sebastian są skłonni z Tobą polecieć na tydzień maksymalnie półtora. Masz je wziąć ze sobą, a potem z nimi wrócić. – Dodał spokojnie obserwując ją.
-Rozumiem. – Uśmiechnęła się delikatnie. – Julio…-spojrzała na mnie.
-Słucham?
-Możemy się umówić, że spakujesz je jutro na dwunastą? Zabiorę je, zabukowałam już bilety na popołudniowy lot.
-Dobrze. – Powiedziałam niepewnie zerkając na Iana.
-Skąd wiedziałaś, że się zgodzę, abyś zabrała dzieci? – Spojrzał na nią marszcząc brwi.
-Nie wiedziałam, zaryzykowałam. – Uśmiechnęła się odstawiając filiżankę na stolik. – Będę się zbierała. Dziękuje za spokojną rozmowę. – Wstała wyciągając dłoń w kierunku Iana. Uścisnął ją uśmiechając się delikatnie. – Do zobaczenia Julio.
-Odprowadzę Cię do drzwi. – Zaoferował wychodząc za nią z salonu.

***

Po odebraniu ważnego telefonu z firmy wróciłem z gabinetu do salonu. Rozejrzałem się po pomieszczeniu i zauważyłem otwarte drzwi tarasowe. Odłożyłem komórkę na komodę i wyszedłem na werandę. Julia stała oparta o filar i patrzyła w niego.
-Wszystko w porządku? – Zapytałem cicho podchodząc do niej.
-Tak. – Odparła szeptem. – Potrzebowałam chwili na ułożenie myśli.
-Zdradź mi je. – Powiedziałem wkładając dłonie w kieszeń.
-Nie mogę, są super tajne. – Zaśmiała się lekko odgarniając włosy z czoła. – Wierzysz w tę bezinteresowność Twojej byłej żony?
-Tak. Wiem, kiedy kłamie, trochę z nią spędziłem czasu. – Odparłem patrząc przed siebie. – Cieszy mnie ta zmiana i mam nadzieję, że nic się w tej kwestii nie zmieni.
-Kochasz ją jeszcze? – Zapytała po chwili wciąż obserwując niebo.
-Dlaczego o to pytasz? – Spojrzałem na nią od razu zbity z tropu.
-Po prostu. Byliście ze sobą tyle lat, na pewno zostały jakieś uczucia, prawda? Tak to przeważnie bywa w rozbitych małżeństwach. – Powiedziała spokojnie niezauważalnie wzruszając ramionami.
-Możliwe, nigdy się nad tym nie zastanawiałem. – Powiedziałem szczerze podchodząc do niej. – Nie kocham jej, już nie. Zamknąłem tamten rozdział i traktuje ją tylko i wyłącznie, jako matkę moich dzieci. – Objąłem jej twarz w dłonie patrząc głęboko w oczy. – Kocham Ciebie i to z Tobą wiąże moją przyszłość. Rozumiesz? Nigdy w to nie wątp, nigdy. – Szepnąłem całując ją w czoło.
-Dobrze. – Odpowiedziała kładąc głowę na mojej klatce piersiowej. Przytuliłem ją mocno wiedząc, że trzymam w ramionach cały mój świat. 

czwartek, 8 września 2016

32.

5 grudnia.

