sobota, 26 marca 2016

5.

18 październik.

Przebudziłam się chwilę przed ósmą, ale miałam jeszcze ochoty wstawać z łóżka. Leżałam przykryta po uszy myśląc o wczorajszym wieczorze. Miałam wrażenie, że wszyscy byli dla mnie wyjątkowo mili. Rebecca miała racje – cała rodzina jest przesympatyczna i bardzo ciepła. Pani Somerhalder wydawała się być mną najbardziej zainteresowana. Poznałam siostrę Iana – Emmę i jej dwie córki. Meghan jest zupełnie taka jak Bec, co oczywiście tłumaczy fakt, dlaczego tak świetnie się dogadują. Melissa jest dość nieśmiała, ale w końcu przełamała się do mnie i z łatwością odpowiadała na moje pytania. Paul i Pheobe tak jak i Daniel z żoną są bardzo pozytywnymi ludźmi zresztą tak samo jak Bonnie – jak się dowiedziałam jest najlepszą przyjaciółką Iana. Zdecydowanie wczorajszy wieczór udał się na 5+ no i oczywiście posypała się masa komplementów odnośnie dań, które przygotowałam. Wsunęłam kapcie na stopy i powoli zeszłam na dół. Usłyszałam grający telewizor w salonie. Weszłam po cichu do kuchni, w której przy wysepce siedział elegancki Ian.
-Dzień dobry. – Powiedziałam cicho.
-Witam. – Uśmiechnął się. –Obudziłem Panią?
-Nie. – Odwzajemniłam uśmiech. – Chociaż mógł Pan mnie obudzić, przygotowałabym śniadanie. – Spojrzałam na niego widząc stojący pusty talerz przed nim.
-Potrafię zrobić sobie kawę i pożywną kanapkę, proszę się nie martwić.
-Rozumiem. – Powiedziałam nieśmiało czując ja policzki robią się czerwone.
-Niedługo jadę do firmy. Mam do Pani prośbę.
-Słucham? – Zapytałam nalewając do szklanki soku.
-Tutaj są klucze i dokumenty do samochodu. Range Rover jest do Pani dyspozycji. Dzieci mają szkołę oraz przedszkole dopiero od następnego poniedziałku, a więc rodzina chce spędzić z nimi jak najwięcej czasu.
-Rozumiem. – Przytaknęłam patrząc na niego uważnie.
-Prosiłbym, aby spakowała Pani Bells na dwa-trzy dni i zwiozła ją do mojej mamy. Sebastian też chce do niej pojechać, oczywiście, jeżeli to nie problem.
-Nie ma problemu. – Uśmiechnęłam się. – Coś jeszcze?
-Tak. Przy okazji drogi do mojej matki zajechać po Melisse, a w drodze powrotnej po Meghan, która chce przyjechać do Becky. Myślę, że to wszystko. – Uśmiechnął się dopijając kawę.
-Dobrze. – Powiedziałam zerkając jak mocuje się z krawatem. – Może pomogę?
-Potrafi Pani? – Spojrzał na mnie, a po chwili podszedł w moją stronę. Był sporo wyższy ode mnie, zresztą to nic dziwnego biorąc pod uwagę fakt, że mam ledwo 160cm wzrostu. Pomimo drżenia dłoni zawiązałam krawat czując jak oczy moje pracodawcy skupiają się na mojej twarzy.
-Proszę. – Uśmiechnęłam się podnosząc na niego wzrok.
-Jest Pani moim aniołem. – Zaśmiał się wyciągając z kieszeni portfel. – Proszę, tutaj jest karta dla Pani i pin. W razie potrzeby zatankowania, kupienia czegoś dla Pani czy dzieci albo zrobienia zakupów proszę się nie krępować. – Dodał zabierając z hokera marynarkę.
-Miłego dnia.
-Nawzajem. – Odparł uśmiechając się delikatnie.

