czwartek, 11 sierpnia 2016

29.

2 grudnia.

Przebudziłam się chwilę po piętnastej. Przylecieliśmy na miejsce z samego rana, ale przesunięcie czasowe totalnie zwaliło mnie z nóg. Podniosłam się do pozycji siedzącej i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Ian siedział na sofie z laptopem na stoliku i całą masą dokumentów. Większość podróży był milczący, zamyślony. Nawet teraz nie zorientował się, że wstałam. Spuściłam nogi z łóżka i bezszelestnie zaszłam go od tyłu całując w szyję.
-Pracuje. – Mruknął nie zwracając na mnie uwagi.
-Widzę. – Nie dałam za wygrana i pocałowałam go znów w to samo miejsce. – Wyspałam się, jestem głodna i chętnie poleżałabym koło Ciebie…
-Julia. Pracuje. Muszę to skończyć do jutra. – Ruszył głową wyraźnie dając mi do zrozumienia, że mam przestać. Zdenerwowana ruszyłam, aby stawić mu czoła. Zamknęłam z hukiem laptopa i odsuwając go usiadłam na stoliku.
-Dobra. Dość tego, co się dzieję? – Zapytałam zakładając nogę na nogę.
-Oszalałaś?! Miałem tam ważne dokumenty…
-Zapiszą się w kopii zapasowej. Więc? Powiesz mi, co Cię gryzie od powrotu do domu poprzez prawie dziewięć godzin podróży aż po przyjazd tutaj? – Spojrzałam na niego wymownie. Zawiesił się na chwilę i z roztargnieniem na twarzy przeczesał włosy. Oparł się wygodnie zarzucając rękę za oparcie.
-Candice wysłała mi te dokumenty związane z Twoja przeszłością. Dziś się przyznała.
-Candice? – Spojrzałam zaskoczona. – Mogłam się tego spodziewać, nigdy mnie nie lubiła. Jednak to nie zmienia faktu, że mogłeś powiedzieć mi od razu. – Powiedziałam rozgoryczona patrząc na niego.
-Nie chciałem, bo po co? To nic nie zmieni oprócz tego, że znowu wrócimy do tych smutnych wydarzeń.
-Jasne. Lepiej traktować mnie chłodno i niezobowiązująco. Brawo Somerhalder, genialny pomysł. – Zaklaskałam ostentacyjnie w dłonie i wstałam. – Idę pod prysznic, nie przeszkadzam Ci. – Przesunęłam z powrotem laptopa i poszłam do łazienki.

