23 październik.
-Niech to szlag. – Zaklnęłem sam do siebie widząc jak
brudna woda ciurkiem wypływała z kranu przy wannie. Znowu awaria kanalizacji.
Muszę pamiętać, żeby zadzwonić do hydraulika. Wziąłem swoje ręczniki, szampon
wraz z kilkoma potrzebnymi rzeczami i poszedłem do toalety na piętrze. Od razu
otulił mnie słodki, zmysłowy zapach wody toaletowej Julii. Zdecydowanie widać,
że ta łazienka jest w posiadaniu kobiet – pełno kosmetyków, suszarki, lokówki,
prostownice. Rozłożyłem szklaną ściankę i wziąłem naprawdę szybki prysznic. Mam
dziś ważne spotkanie i nie mogę się spóźnić, a chciałbym jeszcze zjeść
śniadanie. Wysuszyłem szybko włosy, ogoliłem się, założyłem bokserki i już
miałem wychodzić, gdy nagle drzwi do łazienki się otworzyły.
-O mój boże. – Julia od razu zasłoniła oczy wycofując
się. – Co Pan tu robi?
-Mieszkam. – Zaśmiałem się widząc jej zażenowanie i
czerwone poliki. – W łazience na dole jest awaria, zadzwonię potem do
hydraulika. – Dodałem wrzucając ręczniki do kosza.
-Przepraszam. – Bąknęła pod nosem zerkając przez szparę
między palcami.
-Nie ma za co. – Stanąłem naprzeciwko niej zabierając jej
dłonie z twarzy. – Miłego dnia. – Uśmiechnąłem się zalotnie całując ją w
policzek.
-Mi…miłego dnia. – Zająkała się chowając szybko w
łazience. Bawiły mnie takie sytuacje jak te, ale z drugiej strony rumieniąca
Julia miała w sobie coś naprawdę podniecającego. Zastanawiałem się czy w innych
życiowych kategoriach także bywała wstydliwa.
***
Ten człowiek mnie kiedyś
wykończy. Specjalnie wyszedł prawie nagi z tej łazienki, na pewno. Z drugiej strony
takie widoki z rana zasługują na wysoką notę. W życiu bym się nie spodziewała,
że facet przed czterdziestką, biznesmen z trójką dzieci może mieć tak
fantastyczne ciało! Boże, Julia, o czym Ty myślisz. W łazience unosiła się
wciąż para wodna i…jego zapach. Tak głęboko trafiał w moje nozdrza powodując,
że moje kolana robiły się miękkie. Zaśmiałam się w duchu ze swojej głupoty i
weszłam do wanny. Po niedługiej kąpieli ubrana w krótkie spodenki, czarną
koszulkę i białe trampki zbiegłam na dół. W kuchni przy wysepce siedział Ian
ubrany w garnitur czytając gazetę i jedząc śniadanie. Obok niego stał drugi
talerz z kanapkami i herbata.
-Dobrze, że Pani jest. Dziś ja
zrobiłem śniadanie. – Powiedział wciąż patrząc w gazetę. Usiadłam nieśmiało
obok niego.
-Dziękuje. – Powiedziałam
cicho biorąc kanapkę w dłoń.
-Nie ma za co. – Odparł lekko
popijając kawę. Ktoś z boku na pewno pomyślałby, że jesteśmy po porannej kłótni
i w życiu nie spodziewałby się faktu, iż jestem zawstydzona nakryciem swojego
pracodawcy prawie, że nago w łazience, do której nigdy nie przychodził.
–Wyspała się Pani?
-Tak, dziękuje. A Pan? – Zapytałam
grzecznie pijąc herbatę.
-Tak, dziękuje. – Odparł.
Komizm całej tej sytuacji rozbrajał nie tylko mnie. Widziałam kątem oka, że na
twarzy bruneta maluje się delikatny uśmiech.
-Smakuje Pani herbata?
-Tak, a Panu kawa? – Powstrzymywałam
śmiech.
-Świetna.
-Chleb dobry?
-O tak, zupełnie jak szynka. –
Powiedział poważnie odstawiając filiżankę. –Po drodze z pracy zajadę po dzieci,
nie musi Pani dziś wychodzić z domu.
-To dla mnie żaden problem.
-Paskudna pogoda, szkoda by
było gdyby przeziębiły się takie nogi. – Powiedział przekładając stronę gazety.
-Proszę się nie martwić o moje
nogi, umiem o nie zadbać. – Odgryzłam się.
