czwartek, 1 września 2016

31.

Zegar wskazywał blisko dziesiątą w nocy. Stałam przy hotelowym oknie owinięta w ręcznik i patrzyłam na rozciągający się krajobraz po drugiej stronie. Tysiące myśli kłębiło się w mojej głowie i nie byłam w stanie ich poskromić. Spotkanie z moją siostrą przebiegło zupełnie inaczej niż to sobie wyobrażałam. Myślałam, że rzucimy się sobie na szyję płacząc i wyrzucając z siebie lawinę słów, a zamiast tego dostałam tylko chłodne spojrzenie i kilka gorzkich słów. Jessica nie była skłonna do rozmowy ze mną, ba…nie wysłuchała żadnego mojego zdania. Zrezygnowana po kilku próbach zostawiłam jej szefowi swój numer i wspólnie z Ianem opuściłam w milczeniu bar. Miałam ochotę usiąść i popłakać się jak dziecko, ale wiedziałam, że to i tak nic nie zmieni. Jutro w nocy będę już w samolocie do domu z myślą, że zrobiłam wszystko, co w mojej mocy.
-Wszystko dobrze? – Usłyszałam za sobą, a chwilę potem poczułam Iana dłonie na swoich ramionach.
-Tak, dobrze…-szepnęłam przylegając do niego plecami.
-Jesteś cała zimna. – Mruknął obejmując mnie ramionami i całując w czubek głowy. – Czemu nadal stoisz w ręczniku?
-Zamyśliłam się. – Odparłam gładząc jego przed ramie. – Teraz mi cieplej, kiedy jesteś obok.
-Miło mi to słyszeć. – Zaśmiał się muskając moje ucho. – Na pewno wszystko ok?
-Tak. – Odwróciłam się w jego stronę muskając jego usta. – Cieszę się, że jesteś ze mną, wiesz? – Objęłam jego twarz w dłonie.
-Przecież wiesz, że dla Ciebie zrobiłbym wszystko…-szepnął przyglądając mi się uważnie. Uśmiechnęłam się w odpowiedzi i położyłam głowę na jego nagiej klatce piersiowej obejmując w pasie. Przytulił mnie do siebie mocniej i bez słowa, co jakiś czas muskał moje włosy.
-Głodna? – Zapytał po chwili.
-Nie. – Wspięłam się na palcach całując jego delikatne usta. Byłam szczęściarą. Miałam przy sobie największy skarb. Jego. Chociaż wyjazd tutaj był jednym, wielkim rozczarowaniem to i tak byłam szczęśliwa, że miałam przy sobie Iana. Niesamowite jest to jak w tak krótkim czasie ktoś zupełnie nam obcy może w jednej chwili stać się kimś wyjątkowym i najważniejszym.
-Kocham Cię. – Szepnęłam patrząc mu w oczy. Złapał mnie za biodra i w odpowiedzi pocałował mnie w jeden z najcudowniejszych sposobów. Popchnęłam go delikatnie w stronę łóżka przy okazji rzucając jego ręcznik wraz z moim na fotel. Uśmiechnął się delikatnie, gdy usiadłam na nim. Był najprzystojniejszym mężczyzną pod słońcem. Moim mężczyzną. Odrzuciłam włosy na plecy i pochyliłam się nad nim. Obserwował każdy mój ruch, ale gdy moje usta przyległy do jego szyi stracił czujność. Zacisnął dłonie na moich pośladkach dysząc ciężko. Wiedziałam, że to lubi i z całkowitą premedytacją wykorzystywałam to. Zsunęłam się sprawnie w dół językiem zahaczając każdy mięsień na jego brzuchu. Spojrzałam mu w oczy, które rozbłysły, gdy jego męskość wpasowała się w moją dłoń. Płynnymi ruchami przesuwałam nią w górę i dół wydobywając z Iana ciche pomruki. Nie musiałam czekać zbyt długo, aby jego członek sterczał w gotowości. Oplotłam usta wokół różowej główki i zaczęłam delikatnie ssać. Nie śpieszyłam się. Ian wyginał się z rozkoszy, a mi jak najbardziej odpowiadała ta „zabawa”. Lizałam, ssałam i masowałam na zmianę obserwując zachowanie bruneta. Poczekałam jeszcze chwilę, aż ponownie stracił czujność i szybkim ruchem znalazłam się tuż dan nim pozwalając, aby jego męskość się we mnie wsunęła. Pochyliłam się nad nim łącząc nasze usta w jedność. Powolnymi ruchami wchodził we mnie delikatnie trzymając mnie za biodra. Czułam się jak bogini. Jego bogini. Przegryzłam delikatnie wargę prostując się. Przyśpieszył pchnięcia i z zadowoleniem, które malowało się na jego twarzy bacznie mnie obserwował. Opadłam dłonie o jego brzuch i jęcząc oddawałam się tej błogiej chwili. Przesunął dłonie wzdłuż mojej talii zatrzymując je na piersiach. Zamknęłam oczy, gdy jego pchnięcia przybierały na prędkości. Było mi tak dobrze, że chciałam, aby ta chwila trwała wiecznie. Opadłam na niego całując go zachłannie. Wiedziałam, że jest już blisko, gdy wchodził we mnie mocniej i bardziej stanowczo. Wtuliłam się w jego szyję, aż po chwili zalała mnie fala ciepła i rozkoszy. Drżeliśmy wspólnie w objęciach wyrównując oddechy. Jego biodra przestały pracować, a ja leniwie podnosiłam się patrząc na niego.
-To było…niesamowite. – Zamruczał kładąc dłonie na moich biodrach.
-Muszę przyznać Ci rację. – Szepnęłam muskając jego żuchwę. – Pójdę pod prysznic. – Dodałam całując jego usta.
-Jeszcze z Tobą nie skończyłem. – Odpowiedział wysuwając się ze mnie. Delikatnie przekręcił się tak, że teraz to ja byłam pod nim. Zaczął całować moją szyję i delikatnie kciukiem szturchać sutek. Wsunęłam dłoń w jego wilgotne włosy i wiłam się pod jego dotykiem. Uwielbiałam sposób, w jaki obchodził się ze mną w łóżku. Delikatność, a zarazem stanowczość doprowadzała mnie do szaleństwa. Znowu poczułam go w sobie. Nagle. Znienacka. Jęknęłam głośno wyginając się w łuk. Szybko podtrzymał moje plecy i wchodząc we mnie mocno całował moje piersi. Kiedy się kochaliśmy wręcz namacalnie można było dostrzec jak się uzupełnialiśmy. Kiedy ja byłam na górze nasz seks był delikatny i zmysłowy. Kiedy zaś leżałam pod nim był dziki i zachłanny. Byliśmy idealni. Zarzuciłam mu nogi na plecy tym samym przyciągając go do siebie. Nie potrafiłam być cicho. Krzyczałam wbijając paznokcie w jego umięśnione i napięte plecy, kiedy on językiem bawił się moim sutkiem. Ostatnie szybkie pchnięcia. Spięłam ciało wtulając się w mojego mężczyznę. Szczytowanie. Głośne jęki i my, złączeni w jedność.