***

-Już jedziecie? – Zapytałem widząc przed domem dziewczyny i Julię. Czarne leginsy podkreślały jej nogi, a górę jej ciała zakrywała tylko bordowa bluzka.
-Tak, maraton zaczyna się za czterdzieści minut, akurat zdążymy dojechać i zająć miejsca. – Powiedziała Becky całując mnie w policzek.
-Cześć wujek. – Powiedziała Meg całując drugi policzek i idąc za kuzynką.
-Proszę uważać na drodze, trochę wilgotno. – Uśmiechnąłem się w stronę Julii i wszedłem do domu. Nienaganna czystość otaczała mnie z każdej strony. Wszedłem od razu do swojego gabinetu rzucając teczkę na biurko. Miałem dziś ciężki dzień, ale nareszcie mogę odpocząć. W pracy dużo myślałem o tym żeby poznać trochę lepiej opiekunkę moich dzieci. W końcu mieszkamy pod jednym dachem i miło by było wiedzieć o niej coś więcej niż to, że ma na imię Julia. Pomyślałem o kolacji, ale nie wiem nawet, co ona lubi. Wyciągnąłem telefon i szybko wystukałem wiadomość do córki: „TAJNE. Ulubione danie Julii?;)”. Ściągnąłem marynarkę i po chwili dostałem odpowiedź: „MILCZĘ. Sushi i białe wino. Randka? Nie jesteś za stary? Xoxo”. Śmiałem się sam do siebie i odpisałem: „ZAMILKNIESZ NA AMEN. Pogadamy jutro młoda panno, pokaże Ci jak dobija mnie moja STAROŚĆ. Kocham Cię:*”. Miałem jakieś pół godziny na zorganizowanie wieczorka zapoznawczego. Na szczęście dziesięć minut od naszego domu jest miła, przyjemna restauracja sushi. Kilka minut przed siódmą usłyszałem jak frontowe drzwi się otworzyły. Kroki Julii od razu skierowały się w stronę kuchni.
-Oh, nie wiedziałam, że Pan tu jest. – Powiedziała zmieszana poprawiając włosy.
-Czekałem na Panią. – Uśmiechnąłem się ściągając krawat i odpinając dwa górne guziki koszuli.
-Na mnie? Coś się stało?
-Nie. Spokojnie. Przygotowałem kolację. – Wskazałem gestem na wysepkę kuchenną, na które stało białe wino z towarzystwie dwóch kieliszków oraz dwa talerze i deska z sushi.
-Kolację? – Patrzyła zdezorientowana to na mnie to na jedzenie. – Ja…
-Proszę, niech Pani zje ze mną. – Uśmiechnąłem się przyjaźnie.
-Dobrze. – Odpowiedziała po chwili siadając na hokerze. – Skąd Pan wiedział?
-Mam całkiem pomocną córkę. – Zaśmiałem się nalewając wina. – Chciałbym lepiej się z Panią poznać, w końcu mieszkamy pod jednym dachem. – Podałem jej kieliszek.
-Rozumiem. – Uśmiechnęła się. – W takim razie za wspólny dach. – Dodała przechylając w moją stronę kieliszek.
-Za wspólny dach. – Przechyliłem swój delikatnie stukając jej szkło i upiłem łyk trunku. – Proszę mi opowiedzieć coś o sobie.
-Niewiele mogę powiedzieć. – Zaśmiała się nerwowo odkładając kieliszek na blat i łapiąc pałeczkami kawałek sushi. – Urodziłam się w Wielkiej Brytanii. Jestem sierotą. Wychowywałam się w domu dziecka do ukończenia pełnoletności. – Powiedziałam biorąc kęs.
-To tłumaczy Pani cudowny akcent. – Uśmiechnąłem się jednak w głębi duszy byłem zaszokowany. Dzieci nigdy mi o tym nie wspominały.
-Dziękuje. – Odwzajemniła uśmiech. – W domu dziecka, które prowadziły siostry zakonne zrodziła się moja pasja do gotowania. Skończyłam szkołę, zrobiłam kursy i wyruszyłam w świat.
