niedziela, 20 listopada 2016

42.

26 marca.

Każdy dzień upływał tak samo. Zrozumiałem, że tylko whisky może podnieść mnie na duchu. Dzieci są od tygodnia u swojej matki, Julia zapewne siedzi u swojej siostry, a ja w końcu mam święty spokój. Nikt mi nie matkuje, nikt się nie wymądrza i nikt nie narzuca mi swoich mądrości. Tylko ja i moje cztery ściany. Zerknąłem na zegar, za chwilę będzie trzynasta. Jak ten czas szybko leci. Napełniłem kolejną szklankę i usłyszałem jak drzwi frontowe zamykają się z hukiem.
-Julia to Ty? – Krzyknąłem.
-Chciałbyś, co? – Usłyszałem głos brata, który stanął w drzwiach.
-Nie. – Mruknąłem przeglądając papiery. – Czego chcesz? Coś w firmie?
-Żartujesz sobie? – Zaśmiał się sucho wchodząc w głąb pomieszczenia. – Gdzie Julia?
-Nie wiem, nie sprawdzam jej, pewnie u Jess skoro w domu jej nie ma. – Machnąłem ręką patrząc w laptopa. – Zadzwoń do niej, jeżeli czegoś potrzebujesz.
-Wiem gdzie ona jest i wiem, co robi.
-To po jaką cholerę mnie o to pytasz? – Spojrzałem na niego krzywo upijając łyk szkockiej.
-Ian, ona się pakuje i wyjeżdża. Co jej zrobiłeś?
-Myślę, że panikujesz. Julia nigdy by nie odeszła, przestań.
-Czyżby? – Spojrzał na mnie siadając na fotelu. – Patrzę na Ciebie i widzę obraz nędzy i rozpaczy. Teraz rozumiem decyzję Julii.
-Julia. Julia. Julia. Zakochałeś się czy co? – Burknąłem. Boże, jak on mi działał na nerwy. – Jestem zajęty, więc gadaj, co chcesz i wyjazd, nie mam czasu na rodzinne spotkania.
-Stary. Czyś Ty na głowę upadł? – Podniósł głos, co zdarzało mu się raczej często. – Twoja narzeczona wyszła z domu sześć dni temu, a Ty nawet nie zainteresowałeś się gdzie ona jest? Ona wyjeżdża Ian, rozumiesz? Odeszła od Ciebie. – Patrzyłem na niego jak na wariata. Julia odeszła? Niemożliwe. Przecież rozmawialiśmy niedawno. Boże, kiedy to było? Skupiłem się bardziej i nie byłem w stanie przypomnieć sobie naszej ostatniej rozmowy. „Nasze życie to piekło, nie mam już na to siły Ian. Kocham Cię, kocham Cię najbardziej na świecie i pragnę wierzyć w to, że Ty kochasz mnie wciąż tak samo jak w grudniu, kiedy zaproponowałeś mi małżeństwo.” Kocha mnie. W czym problem? „– Żegnaj Ian, kocham Cię.”  Żegnaj Ian. Żegnaj. Żegnaj.
-Ian? Chłopie słyszysz, co ja do Ciebie mówię? – Z zadumy wyrwał mnie głos mojego brata. Spojrzałem na niego oszołomiony. – Walisz alkoholem na kilometr. Który to już dzień pijesz?
-Muszę do niej pojechać. – Wstałem nagle od biurka strącając szklankę na podłogę. Wszystko wokół mnie zawirowało.
-Usiądź. – Poczułem silny uścisk mojego brata na ramieniu. –Jesteś zalany.
-Zostaw mnie. – Warknąłem szarpiąc się. – Muszę jechać do Julii i wybić jej ten głupi pomysł w głowy, rozumiesz?
-Ian…daj spokój…Julia już dawno…
-Muszę do niej jechać! – Krzyknąłem łapiąc go za kołnierz marynarki. – Zawieź mnie do niej.

