Zegar wskazywał blisko dziesiątą w nocy. Stałam przy
hotelowym oknie owinięta w ręcznik i patrzyłam na rozciągający się krajobraz po
drugiej stronie. Tysiące myśli kłębiło się w mojej głowie i nie byłam w stanie
ich poskromić. Spotkanie z moją siostrą przebiegło zupełnie inaczej niż to
sobie wyobrażałam. Myślałam, że rzucimy się sobie na szyję płacząc i wyrzucając
z siebie lawinę słów, a zamiast tego dostałam tylko chłodne spojrzenie i kilka
gorzkich słów. Jessica nie była skłonna do rozmowy ze mną, ba…nie wysłuchała
żadnego mojego zdania. Zrezygnowana po kilku próbach zostawiłam jej szefowi
swój numer i wspólnie z Ianem opuściłam w milczeniu bar. Miałam ochotę usiąść i
popłakać się jak dziecko, ale wiedziałam, że to i tak nic nie zmieni. Jutro w
nocy będę już w samolocie do domu z myślą, że zrobiłam wszystko, co w mojej
mocy.
-Wszystko dobrze? – Usłyszałam za sobą, a chwilę potem
poczułam Iana dłonie na swoich ramionach.
-Tak, dobrze…-szepnęłam przylegając do niego plecami.
-Jesteś cała zimna. – Mruknął obejmując mnie ramionami i
całując w czubek głowy. – Czemu nadal stoisz w ręczniku?
-Zamyśliłam się. – Odparłam gładząc jego przed ramie. –
Teraz mi cieplej, kiedy jesteś obok.
-Miło mi to słyszeć. – Zaśmiał się muskając moje ucho. –
Na pewno wszystko ok?
-Tak. – Odwróciłam się w jego stronę muskając jego usta.
– Cieszę się, że jesteś ze mną, wiesz? – Objęłam jego twarz w dłonie.
-Przecież wiesz, że dla Ciebie zrobiłbym
wszystko…-szepnął przyglądając mi się uważnie. Uśmiechnęłam się w odpowiedzi i
położyłam głowę na jego nagiej klatce piersiowej obejmując w pasie. Przytulił
mnie do siebie mocniej i bez słowa, co jakiś czas muskał moje włosy.
-Głodna? – Zapytał po chwili.
-Nie. – Wspięłam się na palcach całując jego delikatne
usta. Byłam szczęściarą. Miałam przy sobie największy skarb. Jego. Chociaż
wyjazd tutaj był jednym, wielkim rozczarowaniem to i tak byłam szczęśliwa, że
miałam przy sobie Iana. Niesamowite jest to jak w tak krótkim czasie ktoś
zupełnie nam obcy może w jednej chwili stać się kimś wyjątkowym i
najważniejszym.
-Kocham Cię. – Szepnęłam patrząc mu w oczy. Złapał mnie
za biodra i w odpowiedzi pocałował mnie w jeden z najcudowniejszych sposobów.
Popchnęłam go delikatnie w stronę łóżka przy okazji rzucając jego ręcznik wraz
z moim na fotel. Uśmiechnął się delikatnie, gdy usiadłam na nim. Był
najprzystojniejszym mężczyzną pod słońcem. Moim mężczyzną. Odrzuciłam włosy na
plecy i pochyliłam się nad nim. Obserwował każdy mój ruch, ale gdy moje usta
przyległy do jego szyi stracił czujność. Zacisnął dłonie na moich pośladkach
dysząc ciężko. Wiedziałam, że to lubi i z całkowitą premedytacją
wykorzystywałam to. Zsunęłam się sprawnie w dół językiem zahaczając każdy
mięsień na jego brzuchu. Spojrzałam mu w oczy, które rozbłysły, gdy jego
męskość wpasowała się w moją dłoń. Płynnymi ruchami przesuwałam nią w górę i
dół wydobywając z Iana ciche pomruki. Nie musiałam czekać zbyt długo, aby jego
członek sterczał w gotowości. Oplotłam usta wokół różowej główki i zaczęłam
delikatnie ssać. Nie śpieszyłam się. Ian wyginał się z rozkoszy, a mi jak
najbardziej odpowiadała ta „zabawa”. Lizałam, ssałam i masowałam na zmianę
obserwując zachowanie bruneta. Poczekałam jeszcze chwilę, aż ponownie stracił
czujność i szybkim ruchem znalazłam się tuż dan nim pozwalając, aby jego męskość
się we mnie wsunęła. Pochyliłam się nad nim łącząc nasze usta w jedność.