***

Tak jak myślałem, zdenerwowała się. Przecież dla jej własnego dobra nie chciałem jej tego mówić, w żadnym wypadku nie chciałem jej urazić. Poczekałem chwilę aż woda ucichła w łazience i zapukałem cicho do drzwi. Nie usłyszałem odpowiedzi, więc bez większych oporów wszedłem do środka. Naprzeciwko drzwi wisiało lustro zajmujące całą ścianę, przed którym stała Julia. Przyglądała mi się w milczeniu poprawiając ręcznik.
-Skarbie…-szepnąłem, a ona od razu spuściła wzrok. Podszedłem do niej i delikatnie objąłem w biuście zerkając na nią w lustrze. – Przepraszam. – Powiedziałem ze skruchą.
-Myślałam, że związek buduje się na szczerości i zaufaniu. – Powiedziała cicho patrząc na mnie.
-Nie chciałem Cię złościć. Ta podróż jest dla nas naprawdę ważna i przede wszystkim jesteśmy tu razem, sami. Incydent z Candice niszczy wszystko, a tego nie chciałem. Powiedziałbym Ci o tym, ale uznałem, że teraz mamy ważniejsze sprawy na głowie.
-Ten incydent również jest ważny. – Powiedziała kładąc dłoń na moje przed ramię. – Co zrobiłeś po tym jak się dowiedziałeś?
-Zdenerwowałem się, bardzo. – Odpowiedziałem szczerze obejmując ją mocniej. – Zwolniłem ją.
-Naprawdę? Za taką głupotę?
-Głupotę? Cierpiałaś, a razem z Tobą kilka osób dookoła, nie mogłem tego tak po prostu zostawić. Poza tym, nie mogę jej ufać, a zaufanie jest bardzo ważne wśród wspólników.
-Rozumiem. – Odpowiedziała cicho.
-Uśmiechnij się. – Spojrzałem na nią, a ona jak na zawołanie uśmiechnęła się. – Kocham Cię. – Pocałowałem ją w ramię.
-Wiem. – Odparła uśmiechając się jeszcze szerzej. – Skoro rozmawiamy już o zaufaniu i szczerości. Muszę Ci coś powiedzieć.
-Zamieniam się w słuch. – Oparłem brodę o jej ramię i patrzyłem w jej odbicie.
-Nie wiem, od czego zacząć, ale musisz wiedzieć. Pamiętasz imprezę halloweenową? Poszłam spać, całkiem nie w sosie.- Spojrzała na mnie. Kiwnąłem delikatnie głową czekając na dalszy obrót sprawy. – Chace pocałował mnie w kuchni, siłą. Odwzajemniłam, ale tylko przez chwilę, bo wiedziałam, że nie czuję tego, co czułam przy Tobie. Potem wyznał, że nie jestem mu obojętna, ale wciąż pozostałam głucha na te słowa. – Dokończyła spuszczając głowę. Czułem…wściekłość? Rozczarowanie? Sam nie wiem, ale odsunąłem się od niej delikatnie.
-Dlaczego mówisz mi to teraz? – Wsunąłem ręce do kiszeni patrząc na nią uważnie.
-Nie chce, aby wyszło to za jakiś czas podobnie jak moja przeszłość. Chce żebyś wiedział to ode mnie. Rozumiesz? – Odwróciła się opierając o umywalkę.
-Rozumiem. – Odparłem łapiąc się za kark. – Przygotuj się, niedługo będziemy już wychodzić. – Mruknąłem.
-Ian…- powiedziała od razu łapiąc mnie za rękę. – Jesteś tylko Ty. Nigdy, przenigdy nie przeszło mi przez myśl, aby zrobić cokolwiek z Twoim bratem. Rozumiesz? Nigdy. Kocham Cię i nie jestem niczego bardziej pewna niż uczucia, które ulokowałam w Tobie. – Powiedziała cicho podchodząc do mnie. Wspięła się na palcach i jak zawsze położyła dłonie na moim karku. – Tylko Ty. – Szepnęła całując moje usta. Przyciągnąłem ją do siebie mocniej i z całą zachłannością pocałowałem jej usta rzucając ręcznik w kąt łazienki.