-Nie wątpię jednak z kolana
leci Pani krew. Uciekam do pracy, dziękuję za miłe śniadanie. – Uśmiechnął się
pod nosem składając gazetę i nawet nie patrząc na mnie wyszedł z kuchni.
Spojrzałam od razu na kolano – faktycznie, krew. Skubany, kiedy zdążył obczaić
moje nogi?!
***
-Masz wyjątkowo dobry humor. – Zauważył Paul w drodze do
firmy.
-Wyspałem się. – Odparłem lekko patrząc na drogę.
-Spałeś sam czy może z czarującą opiekunką Twoich dzieci?
-O co Ci chodzi? – Zaśmiałem się zerkając na niego.
-Widzę jak pożeracie się wzrokiem przy każdej możliwej
okazji. – Odpowiedział bawiąc się telefonem. – Myślałem, że Pan czarujący w
końcu złowił rybkę na swoją magiczną wędkę.
-Czekam aż rybka złapie za przynętę. To bardzo
samowystarczalna rybka.
-Czyli jednak?
-Co? – Spojrzałem na niego.
-Pan czarujący ma ochotę na romans z opiekunką. –Zaczął
się śmiać. – Epickie.
-Bujaj się, nie będę z Tobą o tym gadać. Jesteś gorszy
niż moja matka. – Wywróciłem oczami.
-Powiem jej, jakie okrutne zdanie ma o niej jej własny,
rodzony syn.
-Jesteś gorszy niż sraczka.
-Wypraszam sobie. Nie chce być gorszy, chce być we
wszystkim najlepszy! – Śmiał się. – Tak sobie myślę czy się nie oświadczyć
Pheobe.
-Stary, kosmici Cię w nocy porwali? – Spojrzałem nagle na
niego. –Myślałem, że ten moment nigdy nie nastanie.
-A jednak. – Odciął się z uśmiechem patrząc w okno.
***
Zegar wskazywał już dwudziestą. Rebecca jak zawsze
postanowiła ulotnić się z domu i pojechała do swojej kuzynki. Sebastian czytał
komiksy w swoim pokoju, a Ian siedział zamknięty w gabinecie. Siedziałam na
wystającej części kanapy czytając książkę. W salonie panował półmrok, który
oświetlała jedynie mała lampka tuż nad moją głową.
-Niuniu…-do salonu weszła zaspana Bells tuląc misia.
-Co się stało królewno? – Zamknęłam książkę patrząc na
nią.
-Boli mnie brzuszek. – Powiedziała cicho wchodząc na
kanapę. – Przytulisz mnie?
-No chodź. – Uśmiechnęłam się wyciągając ręce. – Myślisz,
że kakao wyleczyłoby Twój brzuszek? – Zapytałam tuląc ją do siebie.
-Tak. – Spojrzała na mnie. – Bajka też by pomogła. – Powiedziała
słodko bawiąc się moimi włosami.
-To ja mam propozycję. Leć po swój kocyk do pokoju, a ja
włączę bajkę i zrobię dla Ciebie czekoladowe lekarstwo. – Pocałowałam ją w
głowę. Uśmiechnęła się szeroko i pobiegła po kocyk. Kiedy wróciłam z kuchni z
kakao już siedziała na kanapie czekając na bajkę. Usiadłam w poprzedniej
pozycji. Belle po wypiciu napoju położyła głowę na moich udach i tuląc misia
zapatrzyła się na myszkę miki w telewizji. Okryłam ją kołdrą i gładząc po głowie
wróciłam do czytania książki.
***
Zmęczenie brało nade mną górę.
Od kilku godzin siedziałem z nosem w papierach nie wychodząc z gabinetu. Myślę,
że na dziś starczy pracy. Nawet nie rozebrałem się z garnituru. Jedynie
marynarka i krawat leżą na kanapie. Zamknąłem laptopa, zgasiłem światło i
opuściłem pomieszczenie. W drodze do kuchni zauważyłem, że w salonie pali się
światło. Wszedłem do środka i uśmiechnąłem się sam do siebie. Julia gładziła
włosy śpiącej obok niej Bells. W telewizji po cichu leciały bajki, a sama
brunetka z zaciekawieniem czytała książkę.
-Może zaniosę ją do łóżka? – Zapytałem po cichu.
-Nawet nie wiem, kiedy zasnęła. – Odszepnęła zamykając
książkę. Podszedłem po cichu do śpiącego aniołka i na rękach zaniosłem ją do
jej łóżka. Wracając zaszedłem do kuchni biorąc dwie lampki czerwonego wina.
