2 grudnia.
Przebudziłam się chwilę po piętnastej. Przylecieliśmy na
miejsce z samego rana, ale przesunięcie czasowe totalnie zwaliło mnie z nóg.
Podniosłam się do pozycji siedzącej i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Ian
siedział na sofie z laptopem na stoliku i całą masą dokumentów. Większość
podróży był milczący, zamyślony. Nawet teraz nie zorientował się, że wstałam.
Spuściłam nogi z łóżka i bezszelestnie zaszłam go od tyłu całując w szyję.
-Pracuje. – Mruknął nie zwracając na mnie uwagi.
-Widzę. – Nie dałam za wygrana i pocałowałam go znów w to
samo miejsce. – Wyspałam się, jestem głodna i chętnie poleżałabym koło Ciebie…
-Julia. Pracuje. Muszę to skończyć do jutra. – Ruszył
głową wyraźnie dając mi do zrozumienia, że mam przestać. Zdenerwowana ruszyłam,
aby stawić mu czoła. Zamknęłam z hukiem laptopa i odsuwając go usiadłam na
stoliku.
-Dobra. Dość tego, co się dzieję? – Zapytałam zakładając
nogę na nogę.
-Oszalałaś?! Miałem tam ważne dokumenty…
-Zapiszą się w kopii zapasowej. Więc? Powiesz mi, co Cię
gryzie od powrotu do domu poprzez prawie dziewięć godzin podróży aż po przyjazd
tutaj? – Spojrzałam na niego wymownie. Zawiesił się na chwilę i z
roztargnieniem na twarzy przeczesał włosy. Oparł się wygodnie zarzucając rękę
za oparcie.
-Candice wysłała mi te dokumenty związane z Twoja
przeszłością. Dziś się przyznała.
-Candice? – Spojrzałam zaskoczona. – Mogłam się tego
spodziewać, nigdy mnie nie lubiła. Jednak to nie zmienia faktu, że mogłeś
powiedzieć mi od razu. – Powiedziałam rozgoryczona patrząc na niego.
-Nie chciałem, bo po co? To nic nie zmieni oprócz tego,
że znowu wrócimy do tych smutnych wydarzeń.
-Jasne. Lepiej traktować mnie chłodno i niezobowiązująco.
Brawo Somerhalder, genialny pomysł. – Zaklaskałam ostentacyjnie w dłonie i
wstałam. – Idę pod prysznic, nie przeszkadzam Ci. – Przesunęłam z powrotem
laptopa i poszłam do łazienki.
***
Tak jak myślałem, zdenerwowała się. Przecież dla jej
własnego dobra nie chciałem jej tego mówić, w żadnym wypadku nie chciałem jej
urazić. Poczekałem chwilę aż woda ucichła w łazience i zapukałem cicho do
drzwi. Nie usłyszałem odpowiedzi, więc bez większych oporów wszedłem do środka.
Naprzeciwko drzwi wisiało lustro zajmujące całą ścianę, przed którym stała
Julia. Przyglądała mi się w milczeniu poprawiając ręcznik.
-Skarbie…-szepnąłem, a ona od razu spuściła wzrok.
Podszedłem do niej i delikatnie objąłem w biuście zerkając na nią w lustrze. –
Przepraszam. – Powiedziałem ze skruchą.
-Myślałam, że związek buduje się na szczerości i
zaufaniu. – Powiedziała cicho patrząc na mnie.
-Nie chciałem Cię złościć. Ta podróż jest dla nas
naprawdę ważna i przede wszystkim jesteśmy tu razem, sami. Incydent z Candice
niszczy wszystko, a tego nie chciałem. Powiedziałbym Ci o tym, ale uznałem, że
teraz mamy ważniejsze sprawy na głowie.
-Ten incydent również jest ważny. – Powiedziała kładąc
dłoń na moje przed ramię. – Co zrobiłeś po tym jak się dowiedziałeś?
-Zdenerwowałem się, bardzo. – Odpowiedziałem szczerze
obejmując ją mocniej. – Zwolniłem ją.
-Naprawdę? Za taką głupotę?
-Głupotę? Cierpiałaś, a razem z Tobą kilka osób dookoła,
nie mogłem tego tak po prostu zostawić. Poza tym, nie mogę jej ufać, a zaufanie
jest bardzo ważne wśród wspólników.
-Rozumiem. – Odpowiedziała cicho.
-Uśmiechnij się. – Spojrzałem na nią, a ona jak na
zawołanie uśmiechnęła się. – Kocham Cię. – Pocałowałem ją w ramię.
