20 październik.
Chwilę po dziesiątej nacisnęłam dzwonek do domu Pani
Somerhalder. Od razu usłyszałam pisk Belle i szybkie kroki.
-Witaj, wchodź. – Powiedziała Pani Evelyn zapraszając
gestem do środka.
-Niunia! – Krzyknęła Bells rzucając mi się w ramiona.
-Cześć kwiatuszku. – Pocałowałam ją w czubek głowy
przytulając mocno. – Tęskniłaś?
-Bardzo. – Pocałowała mnie w policzek.
-Cześć młody. – Powiedziałam widząc kopie Iana na
kanapie.
-Cześć! –Pokiwał mi z salonu wpatrując się w ekran.
-Gdzie Melissa? – Zapytałam zerkając na starszą kobietę.
-Śpi jeszcze, nie mam serca jej budzić. – Uśmiechnęła
się. – Gdzie są dziewczynki?
-Poszły do drogerii kupić jakieś kosmetyki, ale zaraz
przyjdą. – Odparłam stawiając torbę przy schodach.
-Usiądź przy stole. Upiekłam przed chwilą placek z
jabłkami. Herbaty?
-Chętnie. – Uśmiechnęłam się siadając przy stole. Dopiero
teraz miałam okazję rozejrzeć się po pomieszczeniu. Jasne wnętrze urządzone w
bardzo eleganckim stylu sprawiało wrażenie naprawdę przytulnego. Dodatkowo
zapach placka, który unosił się w powietrzu dodawał uroku. – Będzie Pani miała
gdzie pomieścić tyle osób? – Zaciekawiłam się gdyż z opowieści Becky wiedziałam
tylko o dwóch dodatkowych sypialniach.
-Tak, oczywiście. Sofa w salonie się rozkłada, a że jest
tutaj telewizor Meg i Becky bardzo chętnie będą tutaj spały. – Postawiła na
stole dzbanek z filiżankami. – Na górze są dwie sypialnie. W jednej śpi
Sebastian, a w drugiej gdzie są dwa łóżka dziewczynki. – Dodała.
-Nie zamęczą Pani? – Zaśmiałam się nalewając herbatę do
filiżanek.
-Gdzież tam. – Zaśmiała się stawiając na stole ciasto. –
Dawno nie miałam ich w takim komplecie u siebie. Cieszę się każdą minutą z
nimi. – Uśmiechnęła się nakładając mi kawałek.
-Dziękuje. – Odparłam biorąc kęs. – Mm, pyszne. – Uśmiechnęłam
się.
-Powiedz mi skąd jesteś? Twój akcent Cię zdradza.
-Urodziłam się w Wielkiej Brytanii i tam dorastałam. – Wytłumaczyłam
ściągając z siebie czerwony, długi sweter.
-Przeprowadziłaś się tutaj z rodzicami?
-Nie. – Odpowiedziałam szybko. – Wychowywałam się w domu
dziecka, nie znam swoich rodziców.
-O matko, tak mi przykro. Plotę głupoty zamiast najpierw
się zastanowić. – Zmieszała się upijając herbatę.
-Nic się nie stało. – Uśmiechnęłam się. – Skończyłam
szkołę gastronomiczną i wyruszyłam świat aż znalazłam się u Pani synowej, a
teraz tutaj. – Wytłumaczyłam.
-Jak ona Cię traktowała? – Spojrzała na mnie przejęta. – Wiem,
jakim jest człowiekiem.
-Cóż mogę powiedzieć… Nie była zbyt przychylna,
traktowała mnie z góry, ale w końcu byłam tam dla dzieci nie dla niej.
-Dobrze, że mój syn wziął Cię pod skrzydła. To dobry
człowiek. Zresztą wszystkie moje dzieci są kochane, bo tak je wychował w dużej
mierze mój świętej pamięci mąż. – Przeżegnała się szybko patrząc na fotografię
wiszącą tuż nad kominkiem. – Niestety życie ich nie rozpieszcza.
-A kogo rozpieszcza? – Uśmiechnęłam się pocieszająco. Nie
zdążyłam uzyskać odpowiedzi gdyż do domu weszły dziewczyny.
-Cześć babciu. – Powiedziały chórkiem całując ją w oba
policzki. – Co tak pięknie pachnie? – Zapytała Melissa.
