środa, 24 sierpnia 2016

30.

3 grudnia.

Obudziłem się, kiedy do moich uszu dobiegł dźwięk deszczu zza okna. Przekręciłem się na bok chcąc przytulić Julię, ale łóżko obok mnie było puste. Przewróciłem się z powrotem na plecy i podniosłem na łokciach. Brunetka siedziała na kanapie w mojej koszulce i zawzięcie przeglądała dokumenty, które dostała wczoraj.
-Dzień dobry słońce. – Mruknąłem obserwując ją.
-Cześć. – Uśmiechnęła się i ponownie wsadziła nos w kartki. – Zamówiłam sobie kawę, ale ze śniadaniem chciałam poczekać na Ciebie.
-Szkoda, że nie czekałaś w łóżku aż się obudzę. – Odparłem biorąc komórkę do ręki. – Kotek… jest siódma, co Ty już robisz na nogach?
-Nie mogłam spać. – Odpowiedziała lekceważąco. – Szukałam w pobliżu wypożyczalni samochodów, ale żadnej nie ma. Chyba będziemy musieli wybrać taksówkę.
-Przeboleje. – Zaśmiałem się wstając. Założyłem na siebie spodnie dresowe i usiadłem obok Julii. – Znalazłaś coś nowego? – Pocałowałem ją w policzek obejmując ramieniem.
-Owszem, ale nie wiem czy to mój umysł płata mi figle czy naprawdę dobrze to rozumiem. – Powiedziała podając mi kartkę. – Spójrz.
-Dziewczynka, waga 6,61funta, wzrost 22,44cale, urodzona 25 marca 1991 roku. – Przeczytałem i spojrzałem na Julię. – Nie rozumiem.
-Czytaj dalej, na samym dole. – Powiedziała podkurczając ponownie kolana pod brodę.
-Urodzona o godzinie 2: 40, zdrowa, akcja serca prawidłowa…
-Jezu Ian, nie to. – Wyrwała mi kartkę.
-Dziewczyna, imię Jessica. Ian rozumiesz? To moja data urodzenia…-wzięła drugą kartkę. – Z tym, że ja urodziłam się o 2: 36, miałam 22 cale i 6,5funta wagi. Ian. Mam siostrę bliźniaczkę, rozumiesz? Mam siostrę.
-O boże. – Spojrzałem ponownie na kartki. – Byłyście w jednym domu dziecka?
-Niemożliwe. W moim akcie urodzenia mam nazwisko Morrison, a u niej jest tylko imię…Muszę się dowiedzieć, o co chodzi i…może ją znajdę.
-Pomogę Ci. – Uśmiechnąłem się odkładając kartki na stół. – Teraz śniadanie i trochę normalności. – Pocałowałem ją w czoło. – Idę pod prysznic, a Ty zamów śniadanie.

***

Ubrana w bordowy sweterek, leginsy i kozaki czekałam na korytarzu mojego wcześniejszego miejsca zamieszkania na siostrę Elenę. Obracałam w dłoni dokumenty i zastanawiałam się, czego dowiem się dziś i w ciągu najbliższych kilku godzin.
-Zapraszam. – Siostra Elena otworzyła przede mną drzwi. Zabrałam z krzesełka swoją kurtkę i weszłam do środka.
-Dlaczego dała mi siostra te dokumenty? – Zapytałam siadając przy biurku.
-Chciałaś poznać swoją przeszłość.
-Nic tam nie było…
-Teraz wiesz, że nie masz, czego szukać.
-Nic tam nie było, co dotyczyłoby moich rodziców, ale znalazłam to…-otworzyłam teczkę wyciągając akt urodzenia mojej rzekomej siostry.
-Zapomniałam o tym…-szepnęła siostra po krótkiej chwili.
-To prawda? Mam siostrę? Bliźniaczkę?
-Daj temu spokój Julia.
-Proszę odpowiedzieć. Mam siostrę?
-Tak. – Usiadła przy biurku. – Zostałyście porzucone w okienku szpitala Świętego Jerzego. Szpital sfałszował wasz akt urodzenia. Godzina urodzenia to moment, w którym was znaleźli. Od razu dostałyście imiona Jessica i Julia. Po kilku dniach trafiłaś do nas, a Twoja siostra miała operację serca. Nigdy tutaj nie wróciła, została adoptowana będąc w szpitalu. Tak wasze drogi się rozeszły. – Odpowiedziała spokojnie opierając się wygodnie.
-Dlaczego nigdy mi siostra tego nie powiedziała? Tyle czasu żyłam w błędzie. Tyle czasu.
-Nie wiem gdzie ona jest, nawet nie znam jej nazwiska, nie mogę Ci pomóc.
-Dziękuje za wszystko, muszę teraz uruchomić kilka kontaktów, aby znaleźć siostrę. – Wstałam zakładając kurtkę.
-Trzymam kciuki i będę się modlić, aby Ci się udało. – Uśmiechnęła się podchodząc do mnie. –Powodzenia.
-Przyda się. – Uśmiechnęłam się delikatnie i wyszłam z gabinetu.