Powolnymi ruchami wchodził we mnie delikatnie trzymając mnie za biodra. Czułam
się jak bogini. Jego bogini. Przegryzłam delikatnie wargę prostując się.
Przyśpieszył pchnięcia i z zadowoleniem, które malowało się na jego twarzy
bacznie mnie obserwował. Opadłam dłonie o jego brzuch i jęcząc oddawałam się
tej błogiej chwili. Przesunął dłonie wzdłuż mojej talii zatrzymując je na
piersiach. Zamknęłam oczy, gdy jego pchnięcia przybierały na prędkości. Było mi
tak dobrze, że chciałam, aby ta chwila trwała wiecznie. Opadłam na niego
całując go zachłannie. Wiedziałam, że jest już blisko, gdy wchodził we mnie
mocniej i bardziej stanowczo. Wtuliłam się w jego szyję, aż po chwili zalała mnie
fala ciepła i rozkoszy. Drżeliśmy wspólnie w objęciach wyrównując oddechy. Jego
biodra przestały pracować, a ja leniwie podnosiłam się patrząc na niego.
-To było…niesamowite. – Zamruczał kładąc dłonie na moich
biodrach.
-Muszę przyznać Ci rację. – Szepnęłam muskając jego
żuchwę. – Pójdę pod prysznic. – Dodałam całując jego usta.
-Jeszcze z Tobą nie skończyłem. – Odpowiedział wysuwając
się ze mnie. Delikatnie przekręcił się tak, że teraz to ja byłam pod nim.
Zaczął całować moją szyję i delikatnie kciukiem szturchać sutek. Wsunęłam dłoń
w jego wilgotne włosy i wiłam się pod jego dotykiem. Uwielbiałam sposób, w jaki
obchodził się ze mną w łóżku. Delikatność, a zarazem stanowczość doprowadzała
mnie do szaleństwa. Znowu poczułam go w sobie. Nagle. Znienacka. Jęknęłam
głośno wyginając się w łuk. Szybko podtrzymał moje plecy i wchodząc we mnie
mocno całował moje piersi. Kiedy się kochaliśmy wręcz namacalnie można było
dostrzec jak się uzupełnialiśmy. Kiedy ja byłam na górze nasz seks był
delikatny i zmysłowy. Kiedy zaś leżałam pod nim był dziki i zachłanny. Byliśmy
idealni. Zarzuciłam mu nogi na plecy tym samym przyciągając go do siebie. Nie
potrafiłam być cicho. Krzyczałam wbijając paznokcie w jego umięśnione i napięte
plecy, kiedy on językiem bawił się moim sutkiem. Ostatnie szybkie pchnięcia.
Spięłam ciało wtulając się w mojego mężczyznę. Szczytowanie. Głośne jęki i my,
złączeni w jedność.
***
-Nie uwierzysz, w końcu spadł śnieg! – Usłyszałam przez
telefon podniecony głos Bec. Stałam właśnie na ruchomych schodach w jednym z
centrum handlowym. – Wracasz i bierzemy się za ozdobienie domu i ustrojenie
choinki. Już dawno powinno być to zrobione!
-Wiem, przepraszam. Przez ten wyjazd jesteśmy trochę do
tyłu, ale pojutrze ruszamy z robotą. Będziemy mieć najpiękniejszy dom w
okolicy, mówię Ci. – Śmiałam się.
-Jaką macie pogodę?
-Wiesz co, całkiem spoko.
Pada, ale mam na sobie tylko koszulkę i jeansową kurtkę, a więc nie jest znowu
aż tak zimno.
-Kupiłaś mi sukienkę?
-Właśnie chodzę po sklepach i
szukam, nie martw się kupie Ci coś ładnego. Będziecie jutro w domu?
-Nie. Z rana jedziemy z babcia
gdzieś tam gdzieś, nie wiem, co ona znowu wymyśliła. No i wiemy, że będziecie
zmęczeni, więc lepiej żebyście odpoczęli przed imprezką! Będzie super. Ja
przyjadę pod wieczór z Alexem, w końcu muszę założyć tę super sukienkę.
-Mm. Konfrontacja tatusia z
zięciem? Piękna sprawa.
-Weź. Alex jest tak przejęty…
Szkoda mi go, bo nie zna taty. – Zaśmiała się.
-Słuchaj młoda, ktoś się do
mnie dobija. Jak kupie sukienkę to wyślę zdjęcie, ok? Buziaczki, ucałuj
dzieciaki. – Rozłączyłam się przełączając tym samym na kolejną rozmowę.
-Halo? – Odebrałam.