***

-To tutaj. – Powiedziałam do Iana stając pod wielkim, szarym budynkiem. Otuliłam się mocniej wełnianym szalikiem i spojrzałam na niego. – To tutaj spędziłam wszystkie lata swojego dzieciństwa.
-Jesteś gotowa? – Zapytał łapiąc mnie za rękę.
-Tak. – Uśmiechnęłam się i ruszyłam przodem. Pokonując dziedziniec stanęliśmy przed wielkimi, drewnianymi i naprawdę starymi drzwiami. Zadzwoniłam dzwonkiem i w milczeniu czekałam.
-Szczęść boże, w czym mogę pomóc? – Drzwi otworzyła jedna z sióstr zakonnych.
-Szczęść boże. Szukam siostry Eleny. – Uśmiechnęłam się starając przypomnieć sobie siostrę stojącą przede mną.
-Zapraszam do środka. Dziś wyjątkowo mroźno. – Odparła przyjaźnie zamykając za nami drzwi. – Zaprowadzę państwa do siostry Eleny. – Dodała ruszając przodem. Zerknęłam na Iana, który tylko pocieszająco się uśmiechał i mocniej ścisnął moją rękę.
-Siostro, goście przyszli. – Zakomunikowała i wpuściła nas do jednego z gabinetu.
-Siostra Elena? – Spojrzałam niepewnie na kobietę stojącą do mnie tyłem. Kiedy tylko się odwróciła moje serce zabiło mocniej, a oczy wypełniły się łzami.
-Julia? – Szepnęła zszokowana patrząc na mnie uważnie. – Jak się cieszę, że Cię widzę. – Dodała wzruszona, kiedy rzuciłam się w jej ramiona.
-Siostro. – Uśmiechnęłam się odwracając w stronę Iana. – To mój partner, Ian. Ian to właśnie siostra Elena.
-Dużo o siostrze słyszałem. – Uśmiechnął się ściskając jej dłoń.
-Siadajcie, proszę. – Wskazała ręką po wymianie gestu z brunetem. – Co Cię tutaj sprowadza?
-Przeszłość. – Odparłam cicho trzymając Iana za dłoń. –Chcę odnaleźć rodziców.
-Co? – Spojrzała zszokowana. – Julio. Tłumaczyłam Ci to, zostałaś oddana do adopcji anonimowo.
-Siostro. Obydwie wiemy, że można dojść do tego, kto mnie porzucił. To naprawdę dla mnie ważne. – Odparłam patrząc na nią uważnie.
-Co Cię skłoniło do tej decyzji? Myślałam, że pogodziłaś się z takim losem…
-Też tak myślałam, ale widocznie gdzieś głęboko we mnie wciąż tkwi nadzieja na kompletną rodzinę. – Uśmiechnęłam się lekko mocniej ściskając dłoń Iana. W tym samym momencie zadzwoniła jego komórka.
-Przepraszam, to ważne. – Odparł szybko i wyszedł z gabinetu.
-Przyleciałam tutaj specjalnie, aby cokolwiek znaleźć. – Podjęłam ponownie rozmowę.
-Nie mieszkasz tutaj?
-Nie. Wyleciałam do Stanów Zjednoczonych. Jakiś czas mieszkałam w Nowym Yorku, a obecnie mieszkam w Chicago razem z Ianem i trójką dzieci. – Uśmiechnęłam się zakładając kosmyk włosów za ucho.
-Masz już trójkę dzieci?
-Nie. – Zaśmiałam się. – To dzieci Iana z pierwszego małżeństwa. Ja wciąż czekam na to błogosławieństwo.
-Opowiedz mi o nich.
-Najstarsza Rebecca ma 16 lat i właśnie po raz pierwszy się zakochała. Sebastian ma 8 lat i podobnie jak siostra przeżywa swoją pierwszą wielką miłość. Bells najmłodsza ma 4 lata i jest zdecydowanie oczkiem w głowie każdej osoby w rodzinie.
-Nawet nie wiesz jak cudownie się czuję słysząc o tym, że udało Ci się zbudować cudowne życie. Nurtuje mnie tylko pytanie, dlaczego chcesz grzebać w przeszłości skoro masz cudowną teraźniejszość, a przyszłość kształtuje się w takich samych barwach.
-Nie oczekuje rodzicielskiej miłości, ale po prostu…chce wiedzieć skąd jestem. Mam kilka pytań do moich rodziców i naprawdę nie mam żadnych ukrytych pragnień. Nadal pamiętam, że mnie nie chcieli. Proszę…-spojrzałam na nią błagalnie opierając łokcie na biurku. Patrzyła na mnie dłuższą chwilę aż w końcu podniosła się ze skórzanego fotela i podeszła do wysokiego regały z wieloma szufladami. Bez zastanowienia otworzyła jedną z nich i wyjęła dużą, szarą teczkę.
-To wszystko, co mam. – Wytłumaczyła widząc moją minę. – Możesz to zabrać, ale jutro musisz mi to zwrócić. Zgoda?
-Dziękuje. Dziękuje. – Powiedziałam wzruszona biorąc teczkę do rąk. – Będę jutro. Dziękuje. – Podeszłam do niej obejmując ją mocno. Wsunęłam dokumenty do torebki i wyszłam z gabinetu. Na korytarzu przy oknie stał Ian i zawzięcie rozmawiał z kimś przez telefon.
-Nie zmienię decyzji. Zrozum. Ma być tak jak powiedziałem i nie życzę sobie większej ingerencji w tę sprawę. – Burknął odwracając się w moją stronę. – Muszę kończyć, na razie. – Schował telefon do kieszeni podchodząc do mnie. – Wybacz. Nie ma mnie w firmie i wszyscy wariują. Jak poszło?
-Mam dwadzieścia cztery godziny, aby dowiedzieć się czegokolwiek o mojej rodzinie. – Powiedziałam wyciągając z torebki teczkę.