***

-Nie uwierzysz, w końcu spadł śnieg! – Usłyszałam przez telefon podniecony głos Bec. Stałam właśnie na ruchomych schodach w jednym z centrum handlowym. – Wracasz i bierzemy się za ozdobienie domu i ustrojenie choinki. Już dawno powinno być to zrobione!
-Wiem, przepraszam. Przez ten wyjazd jesteśmy trochę do tyłu, ale pojutrze ruszamy z robotą. Będziemy mieć najpiękniejszy dom w okolicy, mówię Ci. – Śmiałam się.
-Jaką macie pogodę?
-Wiesz co, całkiem spoko. Pada, ale mam na sobie tylko koszulkę i jeansową kurtkę, a więc nie jest znowu aż tak zimno.
-Kupiłaś mi sukienkę?
-Właśnie chodzę po sklepach i szukam, nie martw się kupie Ci coś ładnego. Będziecie jutro w domu?
-Nie. Z rana jedziemy z babcia gdzieś tam gdzieś, nie wiem, co ona znowu wymyśliła. No i wiemy, że będziecie zmęczeni, więc lepiej żebyście odpoczęli przed imprezką! Będzie super. Ja przyjadę pod wieczór z Alexem, w końcu muszę założyć tę super sukienkę.
-Mm. Konfrontacja tatusia z zięciem? Piękna sprawa.
-Weź. Alex jest tak przejęty… Szkoda mi go, bo nie zna taty. – Zaśmiała się.
-Słuchaj młoda, ktoś się do mnie dobija. Jak kupie sukienkę to wyślę zdjęcie, ok? Buziaczki, ucałuj dzieciaki. – Rozłączyłam się przełączając tym samym na kolejną rozmowę.
-Halo? – Odebrałam.
-Julia?
-Tak, przy telefonie. Kto mówi?
-Jessica. – Usłyszałam po chwili. – Możemy się spotkać?
-Jasne. – Odpowiedziałam szybko. – Gdzie?
-Dostosuję się do Ciebie.
-Jestem w centrum handlowym, tym koło metra. Możemy się tutaj spotkać, na pewno mają jakąś kawiarnie bądź restaurację.
-Jasne. Będę za pół godziny, do zobaczenia. – Rozłączyła się szybko, nie dając mi szansy na odpowiedz. Chciałam od razu zadzwonić do Iana, ale włączała się poczta.
„Jessica dzwoniła. Za pół godziny się z nią widzę. Trzymaj kciuki. Kocham Cię.” Wysłałam szybko i weszłam do jednego ze sklepów.