-Ok, dobrze. Będziemy na osiemnastą. – Powiedziałam rozmawiając z Emmą przez telefon. Za chwilę zegar wskażę piętnastą. Obudziłam się kwadrans temu, podróż totalnie mnie wykończyła i najchętniej poszłabym spać dalej. Odłożyłam telefon na blat i włączyłam ekspres do kawy oraz radio. Może dawka kofeiny i kilka ulubionych piosenek postawi mnie na nogi.
-Z kim rozmawiałaś? – Zapytał Ian wchodząc do kuchni. Woda wciąż kapała mu z końcówek włosów, a koszulka chłonęła ostatnie krople z jego ciała.
-Twoja siostra dzwoniła. Mamy być o osiemnastej w restauracji. – Uśmiechnęłam się. – Głodny?
-Strasznie. – Uśmiechnął się siadając przy wysepce. – Kiedy brałem prysznic myślałem…
-Co? Co robiłeś? – Zaśmiałam się. – Myślałam, że ustaliliśmy, że to nie jest Twoja mocna strona.
-Jędzowata, jak zawsze. – Obruszył się.
-No mów, mów dalej. – Zachichotałam całując go w policzek.
-Kupmy nowy dom. – Zakomunikował z całkowitą lekkością. Odstawiłam jajka na blat i patrzyłam na niego jak na kosmitę. – No co?
-Zwariowałeś? Gorączka? Szok po zmianie klimatu? – Przekręciłam głowę obserwując go. –Głupota osiągnęła maksymalny wymiar?
-Mówię poważnie. – Wywrócił oczami. – Zaczynam nowe życie, z Tobą. Czemu nie wprowadzić zmian?
-Chcesz zmian? Spoko. Zmień fryzurę, zrób sobie tatuaż albo pedicure, a nie od razu zmiana domu. Po każdym związku tak robisz? – Zapytałam wbijając jajka do miseczki.
-Nie, to dopiero mój drugi związek, ale marudź dalej, a chętnie zacznę trzeci. – Zmrużył oczy. Zaśmiałam się pod nosem widząc poirytowanie na jego twarzy. Pokręciłam głową wycierając dłonie w ręczniczek. Podeszłam do niego wsuwając się miedzy jego ciało a wysepkę.
-Rozumiem Twoje podekscytowanie. Kryzys wieku średniego. Związek z młodszą dziewczyną. Rozumiem, naprawdę. Jednak, kiedy ludzie zaczynają nowe związki i zmieniają życie zaczynają od czegoś mniej drastycznego niż zmiana domu, wiesz? – Zapytała odgarniając włosy z jego czoła.
-Powiedz, co Ci się nie podoba w moim pomyśle?
-Wszystko. – Zaśmiałam się całując go w nos. – Ten dom jest piękny. Duży. Przestronny. Przytulny. Uwielbiam go. Dzieci także. To miejsce, w którym się wychowywały. To ich własna, unikatowa skrzynia skarbów i wspomnień. Nie możesz im tego zabrać za pomocą pstryknięcia palca, bo coś sobie ubzdurałeś, hm? – Głaskałam go po policzku.
-Ok. Ja chce zmiany, ty nie chcesz zmieniać domu. Pójdźmy na kompromis. – Powiedział po chwili zastanowienia.
-Zamieniam się w słuch. – Położyłam dłonie na jego ramionach delikatnie je masując.
-Zróbmy remont. Pozmieniajmy wnętrza. Trochę świeżości w starych ścianach. Nowe meble. Nowy wystrój. Nowy start.
-Zgoda. Podoba mi się ten kompromis. – Puściłam mu oczko i wróciłam do robienia późnego śniadania. – Jutro usiądziemy do tego z dziećmi i wysłuchamy, jakich zmian chcą oni.
-Podobają mi się te kompromisy. Mogę się do tego przyzwyczajać.
-Nie rób tego. Czasami potrafię być naprawdę uparta. – Uśmiechnęłam się.

***

-Przyjechaliśmy! – Usłyszałam z korytarza głos Becky i szczekanie psów. Zeszłam po schodach w szlafroku zakładając kolczyki.
-Cześć! – Uśmiechnęłam się głaszcząc psy. – Rośniecie jak na drożdżach.
-Cześć Julia. Miło Cię widzieć. – Burknęła Bec opierając się o komodę. – Psy ważniejsze, jasne.
-Oh miło Cię widzieć. – Śmiałam się idąc w ich stronę. – Hej Alex, wyglądasz jakbyś poznawał dziś swojego teścia. – Szturchnęłam go łokciem, na co on wybuchnął śmiechem.
-Pociesza mnie Pani, naprawdę. – Powiedział zrezygnowany poprawiając marynarkę.
-Gdzie tata? – Zapytała Bec ściągając trampki.
-Najprawdopodobniej w garażu, nie wiem, nie widziałam go od śniadania, późnego śniadania. – Uśmiechnęłam się idąc do salonu. – Chcecie coś pić?
-Sok dwa razy. – Powiedziała Becky siadając na kanapie. – Kupiłaś mi sukienkę? W końcu nie wysłałaś mi żadnego zdjęcia ani nie dzwoniłaś…
-Kupiłam, wybacz. Szalony czas. – Powiedziałam podając im szklanki. – Piękna, beżowa sukienka koktajlowa. Zakochasz się w niej.
-Mam nadzieję, bo nie mam żadnej alternatywy. – Zaśmiała się i w tym samym czasie usłyszeliśmy jak Ian wchodzi do środka.
-Cześć tatku! – Powiedziała Bec podbiegając do Iana.
-Cześć księżniczko. – Przytulił ją całując w czubek głowy. – Ty pewnie jesteś Alexander. – Podszedł do blondyna, który od razu wstał z kanapy.
-Dzień dobry Panu.  – Uścisnęli sobie dłonie. – Miło mi w końcu Pana poznać.
-Lepiej późno niż wcale. – Zaśmiał się brunet. – Na co czekacie? Idźcie się ubierać, porozmawiam sobie z Alexandrem. – Dodał patrząc na nas. Spojrzałyśmy na siebie to na chłopaków i bez słowa poszłyśmy w stronę mojej sypialni. Założyłam skromną czarną sukienkę z niewielkim rozcięciem w okolicach biustu i czarne, sznurowane szpilki. Włosy pozostawiłam rozpuszczone, założyłam zegarek, a całość dopełniłam czerwoną marynarką. Tak jak myślałam Rebecce bardzo spodobała się sukienka, założyła do niej beżowe szpilki, a włosy upięła w wysokiego, gładkiego kitka. Pół godziny później zeszłyśmy na dół i już w drodze po schodach słyszałyśmy śmiech chłopaków z salonu. Zerknęłyśmy na siebie i niepewnie wkroczyłyśmy do środka.
-Wow. Wyglądacie jak milion dolców. – Zaśmiał się Ian patrząc w naszą stronę. Alex wyglądał na zdecydowanie bardziej rozluźnionego, co z całą pewnością ucieszyło Bec. – Pójdę się przebrać. Pomożesz mi z krawatem? – Spojrzał na mnie wstając z kanapy.
-Jasne. – Uśmiechnęłam się zerkając na blondynkę, która od razu usiadła obok swojego chłopaka. Puściłam im oczko i poszłam za Ianem do jego sypialni.