-Śpi? – Spojrzała na mnie podciągając nogi pod brodę.
-Jak zabita. – Uśmiechnąłem się podając jej lampkę.
Odwzajemniła uśmiech upijając łyk. Usiadłem obok niej zarzucając nogi na
stolik. Oparłem się wygodnie o poduszki zamykając oczy. Poczułem na sobie wzrok
Jules. Przekręciłem głowę patrząc na nią uważnie.
-Wygląda Pan na zmęczonego. – Powiedziała cicho sącząc
trunek.
-Ciężki dzień. – Uśmiechnąłem się delikatnie. – Jak Pani
minął dzień?
-Spokojnie, a nawet nudno. Rozglądałam się za dodatkowymi
zajęciami dla dzieciaków, w Nowym Yorku mieli zajęty praktycznie każdy dzień.
-Jest Pani niezastąpiona. – Spojrzałem na nią wypijając
resztkę wina i podnosząc się do pozycji siedzącej.
-Same komplementy. – Zaśmiała się cicho odstawiając pustą
lampkę na stolik. – Pójdę chyba do łóżka, jutro mam do zrobienia kilka rzeczy.
– Przeciągnęła się ziewając. Nachyliłem się całując ją w policzek. Zastygła w miejscu,
gdy moja ręka spoczęła na jej policzku. Zatrzymałem się na chwilę przy jej
twarzy. Delikatna woń jej perfum otulała moje nozdrza. Musnąłem jej usta, a one
rozchyliły się pod ciepłem moich ust. Zamknęła oczy oddychając szybko.
Przyciągnąłem ją bardziej do siebie. Podniosła nagle powieki opierając dłonie o
moją klatkę piersiową. Jej oczy wpatrywały się w moje. Błyszczały. Pocałowałem
ją tym razem pewnie i zdziwiłem się, gdy z równą pewnością oddała ten
pocałunek. Po chwili pożądanie wzięło górę i nie mogłem się powstrzymać przed
niczym. Jednym ruchem pociągnąłem ją na swoje kolana. Usiadła na mnie w
rozkroku kładąc dłonie na moim karku. Całowaliśmy się z jeszcze większą
zachłannością. Moje dłonie szalały po jej ciele chcąc dotknąć każdy możliwy
skrawek. Wsunąłem ręce pod czarny materiał jej koszulki i zwariowałem, gdy
okazało się, że nie ma na sobie stanika. Przywarła do mnie jeszcze bardziej,
kiedy palcami jeździłem po jej żebrach. Pieściła językiem mój język ze
stuprocentową dokładnością. Ścisnęła mocno moje ramie, gdy kciukami
przejechałem po jej twardych sutkach. Podobało jej się to, a na mnie działało
ze zdwojoną siłą. Już miałem ją zabrać do sypialni, gdy usłyszeliśmy szloch.
-Bells. – Szepnęła odrywając się ode mnie. W jednej
chwili czar prysł, a ona pośpiesznie wstała ze mnie i pobiegła na górę.
Dziesięć minut później dostałem od Julii wiadomość. „Miała koszmar, będę dziś z
nią spać. Dobranoc P. Somerhalder.”.
***
-Niuniu…-szepnęła Bells.
-Tak skarbie?
-Zostaniesz ze mną już na zawsze? – zapytała cicho
wtulając się w moją pierś.
-Nie wiem maleńka. Życie jest pełnie niespodzianek,
wiesz? Czasami jak coś zaplanujemy niekoniecznie może się udać. Nie mogę Ci
obiecywać złotych gór, bo nie chce żebyś się na mnie zawiodła kiedy coś się nie
uda.
-Rozumiem. – powiedziała smutno.
-Nie smuć się. – pocałowałam ją w czoło. – Ciesz się tym
co jest tu i teraz, dobrze?
-Dobrze niuniu. – podniosła głowę całując mnie w
policzek. – Kocham Cię.
-Ja Ciebie też kocham księżniczko, śpij już. – okryłam ją
kołdrą mocniej do siebie tuląc. Zaskakiwała mnie każdego dnia – swoją
szczerością, odwagą i pomysłowością. Kochałam ją najmocniej na świecie, była
dla mnie jak córka i z całą pewnością wskoczyłabym za nią w ogień, bez dwóch
zdań.
Po lewej stronie bloga możecie zobaczyć dom Pani Somerhalder - mamy Iana.