-Wiem. – Odparła uśmiechając się jeszcze szerzej. – Skoro
rozmawiamy już o zaufaniu i szczerości. Muszę Ci coś powiedzieć.
-Zamieniam się w słuch. – Oparłem brodę o jej ramię i
patrzyłem w jej odbicie.
-Nie wiem, od czego zacząć, ale musisz wiedzieć.
Pamiętasz imprezę halloweenową? Poszłam spać, całkiem nie w sosie.- Spojrzała
na mnie. Kiwnąłem delikatnie głową czekając na dalszy obrót sprawy. – Chace
pocałował mnie w kuchni, siłą. Odwzajemniłam, ale tylko przez chwilę, bo
wiedziałam, że nie czuję tego, co czułam przy Tobie. Potem wyznał, że nie
jestem mu obojętna, ale wciąż pozostałam głucha na te słowa. – Dokończyła
spuszczając głowę. Czułem…wściekłość? Rozczarowanie? Sam nie wiem, ale odsunąłem
się od niej delikatnie.
-Dlaczego mówisz mi to teraz? – Wsunąłem ręce do kiszeni
patrząc na nią uważnie.
-Nie chce, aby wyszło to za jakiś czas podobnie jak moja
przeszłość. Chce żebyś wiedział to ode mnie. Rozumiesz? – Odwróciła się
opierając o umywalkę.
-Rozumiem. – Odparłem łapiąc się za kark. – Przygotuj
się, niedługo będziemy już wychodzić. – Mruknąłem.
-Ian…- powiedziała od razu łapiąc mnie za rękę. – Jesteś
tylko Ty. Nigdy, przenigdy nie przeszło mi przez myśl, aby zrobić cokolwiek z
Twoim bratem. Rozumiesz? Nigdy. Kocham Cię i nie jestem niczego bardziej pewna
niż uczucia, które ulokowałam w Tobie. – Powiedziała cicho podchodząc do mnie.
Wspięła się na palcach i jak zawsze położyła dłonie na moim karku. – Tylko Ty.
– Szepnęła całując moje usta. Przyciągnąłem ją do siebie mocniej i z całą
zachłannością pocałowałem jej usta rzucając ręcznik w kąt łazienki.
***
-To tutaj. – Powiedziałam do Iana stając pod wielkim,
szarym budynkiem. Otuliłam się mocniej wełnianym szalikiem i spojrzałam na
niego. – To tutaj spędziłam wszystkie lata swojego dzieciństwa.
-Jesteś gotowa? – Zapytał łapiąc mnie za rękę.
-Tak. – Uśmiechnęłam się i ruszyłam przodem. Pokonując
dziedziniec stanęliśmy przed wielkimi, drewnianymi i naprawdę starymi drzwiami.
Zadzwoniłam dzwonkiem i w milczeniu czekałam.
-Szczęść boże, w czym mogę pomóc? – Drzwi otworzyła jedna
z sióstr zakonnych.
-Szczęść boże. Szukam siostry Eleny. – Uśmiechnęłam się starając
przypomnieć sobie siostrę stojącą przede mną.
-Zapraszam do środka. Dziś wyjątkowo mroźno. – Odparła
przyjaźnie zamykając za nami drzwi. – Zaprowadzę państwa do siostry Eleny. – Dodała
ruszając przodem. Zerknęłam na Iana, który tylko pocieszająco się uśmiechał i
mocniej ścisnął moją rękę.
-Siostro, goście przyszli. – Zakomunikowała i wpuściła
nas do jednego z gabinetu.
-Siostra Elena? – Spojrzałam niepewnie na kobietę stojącą
do mnie tyłem. Kiedy tylko się odwróciła moje serce zabiło mocniej, a oczy
wypełniły się łzami.
-Julia? – Szepnęła zszokowana patrząc na mnie uważnie. –
Jak się cieszę, że Cię widzę. – Dodała wzruszona, kiedy rzuciłam się w jej
ramiona.
-Siostro. – Uśmiechnęłam się odwracając w stronę Iana. –
To mój partner, Ian. Ian to właśnie siostra Elena.
-Dużo o siostrze słyszałem. – Uśmiechnął się ściskając
jej dłoń.
-Siadajcie, proszę. – Wskazała ręką po wymianie gestu z
brunetem. – Co Cię tutaj sprowadza?
-Przeszłość. – Odparłam cicho trzymając Iana za dłoń. –Chcę
odnaleźć rodziców.