***

-Wybieraliście tyle czasu krawat, a tata i tak przyjechał bez niego…-zauważyła Bec wysiadając z samochodu.
-Doszliśmy do wniosku, że bez jest lepiej. – Uśmiechnęłam się stając obok niej.
-Panie przodem. – Uśmiechnął się Ian otwierając drzwi. Weszłam do środka i zaniemówiłam. Sala wyglądała fenomenalnie. Biało turkusowe balony wisiały w każdym możliwym kącie. Dwa ogromne stoły przykryte były białymi obrusami, a na nich stały równie duże wazony z kwiatami i srebrna zastawa. Mama Iana zdecydowanie mogłaby być odpowiedzialna za wszelki uroczystości, jest znakomita.
-Niunia! – Usłyszałam Bells, która w ślicznej, różowej sukience biegła przez całą salę prosto w moje ramiona. Nie było mnie zaledwie trzy dni, ale dopiero teraz uświadomiłam sobie jak bardzo za nią tęskniłam.
-Wyglądasz ślicznie. – Pocałowałam ją w policzek tuląc mocno i biorąc na ręce. – Opowiadaj, co robiłaś, kiedy mnie nie było. – Pogilgotałam ją po brzuchu. Zachichotała radośnie wtulając się w moją szyję. Niedaleko stolika z tortem stał Sebastian ubrany w czarny garnitur i muszkę. Będzie tak samo przystojny jak tata, bez dwóch zdań.
-Cześć młody. Wyprzystojniałeś. – Pochyliłam się całując go w czubek głowy i stanęłam obok niego. Przytulił się do mnie obejmując mnie w pasie i tak stałam na rękach z Bells i przytulonym do mojego biodra Sebastianem. Kiedy Ian wszedł do lokalu rozbrzmiały oklaski, okrzyki i wszelka radość. Wszyscy witali się ze sobą wzajemnie komplementując się na milion sposobów. Cała rodzina Iana, Paul i Pheobe, współpracownicy z firmy, a nawet Jensen pojawił się na urodzinowym przyjęciu. Zabrakło tylko Candice, ale jak się domyślam szybko rozeszła się informacja o tym, co zrobiła z zazdrości. Chwilę później siedzieliśmy już przy stole jedząc i rozmawiając między sobą. Siedziałam obok Iana, a z mojej prawej strony usiadła Bonnie.
-Opowiadaj, czego się dowiedziałaś. – Powiedziała podając mi lampkę wina.
-Nie znalazłam rodziców, ale…mam siostrę bliźniaczkę! Uwierzysz? Jesteśmy identyczne. Pierwsze nasze spotkanie było wyjątkowo zimne i burzliwe, ale następnego dnia rozmawiałyśmy tak jakbyśmy znały się całe życie.
-Matko. Cudownie! Mam nadzieję, że kiedyś odwiedzi Cię tutaj, chętnie ją poznam. –Uśmiechnęła się.
-Gdzie jest Chace? – Zapytałam rozglądając się po sali.
-Jak to on, spóźni się. Będzie jechał prosto z firmy, normalne. – Westchnęła upijając łyk trunku. – Jak tam z Ianem? Żyjecie w zgodzie?
-Tak, dogadujemy się bardzo dobrze. Jednak wykończyła nas ta podróż. Zmiana czasowa jest fatalna i ledwo patrzę na oczy. – Odparłam. – Jak podoba się Ci się chłopak Bec?
-Poznałam go podczas waszej nieobecności. Super chłopak. Zapatrzony w naszą blondyneczkę jak w obrazek, ale martwi mnie to, że ona jest taka młoda, a on to już mężczyzna. Swoją drogą bardzo przystojny.
-Musimy mu zaufać. Poza tym…wszystko, co się wydarzy będzie dla niej dobrą lekcją na przyszłość. Mam dobre przeczucia do tego chłopaka. – Uśmiechnęłam się.
-Przepraszam za spóźnienie! – Usłyszeliśmy po chwili. Chace wpadł zdyszany wiążąc szybko krawat. – Cześć staruszku, wszystkiego najlepszego. – Przytulił się z Ianem i w jednej chwili nie wiedziałam, który z nich to, który. Podobieństwo było naprawdę uderzające.
-Cześć młoda. – Pocałował mnie w policzek i zajął ostatnie wolne miejsce.