-Placek z jabłkami. Julia mówi, że pyszny a wiem, że ma
nosa do kulinarnych spraw. – Pani Evelyn zaśmiała się wstając od razu po
dodatkowe talerzyki i filiżanki.
-Nie męczyła Cię za bardzo? – Becky spojrzała w moim kierunku.
– Potrafi zasypać pytaniami.
-Nie. – Zaśmiałam się pijąc herbatę. – Bardzo miło nam
się rozmawiało.
***
- Dobrze, że jesteś. – Powiedział Ian, gdy weszłam do
domu. Właśnie szykował się do wyjścia. – W kuchni jest moja siostra, Pheobe i
Bonnie. Szykują przekąski na wieczorną domówkę.
-Mam się zmyć? – Spojrzałam na niego.
-Co? Nie. – Zaśmiał się. – Możesz iść, pogadać z nimi,
pomóc im, a wieczorem wyglądać pięknie i bawić się z nami. Jest co świętować.
Ja lecę z bratem i Danielem na siłownie. – Uśmiechnął się zadowolony.
-Dobrze. – Odpowiedziałam wieszając kurtkę na wieszak.
-Do zobaczenia. – Musnął mnie szybko w policzek i wyszedł
z domu. Zdziwił mnie ten gest gdyż raczej trzymał mnie na dystans. Poszłam w
kierunku kuchni, z której dobiegała muzyka i rozmowy.
-Dzień dobry. – Weszłam do środka uśmiechając się
serdecznie.
-Jakie dzień dobry! – Zbeształa mnie brunetka. – Mów mi
Emma.
-A ja jestem Pheobe, halo zapomniałaś? – Zaśmiała się
krojąc kurczaka.
-Ian Ci mówił o wieczorze? – Zapytała Bonnie.
-Tak, przed chwilą. W czym mogę pomóc? – Uśmiechnęłam się
zakładając fartuszek.
***
-Ale przypakowałeś braciszku. – Zaśmiała się Emma
ściskając moje bicepsy.
-Gdzie tam na niego patrzysz, tu na mnie patrz. – Powiedział
Chace prężąc się.
-Daj spokój, Ian jest lepszy. – Śmiała się Pheobe pijąc
wodę. Usłyszałem stukot obcasów o panele. Przeniosłem wzrok na schody. U
szczytu stała Julia poprawiając marszczenia różowej spódniczki. Pomimo niskiego
wzrostu miałem wrażenie, że jej nogi pną się do nieba.
-Może być? – Zapytała przegryzając wargę i odgarniając
włosy na plecy odsłaniając tym samym swoje nagie ramiona. Ogromny wisiorek błyszczał
na jej dekolcie i chcąc nie chcąc przykuwał wzrok.
-Przyćmisz nas wszystkie! – Zaśmiała się Bonnie.
-Idealnie. – Powiedział Chace podnosząc w jej kierunku
kciuka.
-Dobra, za chwilę będzie reszta gości. Trzeba nakryć do
stołu. – Powiedziała Emma klaszcząc w dłonie i wychodząc do kuchni.
-Ślicznie Pani wygląda, nie wiedziałem, że kucharki mogą
być tak seksowne. – Uśmiechnąłem się podając jej lampkę z białym winem.
-Pan też wygląda całkiem przyzwoicie jak na kogoś przed
czterdziestką. – Uśmiechnęła się zadziornie upijając łyk trunku.
-Nie wyglądam za sztywno? – Poprawiłem koszulkę zerkając
na nią z dołu.
-Jest dość elastycznie. – Zaśmiała się wesoło. – Otworzę.
– Powiedziała szybko słysząc dzwonek do drzwi. Patrzyłem na jej tył, gdy
odchodziła – perfekcyjna. Po chwili do salonu przyszli pozostali goście – Paul,
Daniel z żoną i Candice.
***
-Jak się bawisz? – Koło mnie stanął Chace, gdy opierałam
się o komodę w jadalni. Zegar wskazywał już kilka minut po drugiej, a mnie
dopadało zmęczenie.
-Świetni ludzie, chociaż ta blondynka gdyby mogła
spaliłaby mnie żywcem i to wzrokiem. – Zaśmiałam się dopijając wino.
-To moja była. Wariatka. Jedyne, w czym jest dobra to
biznes, we wszystkim płytka jak to zaschnięte oczko wodne Iana w ogrodzie. – Wybuchnął
śmiechem.