-Rozumiem. – Powiedziałem przełykając sushi. – Próbowała Pani kiedyś odnaleźć biologicznych rodziców?
-Myślałam o tym zaraz po opuszczeniu domu dziecka. Jednak potem moje życie było jedną wielką przygodą. Jednego dnia byłam w jakimś miejscu, a następnego byłam gdzieś indziej. Nie było czasu myśleć o przeszłości. – Odpowiedziała cicho patrząc w swoje dłonie. – Potem wylądowałam w Nowym Yorku. Odnalazłam przyjaciółkę i zaczęłam pracę u Pani Anastasi.
-Przyjaciółkę?
-Tak. – Uśmiechnęła się tak jakby to wspomnienie było jednym z najlepszych wspomnień. – Wychowywałyśmy się razem w domu dziecka, jednak w wieku czternastu lat została adoptowana i nasz kontakt się urwał.
-Pani nie miała tyle szczęścia…-powiedziałem cicho czując ogromny smutek.
-Nie miałam, ale szczęście uśmiechnęło się do mnie później. Pokochałam Pana dzieci z wzajemnością. Poczułam, że w końcu znalazłam swoje miejsce na ziemi. Przymykałam oko na to jak byłam traktowana przez Pana eks żonę, bo to one dawały mi siłę. Kiedy Pani Anastasia mnie zwolniła zawalił mi się świat. Nie miałam dokąd iść pomimo tego, że moja przyjaciółka zaoferowała mi pomoc zrozumiałam, że tak naprawdę nie mam nic. To właśnie dzieciaki stały się dla mnie rodziną. – Powiedziała drżącym i łamiącym głosem. Złapałem ją za dłoń delikatnie masując jej kłykcie. Podniosła na mnie zaszklone oczy uśmiechając się delikatnie. Potrzebowała takiej czułości i wsparcia.
-Cieszę się, że może Pani dalej uczestniczyć w ich życiu. W naszym życiu i tworzyć z nami w jakiś sposób rodzinę. – Uśmiechnąłem się puszczając jej dłoń.
-Tyle o mnie. – Otarła policzek patrząc na mnie. – Proszę mi teraz opowiedzieć o sobie.
-Pewnie moja najstarsza córka powiedziała Pani wszystko.
-Chcę usłyszeć to od Pana. – Zaśmiała się upijając wino.
-W takim razie…-poprawiłem się na hokerze przekręcając bardziej w jej stronę. – Mój tata zmarł na zawał, gdy miałem 23 lata. Przepisał na mnie i mojego brata firmę deweloperską. W między czasie wiodłem cudowne życie ze swoją eks małżonką i prowadziłem biznes na szczyt. Zająłem się pracą, małżeństwo zaczęło się sypać aż doszło do rozwodu. Mam całkiem nudne życie, jestem nudnym człowiekiem. Pracuję, lubię to, znam się na tym i nie mam oprócz tego nic innego do roboty. Mój brat jest moim wspólnikiem, moja siostra pomaga nam od czasu do czasu jednak ona wolała swoją żyłkę do biznesu przełożyć na swój własny sklep jubilerski, który okazał się być strzałem w dziesiątkę. No i Paul, którego poznałaś jest również moim wspólnikiem. Jak widzisz, rodzinny biznes, który mam nadzieję po mnie będzie prowadził Sebastian. – Uśmiechnąłem się nalewając w między czasie wina.
-Dlaczego jest pan sam? – Zapytała nagle obracając w dłoni lampkę wina.
-Tak jest lepiej. Dla mnie i mojej potencjalnej partnerki. – Odpowiedziałem zwięźle. – Za co pijemy teraz? – Zapytałem unosząc lampkę.
-Za długą noc, która jest przed nami i naszymi zwierzeniami. – Uśmiechnęła się.


 __
W związku z zbliżającymi się Świętami chciałabym Wam życzyć wszystkiego co najlepsze! Dużo uśmiechu, słońca, radości i spełnienia wszystkich marzeń :)