***

Czekałam w kawiarni na ostatnim piętrze centra. Denerwując się wyginałam we wszystkie strony świata palce u dłoni, tak długo i namiętnie, aż stawy zaczynały mnie coraz bardziej boleć. W ciągu kilku minut zdążyłam przejrzeć kilkakrotnie ubrania, które kupiłam, a menu znałam chyba na pamięć.
-Cześć. – Usłyszałam za swoimi plecami. – Wybacz spóźnienie, korek. – Uśmiechnęła się delikatnie, kiedy obróciłam się w jej stronę.
-Nie ma sprawy. – Uśmiechnęłam się. Nastała niezręczna cisza. Nie wiedziałam czy powinnam ją przytulić, podać rękę czy udać, że czuje się całkiem normalnie i jak gdyby nigdy nic pocałować ją w policzek. Na szczęście, nie musiałam się więcej martwić i wbrew pozorom moja siostra rzuciła mi się na szyję. Zaśmiałam się przytulając ją mocno i nawet nie wiem, kiedy z moich oczu zaczęły lecieć łzy. Słyszałam, że ona też szlocha, ale nie miałam serca się od niej oderwać.
-Usiądźmy. – Powiedziałam po chwili gładząc ją po plecach. Wytarła szybko policzki i usiadła przy stoliku.
-Jesteś taka śliczna. – Powiedziała po chwili przyglądając mi się.
-Ej. Wyglądamy tak samo. – Śmiałam się. –Jednak Ty wyglądasz na młodszą, ale to pewnie przez jasne włosy.
-Przepraszam, że tak chłodno potraktowałam Cię wczoraj. – Podjęła po chwili. – Byłam w szoku, ale chyba najbardziej zdziwił mnie fakt, że i ja zostałam adoptowana. Nie wiedziałam. Nigdy. Dopiero Ty mnie o tym uświadomiłaś.
-Nie wiedziałaś? – Zdziwiłam się patrząc na nią uważnie. – Myślałam…
-Nie wiedziałam. Całe życie byłam wychowywana przez cudownych rodziców, którzy niestety zginęli w wypadku kilka lat temu. Żałuję, że nie możesz ich poznać. Kochałam ich tak bardzo, że nigdy nie zorientowałam się, że może być coś nie tak. Dopiero rano, kiedy przejrzałam jeszcze raz rodzinny album zauważyłam, że nie jestem ani trochę do nich podobna. Jednak całe moje dzieciństwo wszyscy mówili mi, że nos mam po tacie, oczy po mamie tak jak i uśmiech. Wiesz…ilekroć ktoś coś powtarza sama zaczynasz w to wierzyć, a nawet zauważać.
-Przepraszam. Nie pomyślałam, że możesz nie wiedzieć.
-Nie przepraszaj, dobrze, że poznałam prawdę. – Uśmiechnęła się.
-Co podać? – Zapytała kelnerka stając obok naszego stolika.
-Herbatę owocową. – Powiedziałyśmy w tym samym czasie. Spojrzałyśmy na siebie wymownie i wybuchłyśmy śmiechem.
-Mamy chyba coś wspólnego. – Zauważyłam, gdy kelnera odeszła.
-Mamy sobie tyle do powiedzenia…
-Jednak mało czasu. W nocy wylatuje już do siebie. – Powiedziałam smutno bawiąc się chusteczką.
-Jak to? Nie jesteś stąd?
-Nie. Mieszkam w Stanach, obecnie w Chicago. – Uśmiechnęłam się.
-Naprawdę? O matko. Zazdroszczę. Zawsze marzyłam, aby tam wyjechać.
-Ja też i to jedyne marzenie, jakie mi się spełniło. Mieszkałam jakiś czas w Nowym Yorku, od niedawna mieszkam w Chicago.
-Ten chłopak, z którym byłaś wczoraj…Twój narzeczony? Mąż?
-Chłopak, na razie. – Zaśmiałam się i wyjęłam portfel. – To jego dzieci, a teraz w sumie już nasze. – Podałam jej zdjęcia. – To jest Becky, najstarsza z całej trójki. Sebastian, a tutaj Bells, najmłodsza.
-Piękna trójka. Ładnie się ustawiłaś, taka młoda a już dzieci. – Zaśmiała się.
-Dzieci dopiero się dowiedzą, że jestem ich macochą. – Uśmiechnęłam się. – Burzliwe życie, skomplikowana sprawa.  Kiedyś na pewno Ci opowiem, ale nie czas teraz na to. Mamy do obgadania ponad 20 lat. Może coś zjemy? – Uśmiechnęłam się szeroko biorąc do ręki menu.