-Jedźcie, pijcie i świętujcie! – Krzyknęła Pani Evelyn uśmiechając się szeroko. Rozmów nie było końca. Każdy podchodził do każdego chcąc zamienić ze sobą, chociaż dwa zdania. Wieczór mijał i uciekał między palcami w mgnieniu oka. Punktualnie o dwudziestej drugiej podano tort, który wielkością dorównywał tortom weselnym.
-Happy birthday to you. Happy birthday to you. Happy birthday dear Ian, happy birthday to you! – Zaśpiewaliśmy głośno i żwawo.
-No synku, czas na życzenie. – Powiedziała Pani Somerhalder stając koło bruneta. Spojrzał na mnie i z delikatnym uśmiechem na raz zdmuchnął wszystkie świeczki.
-Kto chce pierwszy kawałek tortu? – Zapytał wbijając nóż w ciasto. Kolejne rozmowy, wspólne jedzenie tortu i fantastyczna zabawa towarzyszyła nam przez kolejne godziny. Wszystkim dopisywał humor, ale nie wiadomo czy to ze względu na okoliczność czy alkohol.
-Proszę o uwagę. – Powiedział Paul wstając i stukając nożem w kieliszek. – Z racji tego, że jesteśmy tutaj wszyscy chciałbym Wam coś ogłosić. – Powiedział zerkając na Pheobe i podając jej rękę. Stanęła obok niego obejmując go w pasie i kładąc głowę na klatce. Przytulił ją dumnie i ponownie spojrzał na wszystkich gości. – Bierzemy ślub. Szóstego marca w dzień urodzin mojego cudownego chrześniaka Pheobe oficjalnie zostanie Panią Wesley. – Uśmiechnął się całując ją w głowę. Wszyscy zaczęli wiwatować i bić brawa krzycząc na zmianę „gorzko” i „gratulacje”. Pocałowali się namiętnie i osobiście zaczęli przyjmować gratulacje. Kiedy emocje opadły i wszyscy zajęli swoje miejsca Ian postanowił również ogłosić cudowną wiadomość.
-Uwaga. Kilka informacji. –Zastukał w kieliszek. – Pierwsza jest taka, że kontrakt, który załatwiałem w Anglii mamy w kieszeni!
-Tak! – Służbowa część stołu krzyknęła wyraźnie zadowolona.
-Po drugie chciałbym oficjalnie w rodzinie powitać chłopaka mojej pięknej córki Rebecca. – Uśmiechnął się klepiąc Alexa po ramieniu. – Po trzecie i najważniejsze…-złapał mnie za rękę pomagając wstać. – Zakochałem się jak szczeniak. – Pocałował moją dłoń. – Julia zgodziła się iść ze mną przez życie czyniąc mnie tym samym najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem. – Uśmiechnął się i ponownie na mnie spojrzał. – Kocham Cię.
-Ja Ciebie też. – Odparłam uśmiechając się szeroko.
-Za przyszłą młodą parę i za dwa nowe związki! – Krzyknął Daniel unosząc kieliszek w górę.
-Zdrowie! – Krzyknęli wszyscy zgodnie i ponownie salę wypełniła radość, okrzyki i cały sznur gratulacji.
-Niuniu. – Przez tłum przedarła się Bells podbiegając do mnie. Wszyscy jak na komendę zamilkli obserwując małą ślicznotkę. Wzięłam ją na ręce i patrzyłam na nią uważnie. – Skoro mój tatuś Cię kocha, a Ty kochasz mojego tatusia… Mogę mówić do Ciebie mamo? – Zapytała słodko gładząc mój policzek. W moich oczach od razu stanęły łzy. Kochałam ją tak bardzo, że żadne słowa nie były w stanie tego opisać. Zerknęłam na Iana, który uśmiechał się z ogromną czułością w oczach.
-Oczywiście, że możesz mówić do Julii mamo. – Usłyszeliśmy za sobą. Spojrzałam od razu na Iana gdyż doskonale wiedziałam, kto stoi za moimi plecami.
-Anastasia? – Zdziwił się Ian patrząc na nią.
-Wszystkiego najlepszego. – Uśmiechnęła się wręczając mu niewielki pakunek. - Witaj Julio, pięknie wyglądasz. – Dodała patrząc na mnie.
-Witam. – Odparłam chłodno przenosząc wzrok na Bec, która podobnie jak ja, nie była do końca zachwycona takim obrotem sprawy.
-Nie przywitasz się z mamusią? – Zapytała patrząc na Bell, która wyraźnie obrażona wtuliła się tylko we mnie mocniej. Pięknie. Tylko tego nam tutaj brakowało.

