14 listopad
Obudził mnie dźwięk budzika – tak, budzika. Nie mam pojęcia,
po co go włączałam, ale czuję się jak wyrwana z kontekstu. W głowie mi szumi, a
powieki wydają się być cięższe niż zwykle. Kiedy w końcu, do moich źrenic
dostaje się światło totalnie głupieje, bo nie rozpoznaje miejsca, w którym się
znajduję. Ściany są obce, a pościel pachnie inaczej. Przekręciłam głowę i
zamarłam. Obok mnie smacznie spał Ian, który najwidoczniej w amoku snu wyłączył
swój telefon. Spał na brzuchu, bez koszulki przykryty tylko do pasa. Grzywka
opadała mu na oczy, a usta delikatnie rozchylone łapały krótkie, wolne oddechy.
Od razu spojrzałam pod kołdrę, na całe szczęście nie byłam naga, chociaż nie pamiętam,
jakim cudem mam na sobie bokserki i koszulkę. Spojrzałam ponownie na swojego
szefa. Patrzył na mnie zaspany, a na jego twarzy malował się delikatny uśmiech.
-Dzień dobry. – Szepnął zamykając ponownie oczy.
-Mogłabym się dowiedzieć, dlaczego obudziłam się w tym
łóżku? – Zignorowałam jego przywitanie siadając na skraju materaca.
-Alkohol, tańce, śpiew… w takiej kolejności. – Zaśmiał
się przekręcając na plecy. Spojrzałam na niego mierząc go wzrokiem. Widok jego
idealnie wyrzeźbionego brzucha i torsu smyrgał moje myśli w sposób nie do końca
grzeczny. – Piliśmy wczoraj, dużo. Upiła się Pani w dość szybkim tempie.
Chciała Pani iść do siebie, ale gdy weszła Pani na pierwszy schodek
stwierdziła, że – tutaj pozwolę sobie zacytować „te schody się nie kończą”. – Zaczął
się śmiać pocierając zarost. – Więc poszedłem po Pani ubrania, umyła się Pani i
przyszła do mojego łóżka, ot co. Cała tajemnica wczorajszego wieczoru.
-Tak po prostu pozwolił mi Pan żebym się wgramoliła do
pańskiego łóżka i nawet nie spróbował Pan zanegocjować, abym poszła do siebie?
– Zapytałam oburzona patrząc na niego z niedowierzeniem. Wzruszył ramionami i
usiadł przeciągając się.
-Sen obok Pani jest całkiem przyjemny dopóki nie puszcza
Pani cichych, powalających bąków. – Uśmiechnął się zabójczo, a ja nie mogą się
powstrzymać wybuchłam śmiechem. Widząc moje rozbawienie Ian również się do mnie
dołączył przy okazji wstając z łóżka. – Wyrobi się Pani do dziewiątej?
-Mam taką nadzieję. – Uśmiechnęłam się wstając i szybkim
krokiem zanim znów mój pracodawca wpadnie na jakiś głupi pomysł opuściłam jego
sypialnie.
***
-Chyba przytyłam. – Powiedziałam siedząc w samochodzie i
patrząc na swoje uda. -Te spodnie tak mnie opinają, a nie sądzę, aby skurczyły
się w praniu.
-To bardzo dobrze, że przybrała Pani na wadze. Kości przebijają
się przez pani koszulki. – Zaśmiał się patrząc uważnie na drogę. Westchnęłam
głęboko zawiązując rozwiązaną sznurówkę od swoich butów. Widząc, że zajeżdżamy
na osiedle, które wiem z opowieści, że po części należy do Iana troszeczkę zgłupiałam.
-Odbieramy szczeniaki na pana osiedlu? – Spojrzałam na
niego
-Szczeniaki potem, teraz mam dla Pani niespodziankę. – Uśmiechnął
się parkując obok jednego z budynków. Wyłączył silnik i założył swoją skórę.