***

-Na tę chwilę mamy adres szpitala, w którym się urodziłaś i w sumie, to wszystko, co może się przydać. – Powiedział Ian podciągając rękawy od swojego czarnego swetra.
-Myślisz, że to wystarczy? – Zapytałam zrezygnowana podciągając kolana pod brodę.
-Miejmy nadzieję. – Uśmiechnął się zerkając na mnie. – Chcesz dziś spróbować tam pojechać?
-Nie. – Odparłam. – Jestem już tym zmęczona. Jutro to załatwimy.
-Dobrze. – Odpowiedział segregując dokumenty.
-Dziękuje. – Powiedziałam wsuwając dłoń pod jego sweter i gładząc plecy. – To naprawdę dużo dla mnie znaczy i cieszę się, że jesteś przy mnie.
-Daj spokój, nie ma za co dziękować.
-Dziękuje i tak. – Podniosłam się i pocałowałam go w policzek kładąc głowę na jego ramieniu. Zamruczał cicho opierając się i mocniej mnie do siebie przytulając. Oparłam głowę o jego tors i objęłam go w pasie.
-Wiesz…-zaczął.-Teraz, kiedy myślę sobie o tym, że mój brat próbował Cię pocałować i prawdopodobnie żywi do Ciebie podobne uczucia jak ja czuję się wyjątkowo dziwnie. Przywołuje w pamięci dzień, w którym zobaczyłem Cię po raz pierwszy na lotnisku i przypominam sobie, że już w tym momencie Chace wziął Cię na swój cel.
-Ty na dzień dobry mnie skreśliłeś?
-Nie. Tak. Nie wiem. Może. – Zaśmiał się opierając brodę o moją głowę. – Nie sądziłem, że zakocham się znowu. Nie chciałem nikogo w życiu, przecież wiesz. To wszystko jest dla mnie nowe. Wiem jak być ojcem czy mężem, ale naprawdę nie pamiętam jak to jest być chłopakiem.
-Hej. – Podniosłam głowę patrząc na niego. – Świetnie Ci idzie. – Zaśmiałam się gładząc jego policzek.
-Dziękuje za docenienie, miód na moje serce. – Odwzajemnił mój śmiech muskając moje usta. Położyłam ponownie głowę na jego torsie i wtuliłam się bardziej.
-Nie będę kłamać, bo chce być szczera. Pochlebia mi to, że dwóch przystojnych braci zawiesiło na mnie oko, ale jednak najbardziej podnieca mnie fakt, że to akurat Ty mnie właśnie tulisz. Uwielbiam Chacea, jest cudownym przyjacielem, nie zawiodłam się na nim w potrzebie, ale to wciąż mój przyjaciel. Tak jak Ty wybrałeś mnie, tak ja wybrałam Ciebie. Pamiętaj o tym, bo wiem, że przyjdzie taki moment, że zwątpisz we mnie. Mignie Ci coś przez myśl i prawdopodobnie to nas poróżni, ale pamiętaj o tym, że wybrałam Ciebie, dobrze? – Spojrzałam na niego.
-Dobrze. – Spojrzał na mnie z czułością. – Nie wiesz o tym, ale im więcej czasu zaczęliśmy spędzać ze sobą tym moja fascynacja wobec Ciebie rosła. Podziwiałem to, że jesteś taka energiczna, taka wesoła i optymistyczna. Wprowadziłaś do mojego domu radość, ciepłość i miłość. Byłaś i oczywiście nadal jesteś moim przewodnikiem i guru. Czerpałem od Ciebie energie na całe dnie. Właśnie to mnie w Tobie urzekło. Marzycielka stąpająca twardo po ziemi. Nieuleczalna romantyczka z dzikością wypisaną na twarzy. Oaza spokoju tryskająca energią. Tyle paradoksów. Jedna osoba. To było dla mnie naprawdę fascynujące, bo nigdy nie poznałem nikogo takiego jak Ty. Oczarowałaś mnie od razu.
-O tak, pamiętam jak powiedziałeś, że zostanę Twoją żoną. – Zachichotałam. – Ty też zrobiłeś na mnie wrażenie. Ogromne. Pamiętasz jak jedliśmy pierwszą kolację, kiedy tylko przyleciałam? Byłeś takim dżentelmenem. Nienaganny wygląd, nonszalancki uśmiech i oczy, tak hipnotyzujące, że ciężko było mi się powstrzymać przed wpatrywaniem się w Ciebie. Kiedy mówiłeś miałam ochotę słuchać Cię godzinami. Twój głos działał na mnie kojąco, a Twoja mądrość łechtała moją duszę. Imponowałeś mi tym wszystkim, co osiągnąłeś, tym imperium, które masz pod sobą, a przede wszystkim imponowałeś mi miłością do dzieci. Mnie oczarowałeś właśnie tym. Dobrym sercem i uczuciem wylewającym się z Ciebie kielichami. Byłeś i jesteś dla mnie bohaterem.
-Chyba dobrze do siebie pasujemy, nie sądzisz? – Rzucił żartem całując moje włosy.
-O tak, z całą pewnością, pasujemy do siebie idealnie. - Odparłam zamykając oczy. –Idealnie.