***
-Dobranoc księżniczko. – Pocałowałam Bells w czoło przykrywając ją kołdrą. – Kolorowych snów.
-Dobranoc mamo. – Szepnęła przytulając misia. Wyszłam po cichu z pokoju zamykając drzwi. Zajrzałam jeszcze do Sebastiana, który spał jak suseł. Opatuliłam go mocniej kołdrą i po chwili schodziłam już po schodach do salonu, w którym siedział Ian, Bec i Alex.
-Nie wierzę, że pojawiła się bez pytania na Twoim przyjęciu. – Powiedziała oburzona blondynka. Ian zdjął marynarkę i z rękami w kieszeni stał przy kominku.
-Skąd ona wiedziała? Ktoś musiał jej powiedzieć.
-Nie mam pojęcia, kto, ale dowiem się i osobiście te osobę wypatroszę.
-Ej, ej. Po co te nerwy? – Zapytałam ściągając szpilki. – Przyszła, posiedziała i poszła. Przyjęcie i tak było wspaniałe. – Dodałam uśmiechając się pocieszająco.
- Ona chce zabrać na tydzień dzieci do siebie. – Powiedział Ian patrząc na mnie. – Przerwa zimowa.
-Ja nie jadę. – Powiedziała od razu Bec przytulając się do Alexa. – Nie chcę, poza tym wole zostać tutaj i pomóc Julii w dekorowaniu domu.
-Dobrze. – Odparł spokojnie Ian. – Porozmawiam jutro z Bells i Sebastianem czy chcą polecieć z matką do Nowego Yorku.
-Dobra. Nie wiem jak Wy, ale ja padam z nóg. Bec wyjdziesz jeszcze z psami? – Spojrzałam na nią błagalnie.
-Jasne. – Uśmiechnęła się. – Tato…Czy Alex może tutaj nocować?
-Tak, pewnie. – Uśmiechnął się. - Tylko proszę, w pokoju gościnnym.
-Możemy spać tutaj? Chcemy pooglądać telewizję. – Uśmiechnęła się słodko.
-Oczywiście. Dobranoc. – Powiedziałam ciągnąc Iana za rękę w stronę sypialni.


czwartek, 1 września 2016

31.