-Serio? – Śmiałam się. – Współczuje, ale wierzę, że była
wartościową osobą. Wymknę się już do spania, padam. – Podałam mu swoją pustką
lampkę po winie.
-Dobranoc i pewnie do jutra, zostaje tutaj na noc.
-Zrobisz mi śniadanie? – Zaśmiałam się zerkając na niego.
-Do łóżka?
-Może być do stołu. Dobranoc. – Pocałowałam go w policzek
i niezauważalnie wyszłam z jadalni. Po drodze na górę ściągnęłam szpilki i
wrzuciłam je do pokoju. Leniwym krokiem poszłam w stronę łazienki. Spojrzałam
na siebie w lustrze. Zmęczenie malowało się na mojej twarzy. Ściągnęłam
wisiorek z szyi i już miałam się rozbierać, gdy uświadomiłam sobie, że nie
wzięłam z pokoju piżamy. Wyszłam z łazienki i idąc w kierunku swojej sypialni
natknęłam się na Iana.
-Szuka Pan czegoś? – Zapytałam związując włosy w
niedbałego koka.
-Idę do toalety, bo ta na dole zajęta. – Uśmiechnął się.
Widać było, że nie szczędził alkoholu. Włosy w nieładzie. Policzki
zaczerwienione. Na szarek koszulce widoczne ślady potu.
-Rozumiem. – Odparłam i zeszłam mu z drogi. Minął mnie
chwiejnym krokiem i wszedł do łazienki. Wzięłam swoją piżamę i czekałam przed
drzwiami aż w końcu będę mogła wejść pod prysznic.
-Wolne. – Uśmiechnął się wychodząc z łazienki i zapinając
pasek. – Dobranoc Pani Morrison. – Kiwnął głową i pocałował mnie w policzek, a
raczej chciał gdyż jego usta zatrzymały się tuż pod moim uchem. Zaśmiałam się
tylko i uśmiechając w jego stronę zrobiłam krok w kierunku drzwi. Poczułam jak
łapie mnie za rękę. Odwróciłam się. Jego twarz zmieniła się od razu. Oczy stały
się bardziej błękitne, a mięśnie na twarzy naciągnęły się. Nawet nie wiem,
kiedy przyparł mnie do ściany i pocałował. W pierwszej chwili nie wiedziałam,
co zrobić, ale kiedy poczułam jak jego język pieści moje podniebienie wszystko
odeszło. Wypuściłam z ręki piżamę i niepewnie położyłam dłonie na jego karku
odwzajemniając pocałunek. Jednym ruchem podrzucił mnie do góry trzymając ręce
na moich pośladkach. Objęłam go mocno w szyi i odwzajemniałam jego pieszczoty.
Pocałunek przerodził się w dzikość i pożądanie. Sekundę później już całował
moją szyję, obojczyki i piersi. Przyjemność ogarnęła moje ciało. Wzdychałam
cicho, gdy jego dłonie wsunęły się pod moją spódniczkę i delikatnie ściskały
pośladki. Znowu odnalazł moje usta. Znowu połączyliśmy się w namiętnym
pocałunku.
-Ian, zasłabłeś tam? – Usłyszeliśmy z dołu krzyk Bonnie.
-Idę. – Oderwał się ode mnie. Spojrzał mi w oczy i
delikatnie postawił mnie na ziemi. – Marzyłem o tym od chwili, w której Cię
ujrzałem. Dobranoc. – Szepnął całując mój policzek blisko ust.
***
Leżałem w łóżku nie mogąc zasnąć. Przed oczami wciąż
miałem delikatną i promienną twarz Julii, kiedy zmysłowo mnie całowała. W
tamtej chwili nie mogłem się powstrzymać przez pocałowaniem jej. Kusiła mnie na
każdym krokiem, każdym gestem i słowem. Była uwodzicielska w każdym calu, mimo,
że nie robiła tego z premedytacją. Zastanawiałem się czy miała w ogóle
świadomość tego jak działa na mężczyzn, jak działa na mnie. W głowie nie
mieścił mi się fakt, że taka kobieta jak ona jest sama. Przecież niczego jej
nie brakowało, no może odrobiny odwagi, ale oprócz tego była doskonała. Chociaż
do takich idealnych ludzi trzeba podchodzić z przymrużeniem oka, w końcu życie
to teatr, a ludzie są tylko aktorami.