-Julia?
-Tak, przy telefonie. Kto
mówi?
-Jessica. – Usłyszałam po
chwili. – Możemy się spotkać?
-Jasne. – Odpowiedziałam
szybko. – Gdzie?
-Dostosuję się do Ciebie.
-Jestem w centrum handlowym,
tym koło metra. Możemy się tutaj spotkać, na pewno mają jakąś kawiarnie bądź
restaurację.
-Jasne. Będę za pół godziny,
do zobaczenia. – Rozłączyła się szybko, nie dając mi szansy na odpowiedz.
Chciałam od razu zadzwonić do Iana, ale włączała się poczta.
„Jessica dzwoniła. Za pół
godziny się z nią widzę. Trzymaj kciuki. Kocham Cię.” Wysłałam szybko i weszłam
do jednego ze sklepów.
***
Czekałam w kawiarni na ostatnim piętrze centra.
Denerwując się wyginałam we wszystkie strony świata palce u dłoni, tak długo i
namiętnie, aż stawy zaczynały mnie coraz bardziej boleć. W ciągu kilku minut
zdążyłam przejrzeć kilkakrotnie ubrania, które kupiłam, a menu znałam chyba na
pamięć.
-Cześć. – Usłyszałam za swoimi plecami. – Wybacz
spóźnienie, korek. – Uśmiechnęła się delikatnie, kiedy obróciłam się w jej
stronę.
-Nie ma sprawy. – Uśmiechnęłam się. Nastała niezręczna
cisza. Nie wiedziałam czy powinnam ją przytulić, podać rękę czy udać, że czuje
się całkiem normalnie i jak gdyby nigdy nic pocałować ją w policzek. Na
szczęście, nie musiałam się więcej martwić i wbrew pozorom moja siostra rzuciła
mi się na szyję. Zaśmiałam się przytulając ją mocno i nawet nie wiem, kiedy z
moich oczu zaczęły lecieć łzy. Słyszałam, że ona też szlocha, ale nie miałam
serca się od niej oderwać.
-Usiądźmy. – Powiedziałam po chwili gładząc ją po
plecach. Wytarła szybko policzki i usiadła przy stoliku.
-Jesteś taka śliczna. – Powiedziała po chwili
przyglądając mi się.
-Ej. Wyglądamy tak samo. – Śmiałam się. –Jednak Ty
wyglądasz na młodszą, ale to pewnie przez jasne włosy.
-Przepraszam, że tak chłodno potraktowałam Cię wczoraj. –
Podjęła po chwili. – Byłam w szoku, ale chyba najbardziej zdziwił mnie fakt, że
i ja zostałam adoptowana. Nie wiedziałam. Nigdy. Dopiero Ty mnie o tym
uświadomiłaś.
-Nie wiedziałaś? – Zdziwiłam się patrząc na nią uważnie.
– Myślałam…
-Nie wiedziałam. Całe życie byłam wychowywana przez
cudownych rodziców, którzy niestety zginęli w wypadku kilka lat temu. Żałuję,
że nie możesz ich poznać. Kochałam ich tak bardzo, że nigdy nie zorientowałam
się, że może być coś nie tak. Dopiero rano, kiedy przejrzałam jeszcze raz
rodzinny album zauważyłam, że nie jestem ani trochę do nich podobna. Jednak
całe moje dzieciństwo wszyscy mówili mi, że nos mam po tacie, oczy po mamie tak
jak i uśmiech. Wiesz…ilekroć ktoś coś powtarza sama zaczynasz w to wierzyć, a
nawet zauważać.
-Przepraszam. Nie pomyślałam, że możesz nie wiedzieć.
-Nie przepraszaj, dobrze, że poznałam prawdę. –
Uśmiechnęła się.
-Co podać? – Zapytała kelnerka stając obok naszego
stolika.
-Herbatę owocową. – Powiedziałyśmy w tym samym czasie.
Spojrzałyśmy na siebie wymownie i wybuchłyśmy śmiechem.
-Mamy chyba coś wspólnego. – Zauważyłam, gdy kelnera
odeszła.
-Mamy sobie tyle do powiedzenia…
-Jednak mało czasu. W nocy wylatuje już do siebie. –
Powiedziałam smutno bawiąc się chusteczką.
-Jak to? Nie jesteś stąd?
-Nie. Mieszkam w Stanach, obecnie w Chicago. –
Uśmiechnęłam się.
-Naprawdę? O matko. Zazdroszczę. Zawsze marzyłam, aby tam
wyjechać.