Zegar wskazywał blisko dziesiątą w nocy. Stałam przy hotelowym oknie owinięta w ręcznik i patrzyłam na rozciągający się krajobraz po drugiej stronie. Tysiące myśli kłębiło się w mojej głowie i nie byłam w stanie ich poskromić. Spotkanie z moją siostrą przebiegło zupełnie inaczej niż to sobie wyobrażałam. Myślałam, że rzucimy się sobie na szyję płacząc i wyrzucając z siebie lawinę słów, a zamiast tego dostałam tylko chłodne spojrzenie i kilka gorzkich słów. Jessica nie była skłonna do rozmowy ze mną, ba…nie wysłuchała żadnego mojego zdania. Zrezygnowana po kilku próbach zostawiłam jej szefowi swój numer i wspólnie z Ianem opuściłam w milczeniu bar. Miałam ochotę usiąść i popłakać się jak dziecko, ale wiedziałam, że to i tak nic nie zmieni. Jutro w nocy będę już w samolocie do domu z myślą, że zrobiłam wszystko, co w mojej mocy.
-Wszystko dobrze? – Usłyszałam za sobą, a chwilę potem poczułam Iana dłonie na swoich ramionach.
-Tak, dobrze…-szepnęłam przylegając do niego plecami.
-Jesteś cała zimna. – Mruknął obejmując mnie ramionami i całując w czubek głowy. – Czemu nadal stoisz w ręczniku?
-Zamyśliłam się. – Odparłam gładząc jego przed ramie. – Teraz mi cieplej, kiedy jesteś obok.
-Miło mi to słyszeć. – Zaśmiał się muskając moje ucho. – Na pewno wszystko ok?
-Tak. – Odwróciłam się w jego stronę muskając jego usta. – Cieszę się, że jesteś ze mną, wiesz? – Objęłam jego twarz w dłonie.
-Przecież wiesz, że dla Ciebie zrobiłbym wszystko…-szepnął przyglądając mi się uważnie. Uśmiechnęłam się w odpowiedzi i położyłam głowę na jego nagiej klatce piersiowej obejmując w pasie. Przytulił mnie do siebie mocniej i bez słowa, co jakiś czas muskał moje włosy.
-Głodna? – Zapytał po chwili.
-Nie. – Wspięłam się na palcach całując jego delikatne usta. Byłam szczęściarą. Miałam przy sobie największy skarb. Jego. Chociaż wyjazd tutaj był jednym, wielkim rozczarowaniem to i tak byłam szczęśliwa, że miałam przy sobie Iana. Niesamowite jest to jak w tak krótkim czasie ktoś zupełnie nam obcy może w jednej chwili stać się kimś wyjątkowym i najważniejszym.
-Kocham Cię. – Szepnęłam patrząc mu w oczy. Złapał mnie za biodra i w odpowiedzi pocałował mnie w jeden z najcudowniejszych sposobów. Popchnęłam go delikatnie w stronę łóżka przy okazji rzucając jego ręcznik wraz z moim na fotel. Uśmiechnął się delikatnie, gdy usiadłam na nim. Był najprzystojniejszym mężczyzną pod słońcem. Moim mężczyzną. Odrzuciłam włosy na plecy i pochyliłam się nad nim. Obserwował każdy mój ruch, ale gdy moje usta przyległy do jego szyi stracił czujność. Zacisnął dłonie na moich pośladkach dysząc ciężko. Wiedziałam, że to lubi i z całkowitą premedytacją wykorzystywałam to. Zsunęłam się sprawnie w dół językiem zahaczając każdy mięsień na jego brzuchu. Spojrzałam mu w oczy, które rozbłysły, gdy jego męskość wpasowała się w moją dłoń. Płynnymi ruchami przesuwałam nią w górę i dół wydobywając z Iana ciche pomruki. Nie musiałam czekać zbyt długo, aby jego członek sterczał w gotowości. Oplotłam usta wokół różowej główki i zaczęłam delikatnie ssać. Nie śpieszyłam się. Ian wyginał się z rozkoszy, a mi jak najbardziej odpowiadała ta „zabawa”. Lizałam, ssałam i masowałam na zmianę obserwując zachowanie bruneta. Poczekałam jeszcze chwilę, aż ponownie stracił czujność i szybkim ruchem znalazłam się tuż dan nim pozwalając, aby jego męskość się we mnie wsunęła. Pochyliłam się nad nim łącząc nasze usta w jedność. Powolnymi ruchami wchodził we mnie delikatnie trzymając mnie za biodra. Czułam się jak bogini. Jego bogini. Przegryzłam delikatnie wargę prostując się. Przyśpieszył pchnięcia i z zadowoleniem, które malowało się na jego twarzy bacznie mnie obserwował. Opadłam dłonie o jego brzuch i jęcząc oddawałam się tej błogiej chwili. Przesunął dłonie wzdłuż mojej talii zatrzymując je na piersiach. Zamknęłam oczy, gdy jego pchnięcia przybierały na prędkości. Było mi tak dobrze, że chciałam, aby ta chwila trwała wiecznie. Opadłam na niego całując go zachłannie. Wiedziałam, że jest już blisko, gdy wchodził we mnie mocniej i bardziej stanowczo. Wtuliłam się w jego szyję, aż po chwili zalała mnie fala ciepła i rozkoszy. Drżeliśmy wspólnie w objęciach wyrównując oddechy. Jego biodra przestały pracować, a ja leniwie podnosiłam się patrząc na niego.
-To było…niesamowite. – Zamruczał kładąc dłonie na moich biodrach.
-Muszę przyznać Ci rację. – Szepnęłam muskając jego żuchwę. – Pójdę pod prysznic. – Dodałam całując jego usta.
-Jeszcze z Tobą nie skończyłem. – Odpowiedział wysuwając się ze mnie. Delikatnie przekręcił się tak, że teraz to ja byłam pod nim. Zaczął całować moją szyję i delikatnie kciukiem szturchać sutek. Wsunęłam dłoń w jego wilgotne włosy i wiłam się pod jego dotykiem. Uwielbiałam sposób, w jaki obchodził się ze mną w łóżku. Delikatność, a zarazem stanowczość doprowadzała mnie do szaleństwa. Znowu poczułam go w sobie. Nagle. Znienacka. Jęknęłam głośno wyginając się w łuk. Szybko podtrzymał moje plecy i wchodząc we mnie mocno całował moje piersi. Kiedy się kochaliśmy wręcz namacalnie można było dostrzec jak się uzupełnialiśmy. Kiedy ja byłam na górze nasz seks był delikatny i zmysłowy. Kiedy zaś leżałam pod nim był dziki i zachłanny. Byliśmy idealni. Zarzuciłam mu nogi na plecy tym samym przyciągając go do siebie. Nie potrafiłam być cicho. Krzyczałam wbijając paznokcie w jego umięśnione i napięte plecy, kiedy on językiem bawił się moim sutkiem. Ostatnie szybkie pchnięcia. Spięłam ciało wtulając się w mojego mężczyznę. Szczytowanie. Głośne jęki i my, złączeni w jedność.