***

-Nareszcie jesteś. – Powiedziałam widząc Iana podchodzącego do stolika.
-Wybacz, utknąłem w korku. – Rzucił kurtkę na krzesło obok i pocałował mnie w policzek. – Wydawałaś się być zdenerwowana przez telefon. – Powiedział biorąc do ręki menu.
-Najpierw coś zamówmy, bo umieram z głodu. – Uśmiechnęłam się lekko. – Stek, puree z ziemniaków i surówki?
-Pasuje. – Odparł wołając kelnera. – Poproszę pozycję 24. Oby dwa steki medium well oraz dwa razy sok pomarańczowy.
-Jak poszło spotkanie? – Zapytała podpierając głowę na łokciu.
-Owocnie. – Uśmiechnął się odkładając telefon na stół. – Lepiej mów, co ustaliłaś.
-Owszem, mam siostrę. Bliźniaczkę. Jednak została adoptowana będąc jeszcze w szpitalu. Byłam w nim, chciałam się czegokolwiek dowiedzieć, ale nie udzielili mi żadnych informacji oprócz tego, co już wiem.
-Przepraszam, że nie mogłem być tam z Tobą…-szepnął łapiąc mnie za dłoń.
-Przecież nic się nie stało. – Uśmiechnęłam się gładząc jego kłykcie. – Jednak mam do Ciebie prośbę.
-Co tylko zechcesz.
-Potrzebuję Candice i jej znajomości…
-Słucham? – Spojrzał na mnie zdezorientowany. – Po co Ci ona?
-Udało jej się dotrzeć do wszystkich moich dokumentów. Większość z nich była stąd. Musi mieć tu jakieś znajomości, a skoro je ma to może oni ustalą gdzie jest moja siostra.
-Kochanie. Naprawdę? Wiem, że Ci na tym zależy, ale bratać się z wrogiem? Ona Cię skrzywdziła. Mnie. Nas.
-Wiem. – Odparłam cicho. – Jednak to moja jedyna opcja, a inaczej wrócę do Chicago z myślą, że mam siostrę i znam tylko jej imię.
-Dobrze. – Powiedział po chwili wzdychając. – Zadzwonię do niej jak zjemy, ok?
-Dziękuje. – Uśmiechnęłam się i akurat kelner przyniósł nasze zamówienie. – Dzwoniłam do Bec, kiedy na Ciebie czekałam, mówi, że tęskni za nami, a zwłaszcza za Twoim portfelem. – Zaśmiałam się.
-Cała Becky. Ona nie widzi ojca, rozumiesz? Ona widzi 50$ na nóżkach wchodzące do domu.
-Jesteś całkiem zgrabny jak na 50$.
-Dziękuje, doceniam Twoją opinie. – Zmrużył oczy. – Na co potrzebuje tym razem?
-Nie pytałam, po prostu przelałam jej 200$. – Wzruszyłam ramionami.
-Czy Ty rozpieszczasz moją córkę?
-Oczywiście, teraz tak jakby jest i moją córką. – Puściłam mu oczko krojąc stek. – Dodatkowo wieczorem, piątego grudnia jest Twoje przyjęcie urodzinowe, w restauracji. Twoja mama wszystko zorganizowała i podobno jest podniecona jakby, co najmniej wyprawiała wesele.
-Cała ona. – Podsumował wywracając oczy. – Muszę kupić jakiś nowy garnitur?
-Owszem, a ja sukienkę. – Zaśmiałam się. – To będzie wieczór pełen wrażeń, wiesz? Powiemy wszystkim o nas, Bec przedstawi swojego chłopaka, a dodatkowo powiem, że znalazłam siostrę.
-Niezapomniane urodziny. – Uśmiechnął się popijając sok.