***

-Ian, Julii tu nie ma. – Mówiła Jess w kółko, kiedy chodziłem po mieszkaniu.
-Jessica, nie kłam. – Krzyknąłem trzaskając drzwiami od łazienki. – Gdzie jest Julia do cholery?
-Tłumacze Ci to kolejny raz. Wyjechała. Z samego rana. Zawiozłam ją na lotnisko i tam się pożegnałyśmy.
-Ukrywasz ją? Naprawdę, robisz mi pod górę? – Spojrzałem na nią mrużąc oczy. – Gdzie ona jest?
-Ian, wróć do domu jesteś totalnie nawalony. – Mówiła spokojnie obserwując mnie. – Czas na Ciebie.
-Gdzie ona jest?! – Krzyknąłem trzaskając drzwiami od sypialni. Narastał we mnie gniew. Potężny gniew.
-Zabierz go Chace, nie mam ochoty na tę szopkę. – Powiedziała stając obok niego.
-Jaja sobie kurwa robisz? – Podszedłem do niej. – Gdzie jest Julia do cholerny jasnej?!
-Wyjechała! – Krzyknęła popychając mnie na ścianę. – Odeszła od Ciebie. Uciekła z Twojego domu, bo miała dość patrzenia na Twoją pijacką mordę. Rozumiesz? Miała dość tego alkoholowego smrodu, Twojego nieumytego, zarośniętego pyska. Miała dość takiego nędznego życia obok takiego alkoholika jak Ty. Odeszła szukać lepszego życia z dala od faceta, który stoczył się tak bardzo jak Ty. Podziękuj sobie. Idź napij się. Wznieś toast za zniszczenie swojego życia, jej życia i życia swoich dzieci kretynie. Straciłeś jedyną osobę, która mogła postawić Cię na nogach i uszczęśliwić Cię. Jesteś zadowolony? Tego chciałeś? Takiego życia pragnąłeś dla swojej rodziny? Brawo. Chociaż coś Ci w życiu wyszło! – Krzyczała patrząc mi w oczy. – Julia, wyjechała. Jak najdalej od Ciebie i od tego piekła, a teraz wyjdź.
-Gdzie wyjechała? – Wyszeptałem nie mogąc zebrać w sobie siły na mocniejszy głos.
-Wynoś się! – Wypchnęła mnie za drzwi. – Zniknij. – Dodała zamykając drzwi na wszystkie spusty.
-Ian…-zaczął Chace idąc za mną do windy.
-Daj mi spokój, muszę się napić. – Burknąłem naciskając guzik na parter.

***

Wieść o wyjeździe Julii bardzo szybko rozniosła się po rodzinie. Każdy do mnie dzwonił. Każdy. Nie rozmawiałem z nikim. Zamknąłem się w swoim gabinecie pogrążony w myślach. Patrzyłem na zdjęcie, które stało na moim biurku. Dwa dni przed nowym rokiem. Julia stała na środku naszego ogrodu w otoczeniu śniegu z ogromnym uśmiechem na twarzy.

-Chodź, zrobię Ci zdjęcie. – Powiedziałem do Julii wychodząc na taras, kiedy blondynka rzucała patyk psom.
-Ian, jestem nieumalowana, daj spokój. – Powiedziała nadąsana naciągając na uszy czapkę.
-Kochanie, wyglądasz jak zawsze cudownie. – Uśmiechnąłem się.
-Jasne, mówisz tak tylko, dlatego, że chcesz wypróbować na mnie ten nowy aparat. – Zachichotała idąc w moją stronę.
-Oh wcale tak nie jest, Pani Somerhalder. – Zaśmiałem się puszczając do niej oczko.
-Jeszcze Pani Morrison, proszę nie zabierać mi mojej tożsamości. – Powiedziała wyniośle zarzucając mi ręce na kark.
-Nie mogę się doczekać, kiedy to moje nazwisko będzie Pani nową tożsamością. – Uśmiechnąłem się całując ją w czoło.
-Ja też. – Odparła całując moje usta. – Jednak zdjęcia nie będzie, zapomnij. – Pokazała mi język odwracając się z powrotem w stronę ogrodu.
-Wiesz…-zacząłem. – Chciałem się Ciebie zapytać czy masz wolny wieczór.
-Wieczór? – Zapytała odwracając się.
-Tak, ale uświadomiłem sobie, że wieczór to zdecydowanie za mało i chciałem zapytać czy masz może wolne całe swoje życie? – Uśmiechnąłem się zerkając na nią. Roześmiała się wesoło, a ja zdążyłem uchwycić to na zdjęciu. Właśnie taką ją kochałem.

___
Cześć! Ha, cieszę się, że wzbudziłam tyle sprzecznych emocji poprzednim rozdziałem. Tak miało być! Fajnie, że znaleźli się tacy czytelnicy, którzy linczowali Julię i tacy, którzy w 100% ją rozumieli. :) Jesteście super!