***

-Nie uwierzysz, w końcu spadł śnieg! – Usłyszałam przez telefon podniecony głos Bec. Stałam właśnie na ruchomych schodach w jednym z centrum handlowym. – Wracasz i bierzemy się za ozdobienie domu i ustrojenie choinki. Już dawno powinno być to zrobione!
-Wiem, przepraszam. Przez ten wyjazd jesteśmy trochę do tyłu, ale pojutrze ruszamy z robotą. Będziemy mieć najpiękniejszy dom w okolicy, mówię Ci. – Śmiałam się.
-Jaką macie pogodę?
-Wiesz co, całkiem spoko. Pada, ale mam na sobie tylko koszulkę i jeansową kurtkę, a więc nie jest znowu aż tak zimno.
-Kupiłaś mi sukienkę?
-Właśnie chodzę po sklepach i szukam, nie martw się kupie Ci coś ładnego. Będziecie jutro w domu?
-Nie. Z rana jedziemy z babcia gdzieś tam gdzieś, nie wiem, co ona znowu wymyśliła. No i wiemy, że będziecie zmęczeni, więc lepiej żebyście odpoczęli przed imprezką! Będzie super. Ja przyjadę pod wieczór z Alexem, w końcu muszę założyć tę super sukienkę.
-Mm. Konfrontacja tatusia z zięciem? Piękna sprawa.
-Weź. Alex jest tak przejęty… Szkoda mi go, bo nie zna taty. – Zaśmiała się.
-Słuchaj młoda, ktoś się do mnie dobija. Jak kupie sukienkę to wyślę zdjęcie, ok? Buziaczki, ucałuj dzieciaki. – Rozłączyłam się przełączając tym samym na kolejną rozmowę.
-Halo? – Odebrałam.
-Julia?
-Tak, przy telefonie. Kto mówi?
-Jessica. – Usłyszałam po chwili. – Możemy się spotkać?
-Jasne. – Odpowiedziałam szybko. – Gdzie?
-Dostosuję się do Ciebie.
-Jestem w centrum handlowym, tym koło metra. Możemy się tutaj spotkać, na pewno mają jakąś kawiarnie bądź restaurację.
-Jasne. Będę za pół godziny, do zobaczenia. – Rozłączyła się szybko, nie dając mi szansy na odpowiedz. Chciałam od razu zadzwonić do Iana, ale włączała się poczta.
„Jessica dzwoniła. Za pół godziny się z nią widzę. Trzymaj kciuki. Kocham Cię.” Wysłałam szybko i weszłam do jednego ze sklepów.

***

Czekałam w kawiarni na ostatnim piętrze centra. Denerwując się wyginałam we wszystkie strony świata palce u dłoni, tak długo i namiętnie, aż stawy zaczynały mnie coraz bardziej boleć. W ciągu kilku minut zdążyłam przejrzeć kilkakrotnie ubrania, które kupiłam, a menu znałam chyba na pamięć.
-Cześć. – Usłyszałam za swoimi plecami. – Wybacz spóźnienie, korek. – Uśmiechnęła się delikatnie, kiedy obróciłam się w jej stronę.
-Nie ma sprawy. – Uśmiechnęłam się. Nastała niezręczna cisza. Nie wiedziałam czy powinnam ją przytulić, podać rękę czy udać, że czuje się całkiem normalnie i jak gdyby nigdy nic pocałować ją w policzek. Na szczęście, nie musiałam się więcej martwić i wbrew pozorom moja siostra rzuciła mi się na szyję. Zaśmiałam się przytulając ją mocno i nawet nie wiem, kiedy z moich oczu zaczęły lecieć łzy. Słyszałam, że ona też szlocha, ale nie miałam serca się od niej oderwać.
-Usiądźmy. – Powiedziałam po chwili gładząc ją po plecach. Wytarła szybko policzki i usiadła przy stoliku.
-Jesteś taka śliczna. – Powiedziała po chwili przyglądając mi się.
-Ej. Wyglądamy tak samo. – Śmiałam się. –Jednak Ty wyglądasz na młodszą, ale to pewnie przez jasne włosy.
-Przepraszam, że tak chłodno potraktowałam Cię wczoraj. – Podjęła po chwili. – Byłam w szoku, ale chyba najbardziej zdziwił mnie fakt, że i ja zostałam adoptowana. Nie wiedziałam. Nigdy. Dopiero Ty mnie o tym uświadomiłaś.
-Nie wiedziałaś? – Zdziwiłam się patrząc na nią uważnie. – Myślałam…
-Nie wiedziałam. Całe życie byłam wychowywana przez cudownych rodziców, którzy niestety zginęli w wypadku kilka lat temu. Żałuję, że nie możesz ich poznać. Kochałam ich tak bardzo, że nigdy nie zorientowałam się, że może być coś nie tak. Dopiero rano, kiedy przejrzałam jeszcze raz rodzinny album zauważyłam, że nie jestem ani trochę do nich podobna. Jednak całe moje dzieciństwo wszyscy mówili mi, że nos mam po tacie, oczy po mamie tak jak i uśmiech. Wiesz…ilekroć ktoś coś powtarza sama zaczynasz w to wierzyć, a nawet zauważać.
-Przepraszam. Nie pomyślałam, że możesz nie wiedzieć.
-Nie przepraszaj, dobrze, że poznałam prawdę. – Uśmiechnęła się.
-Co podać? – Zapytała kelnerka stając obok naszego stolika.
-Herbatę owocową. – Powiedziałyśmy w tym samym czasie. Spojrzałyśmy na siebie wymownie i wybuchłyśmy śmiechem.
-Mamy chyba coś wspólnego. – Zauważyłam, gdy kelnera odeszła.
-Mamy sobie tyle do powiedzenia…
-Jednak mało czasu. W nocy wylatuje już do siebie. – Powiedziałam smutno bawiąc się chusteczką.
-Jak to? Nie jesteś stąd?
-Nie. Mieszkam w Stanach, obecnie w Chicago. – Uśmiechnęłam się.
-Naprawdę? O matko. Zazdroszczę. Zawsze marzyłam, aby tam wyjechać.
-Ja też i to jedyne marzenie, jakie mi się spełniło. Mieszkałam jakiś czas w Nowym Yorku, od niedawna mieszkam w Chicago.
-Ten chłopak, z którym byłaś wczoraj…Twój narzeczony? Mąż?
-Chłopak, na razie. – Zaśmiałam się i wyjęłam portfel. – To jego dzieci, a teraz w sumie już nasze. – Podałam jej zdjęcia. – To jest Becky, najstarsza z całej trójki. Sebastian, a tutaj Bells, najmłodsza.
-Piękna trójka. Ładnie się ustawiłaś, taka młoda a już dzieci. – Zaśmiała się.
-Dzieci dopiero się dowiedzą, że jestem ich macochą. – Uśmiechnęłam się. – Burzliwe życie, skomplikowana sprawa.  Kiedyś na pewno Ci opowiem, ale nie czas teraz na to. Mamy do obgadania ponad 20 lat. Może coś zjemy? – Uśmiechnęłam się szeroko biorąc do ręki menu.