-Co? – Spojrzała zszokowana. – Julio. Tłumaczyłam Ci to,
zostałaś oddana do adopcji anonimowo.
-Siostro. Obydwie wiemy, że można dojść do tego, kto mnie
porzucił. To naprawdę dla mnie ważne. – Odparłam patrząc na nią uważnie.
-Co Cię skłoniło do tej decyzji? Myślałam, że pogodziłaś
się z takim losem…
-Też tak myślałam, ale widocznie gdzieś głęboko we mnie
wciąż tkwi nadzieja na kompletną rodzinę. – Uśmiechnęłam się lekko mocniej
ściskając dłoń Iana. W tym samym momencie zadzwoniła jego komórka.
-Przepraszam, to ważne. – Odparł szybko i wyszedł z
gabinetu.
-Przyleciałam tutaj specjalnie, aby cokolwiek znaleźć. – Podjęłam
ponownie rozmowę.
-Nie mieszkasz tutaj?
-Nie. Wyleciałam do Stanów Zjednoczonych. Jakiś czas
mieszkałam w Nowym Yorku, a obecnie mieszkam w Chicago razem z Ianem i trójką
dzieci. – Uśmiechnęłam się zakładając kosmyk włosów za ucho.
-Masz już trójkę dzieci?
-Nie. – Zaśmiałam się. – To dzieci Iana z pierwszego
małżeństwa. Ja wciąż czekam na to błogosławieństwo.
-Opowiedz mi o nich.
-Najstarsza Rebecca ma 16 lat i właśnie po raz pierwszy
się zakochała. Sebastian ma 8 lat i podobnie jak siostra przeżywa swoją
pierwszą wielką miłość. Bells najmłodsza ma 4 lata i jest zdecydowanie oczkiem
w głowie każdej osoby w rodzinie.
-Nawet nie wiesz jak cudownie się czuję słysząc o tym, że
udało Ci się zbudować cudowne życie. Nurtuje mnie tylko pytanie, dlaczego
chcesz grzebać w przeszłości skoro masz cudowną teraźniejszość, a przyszłość
kształtuje się w takich samych barwach.
-Nie oczekuje rodzicielskiej miłości, ale po prostu…chce
wiedzieć skąd jestem. Mam kilka pytań do moich rodziców i naprawdę nie mam
żadnych ukrytych pragnień. Nadal pamiętam, że mnie nie chcieli. Proszę…-spojrzałam
na nią błagalnie opierając łokcie na biurku. Patrzyła na mnie dłuższą chwilę aż
w końcu podniosła się ze skórzanego fotela i podeszła do wysokiego regały z
wieloma szufladami. Bez zastanowienia otworzyła jedną z nich i wyjęła dużą,
szarą teczkę.
-To wszystko, co mam. – Wytłumaczyła widząc moją minę. –
Możesz to zabrać, ale jutro musisz mi to zwrócić. Zgoda?
-Dziękuje. Dziękuje. – Powiedziałam wzruszona biorąc
teczkę do rąk. – Będę jutro. Dziękuje. – Podeszłam do niej obejmując ją mocno.
Wsunęłam dokumenty do torebki i wyszłam z gabinetu. Na korytarzu przy oknie
stał Ian i zawzięcie rozmawiał z kimś przez telefon.
-Nie zmienię decyzji. Zrozum. Ma być tak jak powiedziałem
i nie życzę sobie większej ingerencji w tę sprawę. – Burknął odwracając się w
moją stronę. – Muszę kończyć, na razie. – Schował telefon do kieszeni
podchodząc do mnie. – Wybacz. Nie ma mnie w firmie i wszyscy wariują. Jak
poszło?
-Mam dwadzieścia cztery godziny, aby dowiedzieć się
czegokolwiek o mojej rodzinie. – Powiedziałam wyciągając z torebki teczkę.
***
-Na tę chwilę mamy adres szpitala, w którym się urodziłaś
i w sumie, to wszystko, co może się przydać. – Powiedział Ian podciągając
rękawy od swojego czarnego swetra.
-Myślisz, że to wystarczy? – Zapytałam zrezygnowana
podciągając kolana pod brodę.
-Miejmy nadzieję. – Uśmiechnął się zerkając na mnie. –
Chcesz dziś spróbować tam pojechać?
-Nie. – Odparłam. – Jestem już tym zmęczona. Jutro to
załatwimy.
-Dobrze. – Odpowiedział segregując dokumenty.
-Dziękuje. – Powiedziałam wsuwając dłoń pod jego sweter i
gładząc plecy. – To naprawdę dużo dla mnie znaczy i cieszę się, że jesteś przy
mnie.