***

-Spóźniłaś się. – Mruknąłem, kiedy Julia, w końcu pojawiła się w hotelu.
-Przepraszam. – Powiedziała zasapana rzucając torby na fotel. – Zagadałam się z Jessica.
-Co nie zmienia faktu, że spóźniłaś się prawie dwie godziny na naszą kolację, którą w ostateczności odwołałem. – Powiedziałem odkładając laptopa i opierając się o ramę łóżka.
-Mówiłam już, że przepraszam. – Powiedziała ściągając buty. – Czas tak szybko leciał, że ani się obejrzałam, a nastał wieczór.
-Komórki nie mogłaś odebrać? Dzwoniłem, kilkakrotnie.
-No już nie złość się. – Powiedziała podchodząc do łóżka. – Mamy całe życie na kolacje. – Uśmiechnęła się siadając na moich udach.
-Może i całe, ale ostatnią szansę na zjedzenie kolacji mamy tutaj. – Westchnąłem kładąc ręce na jej biodrach. – Jak było? – Zapytałem zrezygnowany.
-Cudownie! – Powiedziała podekscytowana całując mnie. – Nie jesteś już zły? – Powiedziała słodko patrząc mi w oczy.
-Tylko trochę. – Zaśmiałem się lekko, bo doskonale wiedziałem, że nie mogę się na nią długo złościć. – Porozmawiałyście sobie?
-Tak. – Powiedziała ściągając kurtkę. – Jednak czasu i tak za mało, ale obiecałam, że połączę się z nią na skype, kiedy przylecimy do domu. –Dodała zarzucając dłonie za moją głowę.
-Zmarzłaś? Masz zimne dłonie. – Powiedziałem okrywając jej ramiona kocem.
-Trochę, musiałam przejść kawałek do hotelu, bo z tego wszystkiego podałam zły adres. – Westchnęła kręcąc głową. – Rozmawiałam z Bec, Twoją mamą i Emmą. Dzięki Bogu, że jesteśmy tutaj, bo tam jest jedno wielkie urwanie głowy ze względu na Twoje urodziny.
-Poważnie? Mówiłem mojej mamie, że nie chce nic wielkiego, jak zawsze nie słucha. – Mruknąłem pocierając uda brunetki. – Głodna?
-Nie bardzo, wciąż jestem zestresowana dzisiejszym dniem. – Przeciągnęła się ściągając koszulkę. – Pójdę wziąć długą kąpiel, dołączysz? – Zapytała kokieteryjnie zsuwając ramiączko od stanika.
-Chyba nie mam ochoty…- powiedziałem ziewając. – Jestem taki zmęczony.
-Oh. – Powiedziała zdziwiona. – Prześpij się, a ja się ogarnę w między czasie.
-Prześpię się, z Tobą. – Uśmiechnąłem się jednym ruchem odpinając jej stanik. – Musisz się zrekompensować za tę kolację. – Dodałem całując jej szyję.
-Oczywiście Panie Somerhalder, z miłą chęcią. – Jęknęła przegryzając moje ucho.


 __
Hej! W końcu mam czas napisać dla Was kilka słów... Dziękuję za to, że stale tu jesteście i czekacie, aż w końcu znajdę czas i coś wstawię. Super! Jak wam się podoba to wszystko co piszę? :>
No i po wakacjach...moje były pełne emocji, pracy i wypełnione po brzegi tak, że określenie "czas wolny" to dla mnie jakaś abstrakcja. Jak minęły wasze wakacje? Co teraz - szkoła, studia, praca? :)
Pozdrawiam!


PS: Oczywiście zakładka garderoba jest cały czas aktualizowana + w zakładce BOHATEROWIE na samym dole, mała niespodzianka dla Was. Piszcie czy Wam się podoba!