***

-Spóźniłaś się. – Mruknąłem, kiedy Julia, w końcu pojawiła się w hotelu.
-Przepraszam. – Powiedziała zasapana rzucając torby na fotel. – Zagadałam się z Jessica.
-Co nie zmienia faktu, że spóźniłaś się prawie dwie godziny na naszą kolację, którą w ostateczności odwołałem. – Powiedziałem odkładając laptopa i opierając się o ramę łóżka.
-Mówiłam już, że przepraszam. – Powiedziała ściągając buty. – Czas tak szybko leciał, że ani się obejrzałam, a nastał wieczór.
-Komórki nie mogłaś odebrać? Dzwoniłem, kilkakrotnie.
-No już nie złość się. – Powiedziała podchodząc do łóżka. – Mamy całe życie na kolacje. – Uśmiechnęła się siadając na moich udach.
-Może i całe, ale ostatnią szansę na zjedzenie kolacji mamy tutaj. – Westchnąłem kładąc ręce na jej biodrach. – Jak było? – Zapytałem zrezygnowany.
-Cudownie! – Powiedziała podekscytowana całując mnie. – Nie jesteś już zły? – Powiedziała słodko patrząc mi w oczy.
-Tylko trochę. – Zaśmiałem się lekko, bo doskonale wiedziałem, że nie mogę się na nią długo złościć. – Porozmawiałyście sobie?
-Tak. – Powiedziała ściągając kurtkę. – Jednak czasu i tak za mało, ale obiecałam, że połączę się z nią na skype, kiedy przylecimy do domu. –Dodała zarzucając dłonie za moją głowę.
-Zmarzłaś? Masz zimne dłonie. – Powiedziałem okrywając jej ramiona kocem.
-Trochę, musiałam przejść kawałek do hotelu, bo z tego wszystkiego podałam zły adres. – Westchnęła kręcąc głową. – Rozmawiałam z Bec, Twoją mamą i Emmą. Dzięki Bogu, że jesteśmy tutaj, bo tam jest jedno wielkie urwanie głowy ze względu na Twoje urodziny.
-Poważnie? Mówiłem mojej mamie, że nie chce nic wielkiego, jak zawsze nie słucha. – Mruknąłem pocierając uda brunetki. – Głodna?
-Nie bardzo, wciąż jestem zestresowana dzisiejszym dniem. – Przeciągnęła się ściągając koszulkę. – Pójdę wziąć długą kąpiel, dołączysz? – Zapytała kokieteryjnie zsuwając ramiączko od stanika.
-Chyba nie mam ochoty…- powiedziałem ziewając. – Jestem taki zmęczony.
-Oh. – Powiedziała zdziwiona. – Prześpij się, a ja się ogarnę w między czasie.
-Prześpię się, z Tobą. – Uśmiechnąłem się jednym ruchem odpinając jej stanik. – Musisz się zrekompensować za tę kolację. – Dodałem całując jej szyję.
-Oczywiście Panie Somerhalder, z miłą chęcią. – Jęknęła przegryzając moje ucho.


 __
Hej! W końcu mam czas napisać dla Was kilka słów... Dziękuję za to, że stale tu jesteście i czekacie, aż w końcu znajdę czas i coś wstawię. Super! Jak wam się podoba to wszystko co piszę? :>
No i po wakacjach...moje były pełne emocji, pracy i wypełnione po brzegi tak, że określenie "czas wolny" to dla mnie jakaś abstrakcja. Jak minęły wasze wakacje? Co teraz - szkoła, studia, praca? :)
Pozdrawiam!


PS: Oczywiście zakładka garderoba jest cały czas aktualizowana + w zakładce BOHATEROWIE na samym dole, mała niespodzianka dla Was. Piszcie czy Wam się podoba!