Wysiadłam z samochodu rozglądając się po okolicy. Czułam dziwne poczucie
bezpieczeństwa stojąc wśród tych wszystkich budynków.
-Chodźmy. – Uśmiechnął się idąc w kierunki wejścia do
łososiowego bloku. Szłam za nim niepewnie rozglądając się po beżowej klatce.
Weszliśmy do windy i w ekspresowym czasie wysiedliśmy na ostatnim piętrze.
Stanęliśmy przed ciemnymi, dębowymi drzwiami z numerem 45.
-Dowiem się, co tu robimy? – Zapytałam stojąc za nim.
-Dowiem się, co tu robimy? – Zapytałam stojąc za nim.
-Zapraszam. – Otworzył drzwi puszczając mnie przodem. Moim
oczom ukazało się duże, przestronne pomieszczenie – jak przypuszczałam
przeznaczone na salon i kuchnie z jadalnią.
-Nie rozumiem, po co mnie Pan tu przywiózł? – Zapytałam
stając na środku i rozglądając się. Dostrzegłam trzy pary drzwi, bez słowa
poszłam w ich kierunku ze zwykłej ciekawości. Dwa pokoje – jeden mniejszy drugi
większy oraz łazienka, jeszcze w surowym stanie.
-Może Pani je urządzić jak tylko będzie miała ochotę. – Uśmiechnął
się opierając o ścianę.
-Ja? Dlaczego? Czy to nie jest tak, że ma pan swoich
architektów od wystroju wnętrz?
-Owszem, ale to mieszkanie jest Pani. – Uśmiechnął się
podając mi klucze.
-Moje? Co? Jak to? – Zapytałam patrząc to na klucze to na
Iana.
-Mówiła Pani, że chce kupić tu mieszkanie. Oto one. Tak
się złożyło, że to jedyne mieszkanie, które mi się nie sprzedało. Jest przytulne
i nie za duże, a pewnie o to Pani chodziło.
-Ja nie mogę przyjąć takiego prezentu. – Wcisnęłam mu w
dłoń klucze nerwowo wiążąc szalik. – Jedźmy po szczeniaki.
-Proszę zaczekać. – Złapał mnie za rękę przyciągając w
swoją stronę. – Może Pani przyjąć to mieszkanie i zrobi to Pani. Bez słowa
dyskusji.
-Ale…
-Nie ma żadnego ale. Nie przyjmuję sprzeciwu. Proszę. Za
to wszystko, co Pani robiła, robi i jeszcze będzie robić. – Uśmiechnął się
delikatnie ponownie dając mi klucze. – Proszę.
-Ja zapłacę. – Powiedziała od razu patrząc na niego.
-Może kiedyś Pani pozwolę. – Zaśmiał się poprawiając
swoją skórę. Złapałam za jej kołnierz i przyciągnęłam go do siebie. Pocałowałam
jego usta mocno trzymając kurczowo jego kurtkę. Nie musiałam czekać zbyt długo,
bardzo szybko odwzajemnił moją pieszczotę łapiąc moją szyję.
-Dziękuje. – Uśmiechnęłam się przerywając pocałunek i
przytulając się do niego.
-Nie ma, za co. – Zaśmiał się obejmując mnie mocno jedną
ręką. – We wszystkim Pani pomogę, obiecuję.
***
Schronisko „Nadzieja” znajdowało się jakieś pół godziny
od centrum. Niewielki budynek na obrzeżach miasta niespecjalnie rzucający się w
oczy. Kiedy tylko samochód stanął przez furtką z budynku od razu wyszła kobieta
mająca na oko może ponad 40 lat. Przywitała nas uściskiem dłoni i ciepłym,
miłym uśmiechem.
-Podczas rozmowy telefonicznej wspominał Pan o szczeniaku
rasy labrador. Zaprowadzę państwa do sekcji, w której mamy szczeniaki. –
Uśmiechnęła się idąc przodem. Weszliśmy do niewielkiego pomieszczenia z sporymi
klatkami, w której były najróżniejsze szczeniaczki.