-Daj spokój, nie ma za co dziękować.
-Dziękuje i tak. – Podniosłam się i pocałowałam go w
policzek kładąc głowę na jego ramieniu. Zamruczał cicho opierając się i mocniej
mnie do siebie przytulając. Oparłam głowę o jego tors i objęłam go w pasie.
-Wiesz…-zaczął.-Teraz, kiedy myślę sobie o tym, że mój
brat próbował Cię pocałować i prawdopodobnie żywi do Ciebie podobne uczucia jak
ja czuję się wyjątkowo dziwnie. Przywołuje w pamięci dzień, w którym zobaczyłem
Cię po raz pierwszy na lotnisku i przypominam sobie, że już w tym momencie Chace
wziął Cię na swój cel.
-Ty na dzień dobry mnie skreśliłeś?
-Nie. Tak. Nie wiem. Może. – Zaśmiał się opierając brodę
o moją głowę. – Nie sądziłem, że zakocham się znowu. Nie chciałem nikogo w
życiu, przecież wiesz. To wszystko jest dla mnie nowe. Wiem jak być ojcem czy
mężem, ale naprawdę nie pamiętam jak to jest być chłopakiem.
-Hej. – Podniosłam głowę patrząc na niego. – Świetnie Ci
idzie. – Zaśmiałam się gładząc jego policzek.
-Dziękuje za docenienie, miód na moje serce. – Odwzajemnił
mój śmiech muskając moje usta. Położyłam ponownie głowę na jego torsie i
wtuliłam się bardziej.
-Nie będę kłamać, bo chce być szczera. Pochlebia mi to,
że dwóch przystojnych braci zawiesiło na mnie oko, ale jednak najbardziej
podnieca mnie fakt, że to akurat Ty mnie właśnie tulisz. Uwielbiam Chacea, jest
cudownym przyjacielem, nie zawiodłam się na nim w potrzebie, ale to wciąż mój
przyjaciel. Tak jak Ty wybrałeś mnie, tak ja wybrałam Ciebie. Pamiętaj o tym,
bo wiem, że przyjdzie taki moment, że zwątpisz we mnie. Mignie Ci coś przez
myśl i prawdopodobnie to nas poróżni, ale pamiętaj o tym, że wybrałam Ciebie,
dobrze? – Spojrzałam na niego.
-Dobrze. – Spojrzał na mnie z czułością. – Nie wiesz o
tym, ale im więcej czasu zaczęliśmy spędzać ze sobą tym moja fascynacja wobec
Ciebie rosła. Podziwiałem to, że jesteś taka energiczna, taka wesoła i
optymistyczna. Wprowadziłaś do mojego domu radość, ciepłość i miłość. Byłaś i
oczywiście nadal jesteś moim przewodnikiem i guru. Czerpałem od Ciebie energie
na całe dnie. Właśnie to mnie w Tobie urzekło. Marzycielka stąpająca twardo po
ziemi. Nieuleczalna romantyczka z dzikością wypisaną na twarzy. Oaza spokoju
tryskająca energią. Tyle paradoksów. Jedna osoba. To było dla mnie naprawdę
fascynujące, bo nigdy nie poznałem nikogo takiego jak Ty. Oczarowałaś mnie od
razu.
-O tak, pamiętam jak powiedziałeś, że zostanę Twoją żoną.
– Zachichotałam. – Ty też zrobiłeś na mnie wrażenie. Ogromne. Pamiętasz jak
jedliśmy pierwszą kolację, kiedy tylko przyleciałam? Byłeś takim dżentelmenem.
Nienaganny wygląd, nonszalancki uśmiech i oczy, tak hipnotyzujące, że ciężko
było mi się powstrzymać przed wpatrywaniem się w Ciebie. Kiedy mówiłeś miałam ochotę
słuchać Cię godzinami. Twój głos działał na mnie kojąco, a Twoja mądrość
łechtała moją duszę. Imponowałeś mi tym wszystkim, co osiągnąłeś, tym imperium,
które masz pod sobą, a przede wszystkim imponowałeś mi miłością do dzieci. Mnie
oczarowałeś właśnie tym. Dobrym sercem i uczuciem wylewającym się z Ciebie
kielichami. Byłeś i jesteś dla mnie bohaterem.
-Chyba dobrze do siebie pasujemy, nie sądzisz? – Rzucił
żartem całując moje włosy.
-O tak, z całą pewnością, pasujemy do siebie idealnie. -
Odparłam zamykając oczy. –Idealnie.