***


-Skarbie. – Wołałem idąc szybkim krokiem za Julią.
-Ian no szybko. Jestem na obcasach, a idę szybciej od Ciebie. – Mruknęła idąc przed siebie. Pokiwałem tylko znacząco głową i niczym pies z podkulonym ogonem szedłem za nią. Zadzwoniłem do Candice zrzucając na nią obowiązek znalezienia Julii siostrę. Godzina czekania. Najdłuższa w moim życiu, ale…opłaciła się. Chwilę po osiemnastej dostałem jej nazwisko oraz adres. Jessica Drake.
-To tutaj. – Powiedziała Julia zerkając to na kartkę to na śnieżnobiały domek na przedmieściach. Pchnąłem brązową furtkę puszczając ją przodem. Szła wyjątkowo wolno i niepewnie. Powolnym krokiem wchodziła po kilku, drewnianych schodach rozglądając się badawczo.
-Chyba nikogo nie ma…-szepnęła po pewnym czasie. Zapukała ponownie do drzwi, ale na marne.
-Jessica? Nie wzięłaś kluczy? Chodź tu skarbie, dam Ci zapasowy komplet. – Usłyszeliśmy za swoimi plecami. Spojrzałem na Julię, ona na mnie i odwróciliśmy się do dochodzącego nas głosu. – Chodź, chodź kochana. Zaparzyłam właśnie bezkofeinową kawę.
-Pani mówi do mnie? – Zapytała Julia schodząc ze schodów. – Ja…
-Oh, mogłaś przyjść i poprosić o klucze, wiesz, że jeszcze nie śpię. – Powiedziała starsza kobieta stojąca przy płocie rozdzielającym dwie działki.
-Ja nie jestem Jessica. – Podjęła próbę brunetka podchodząc do płotu. – Jestem Julia, jej siostra.
-O mój boże…- powiedziała zdziwiona. – Jesteście takie same.
-Wie Pani gdzie znajdę siostrę?
-Owszem, jest w pracy. Zaraz podam panience adres. – Powiedziała idąc w stronę domu. – Proszę, to niedaleko stąd. – Powiedziała wyciągając w moją stronę dłoń ze złożoną karteczką.
-Dziękuje Pani ślicznie. – Odparła. – Dziękuje za pomoc.
-Chcesz iść czy zamówić nam taksówkę? – Zapytałem obejmując ją ramieniem.
-Przejdźmy się. – Szepnęła chowając karteczkę do kiszeni. Całą drogę szliśmy w milczeniu, objęci i pochłonięci myśleniem. Bar „U Bill ‘a” faktycznie był niedaleko od miejsca zamieszkania Jess. Weszliśmy do środka rozglądając się.
-Tam jest wolny stolik. – Powiedziała Julia wskazując mi miejsce pod ścianą. Usiedliśmy na drewnianych krzesełkach i rozglądaliśmy się badawczo po lokalu. Bar był w 80% z drewna. Drewniane stoliki, krzesła, ściany, bar. Wszystko było wyjątkowo przytulne pomimo gwaru, zapachu spalonego oleju i piwa unoszącego się w powietrzu. Za barem stał łysy, gruby i dobrze po pięćdziesiątce mężczyzna – Bill. Zapewne właściciel tego miejsca. Między stolikami zgrabnie poruszały się kelnerki z gładko upiętymi włosami, w żółtych spódniczkach i białych fartuszkach zawiązanych w pasie.
-Chyba jej nie ma. – Mruknęła Julia wyrywając mnie z zamyślenia.
-Może pójdę się o nią zapytać?
-Co powiesz? Przepraszam, moja dziewczyna szuka swojej siostry bliźniaczki? Wezmą Cię za głupiego.
-Trudno. Dla Ciebie wszystko. – Zaśmiałem się łapiąc ją za dłoń.
-Witamy w barze „U Bill ‘a” co podać? – Obok nas nie wiadomo, kiedy stanęła jedna z kelnerek, która jeszcze chwilę temu krzątała się między stołami. –Jessica? Szef jest wściekły, że się spóźniasz, a Ty sobie jesz właśnie kolację? – Burknęła oburzona chowając notesik za fartuszek.
-Nie jestem Jessica. Jestem Julia, jej siostra bliźniaczka. – Uśmiechnęła się delikatnie, a jej wzrok wręcz błagał o zrozumienie.
-Przestań się wygłupiać, nie będę znowu bronić Ci tyłka. –Mruknęła odwracając się. Właśnie w tym momencie drzwi do baru się otworzyły.
-Szefie! Przepraszam za spóźnienie, straszne korki. – Usłyszałem i od razu spojrzałem na Julię, która jak zaklęta patrzyła w tamtym kierunku.

-To ona. – Szepnęła cicho ze łzami w oczach.