-Ja też i to jedyne marzenie, jakie mi się spełniło. Mieszkałam jakiś czas w Nowym Yorku, od niedawna mieszkam w Chicago.
-Ja też i to jedyne marzenie, jakie mi się spełniło. Mieszkałam jakiś czas w Nowym Yorku, od niedawna mieszkam w Chicago.
-Ten chłopak, z którym byłaś wczoraj…Twój narzeczony?
Mąż?
-Chłopak, na razie. – Zaśmiałam się i wyjęłam portfel. –
To jego dzieci, a teraz w sumie już nasze. – Podałam jej zdjęcia. – To jest
Becky, najstarsza z całej trójki. Sebastian, a tutaj Bells, najmłodsza.
-Piękna trójka. Ładnie się ustawiłaś, taka młoda a już dzieci.
– Zaśmiała się.
-Dzieci dopiero się dowiedzą, że jestem ich macochą. –
Uśmiechnęłam się. – Burzliwe życie, skomplikowana sprawa. Kiedyś na pewno Ci opowiem, ale nie czas
teraz na to. Mamy do obgadania ponad 20 lat. Może coś zjemy? – Uśmiechnęłam się
szeroko biorąc do ręki menu.
***
-Spóźniłaś się. – Mruknąłem, kiedy Julia, w końcu
pojawiła się w hotelu.
-Przepraszam. – Powiedziała zasapana rzucając torby na
fotel. – Zagadałam się z Jessica.
-Co nie zmienia faktu, że spóźniłaś się prawie dwie godziny
na naszą kolację, którą w ostateczności odwołałem. – Powiedziałem odkładając
laptopa i opierając się o ramę łóżka.
-Mówiłam już, że przepraszam. – Powiedziała ściągając
buty. – Czas tak szybko leciał, że ani się obejrzałam, a nastał wieczór.
-Komórki nie mogłaś odebrać? Dzwoniłem, kilkakrotnie.
-No już nie złość się. – Powiedziała podchodząc do łóżka.
– Mamy całe życie na kolacje. – Uśmiechnęła się siadając na moich udach.
-Może i całe, ale ostatnią szansę na zjedzenie kolacji
mamy tutaj. – Westchnąłem kładąc ręce na jej biodrach. – Jak było? – Zapytałem
zrezygnowany.
-Cudownie! – Powiedziała podekscytowana całując mnie. –
Nie jesteś już zły? – Powiedziała słodko patrząc mi w oczy.
-Tylko trochę. – Zaśmiałem się lekko, bo doskonale
wiedziałem, że nie mogę się na nią długo złościć. – Porozmawiałyście sobie?
-Tak. – Powiedziała ściągając kurtkę. – Jednak czasu i
tak za mało, ale obiecałam, że połączę się z nią na skype, kiedy przylecimy do
domu. –Dodała zarzucając dłonie za moją głowę.
-Zmarzłaś? Masz zimne dłonie. – Powiedziałem okrywając
jej ramiona kocem.
-Trochę, musiałam przejść kawałek do hotelu, bo z tego
wszystkiego podałam zły adres. – Westchnęła kręcąc głową. – Rozmawiałam z Bec,
Twoją mamą i Emmą. Dzięki Bogu, że jesteśmy tutaj, bo tam jest jedno wielkie
urwanie głowy ze względu na Twoje urodziny.
-Poważnie? Mówiłem mojej mamie, że nie chce nic
wielkiego, jak zawsze nie słucha. – Mruknąłem pocierając uda brunetki. –
Głodna?
-Nie bardzo, wciąż jestem zestresowana dzisiejszym dniem.
– Przeciągnęła się ściągając koszulkę. – Pójdę wziąć długą kąpiel, dołączysz? –
Zapytała kokieteryjnie zsuwając ramiączko od stanika.
-Chyba nie mam ochoty…- powiedziałem ziewając. – Jestem
taki zmęczony.
-Oh. – Powiedziała zdziwiona. – Prześpij się, a ja się
ogarnę w między czasie.
-Prześpię się, z Tobą. – Uśmiechnąłem się jednym ruchem
odpinając jej stanik. – Musisz się zrekompensować za tę kolację. – Dodałem
całując jej szyję.
-Oczywiście Panie Somerhalder, z miłą chęcią. – Jęknęła
przegryzając moje ucho.
No i po wakacjach...moje były pełne emocji, pracy i wypełnione po brzegi tak, że określenie "czas wolny" to dla mnie jakaś abstrakcja. Jak minęły wasze wakacje? Co teraz - szkoła, studia, praca? :)
Pozdrawiam!