-Cukiereczki. – Zachwycałam się rozglądając rozczulona.
Stanęliśmy przy klatce, w której były dwa biszkoptowe, śpiące szczeniaczki.
-Mają zaledwie dwa miesiące. – Wytłumaczyła otwierając
klatkę. Wyjęła jednego z nich podając mi go do rąk.
-Boże, maleństwo. – Powiedziałam szeptem przytulając go
do piersi. Ziewnął leniwie i ponownie zasnął.
-To rodzeństwo. Parka. Reszta niestety nie przeżyła
porodu. – Powiedziała kobieta uśmiechając się delikatnie.
-Rodzeństwo? Chyba nie powinniśmy ich rozdzielać… –
zauważył Ian biorąc do rąk drugiego szczeniaka.
-Rzadko ktoś decyduję się wziąć szczeniaki, które są
złączone z innymi od urodzenia. Labradory potrzebują dużo przestrzeni i
zainteresowania.
-Dom duży mamy. – Uśmiechnął się Ian zerkając na mnie. –
Zainteresowanie też się znajdzie, w końcu mamy trójkę dzieci.
-Naprawdę? – Spojrzałam na niego. – Weźmiemy oby dwa?
Dzieciaki oszaleją ze szczęścia.
-Skoro oszaleją, to weźmiemy. – Ian pewnie spojrzał na
pracownicę schroniska.
-Cieszę się, że trafią obydwoje do dobrych ludzi. –
Uśmiechnęła się ciepło. – Zapraszam Państwa do mojego gabinetu. – Wskazała ręką
kierunek. Szłam za nią gładząc delikatnie pieska rozpływając się do granic możliwości.
– Szczeniaki mają za sobą dwie tury szczepienia. Ostatnie szczepienie powinno
odbyć się za miesiąc. – Powiedziała podając mi duży karton z kocem na dnie.
Wsadziłam do niego szczeniaki, które przytulone do siebie dalej słodko spały. –
Tutaj są wszystkie dokumenty oraz papiery do podpisania.
-Na szczepienie można przyjechać tutaj? – Zapytał Ian
podpisując papiery i kładąc pieniądze na biurko. – To na inne szczeniaki. –
Wytłumaczył widząc wzrok kobiety.
-Oczywiście, zapraszam za miesiąc. Dziękujemy za wizytę.
– Uśmiechnęła się podając nam rękę. Ian zabrał karton i wspólnie wyszliśmy z
budynku.
-Muszę Panią uprzedzić przed sąsiadem.
-Całkiem nieźle się zaczyna. – Zaśmiałam się wsiadając do
samochodu.
-Jest dziwny, natrętny, ogólnie debil. – Powiedział
spokojnie wyjeżdżając z parkingu.
-Zna go Pan?
-Owszem, to mój brat. – Uśmiechnął się zabójczo patrząc
przed siebie.
__
Hej i czołem! Jak się podoba? Zasmuca mnie ilość czytelników - czyżby moje opowiadania już się "przejadły" ? :(
Po lewej stronie możecie zobaczyć jak wygląda mieszkanie Bonnie i dom Emmy, mam nadzieję, że podoba wam się taki "wjazd na chate" :>
Oczywiście zakładka GARDEROBA wciąż aktualizowana, zaglądacie tam?
Całuski!
__
Hej i czołem! Jak się podoba? Zasmuca mnie ilość czytelników - czyżby moje opowiadania już się "przejadły" ? :(
Po lewej stronie możecie zobaczyć jak wygląda mieszkanie Bonnie i dom Emmy, mam nadzieję, że podoba wam się taki "wjazd na chate" :>
Oczywiście zakładka GARDEROBA wciąż aktualizowana, zaglądacie tam?
Całuski!