czwartek, 10 marca 2016

3.

-Podoba mi się ten minivan Petera, chyba też taki kupie. – Powiedział Chace wysiadając z samochodu. Za kilka minut samolot z Nowego Yorku powinien wylądować.
-Nie wystarcza Ci Twoja toyota? – Zaśmiałem się idąc przodem.
-Wystarcza, ale taki van jest fajny właśnie w takich kryzysowych sytuacjach jak dziś.
-Od tej kasy poprzewracało Ci się w dupie. – Stwierdziłem przeczesując włosy.
-Mówi ten, co ma trzy samochody. – Prychnął siadając na ławce. – Po co Ci trzy samochody?
-Bo mnie stać. – Zaśmiałem się siadając obok. – Dzięki stary, że mi pomagasz.
-Spoko, jestem twoim bratem. – Poklepał mnie po plecach. – W zamian za to dasz mi wolne w następny weekend gdyż planuje wypad za miasto.
-Pomyślę.
-Dupek.
-O tak, mów do mnie brzydko. – Zacząłem masować jego kark.
-Jesteś pojebany. – Stwierdził odsuwając się krzesełko obok. Po chwili z głośników poleciał komunikat, że lot z NY właśnie wylądował. Podniosłem się z krzesła wypatrując moje dzieci. Oto one. Przodem idzie Sebastian ciągnąc za sobą walizkę, tuż za nim Becky namiętnie patrząca w telefon i moja małą księżniczka roześmiana od ucha do ucha zawzięcie coś opowiadała kobiecie, którą trzymała za rękę.
-Czy ta malutka bogini z pięknymi nogami i kawowej sukience to…
-Julia. – Uśmiechnąłem się delikatnie.
-Stary, jak Ty jej nie weźmiesz na opiekunkę to ja ją wezmę.
-Nie masz dzieci.
-Mną też się może ktoś zając. – Zaśmiałem się.
-Tata? Tata! – Krzyknął Sebastian biegnąc w moją stronę.  –Tatko! – Po chwili tuliła mnie moja najstarsza córka.
-Cześć. – Powiedziałem tuląc je do siebie. –Tatuś! – Usłyszałem pisk Belle. Wskoczyła mi na ręce tuląc z całych sił. Podniosłem wzrok na Julię. Jej oczy nieśmiało patrzyły na mnie wędrując po mojej twarzy. Uśmiechnęła się delikatnie zakładając za ucho kosmyk włosów.
-Tato, to jest właśnie Julia. – Rebecca stanęła obok niej obejmując ramieniem. – To jest mój tata Ian, a to wujek Chace, jego brat.
-Dzień dobry, Julia. – Wyciągnęła w moją stronę zgrabną i delikatną dłoń.
-Miło mi, witaj. Ian. – Uścisnąłem jej rękę uśmiechając się.
-Chace. Młodszy i przystojniejszy Somerhalder. – Zaśmiał się łapiąc jej dłoń i całując jej wierzch. Zarumieniła się delikatnie i wsunęła ręce do kieszeni w jeansowej kurtce.
-Zapraszam do samochodu, babcia czeka już z obiadem. – Uśmiechnąłem się patrząc na dzieci. – Panie przodem. – Dodałem w kierunku brunetki, która swobodnym krokiem mnie minęła.

***

Siedzieliśmy w siódemkę przy stole delektując się fantastycznym obiadem mojej mamy. Uśmiech, jaki pojawiał się na jej twarzy przy rozmowie z wnukami w jakiś sposób rozczulał moje serce. Uśmiechałem się na ten widok i z ręką na sercu mógłbym patrzeć na niego codziennie. Co jakiś czas zerkałem na Julię, która nieśmiało rozmawiała z moim bratem. Złączone dłonie trzymała na swoim lewym udzie, które było przerzucone przez prawe. Niesforny lok cały czas spadał jej na twarz, a ona uparcie go poprawiała. Miała w sobie coś urzekającego z nutą młodzieńczości, a przy każdym nawet delikatnym uśmiechu w jej policzkach pojawiały się dołeczki.
-Tato, a gdzie pozostali? Ciocia z dziewczynami, wujek Paul z ciocią, ciocia Bonnie i wujek Daniel z rodziną?
-Postanowiłem zaprosić ich jutro na kolację do nas. Dziś już późno i nie chciałem was przemęczać, a poza tym ciocia z dziewczynami dopiero jutro wraca z wypadu za miasto. – Uśmiechnąłem się w kierunku córki opierając łokcie na stole.
-Tatusiu, a czy kiedy już tu mieszkam wrócimy do tematu pieska? – Zapytała Belle upychając makaron palcem do buzi. Roześmiałem się widząc jej ubrudzoną twarzyczkę i oślinione palce.
-Może jutro. – Pocałowałem ją w głowę wycierając chusteczką.
-Wolałbym jakąś jaszczurkę albo węża. – Powiedział Sebastian pijąc sok.
-Bój się Boga Sebastianie! Żadnych pełzających stworzeń w domu. Chcesz babcie do grobu wpędzić? – Moja matka złapała się za serce udając duszności.
-Popieram. – Odezwała się Julia chichocząc.
-Dobrze, solidarność jajników. – Powiedziała Rebecca śmiejąc się. – Mogę oprowadzić Jules po domu? – Spojrzała na mnie wycierając usta.
-Jeżeli ty i Pani Julia zjadłyście to idźcie. – Uśmiechnąłem się zerkając na brunetkę.
-Tak, zjadłam. Dziękuje było pyszne. – Uśmiechnęła się w kierunku mojej mamy i odeszła od stołu. Kątem oka zauważyłem, że zerka na mnie z góry, a może tylko mi się wydawało?

***

-Zdążymy ten dom zobaczyć przed świtem? – Zaśmiałam się idąc za Bec.
-Może się uda. – Śmiała się. – Więc zaczynając od wejścia. – Otworzyła drzwi najbliżej głównego wejścia. – Tutaj jest gabinet taty. Spędza tutaj większość czasu. – Powiedziała opierając się o biurko. Rozejrzałam się zaciekawiona – ładnie i czysto. Brązowo czarne meble, jasne ściany. Dobry architekt trzymał na tym piecze. Opuszczając gabinet naprzeciwko była łazienka – znów brąz tym razem w połączeniu z szarym.
-Jadalnie już widziałaś, przy stole mamy osiem krzeseł, ale mam dość sporą rodzinę, dlatego w piwnicy, do której wejście znajduje się pod schodami jest dodatkowo dwanaście krzeseł. Tam również jest pralnia, suszarnia i spiżarnia. Kuchnie zapewne widziałaś kątem oka z jadalni, ale pokaże Ci jeszcze salon. – Uśmiechnęła się wchodząc do salonu, który miał z jednej strony wejście od strony korytarza a z drugiej strony od kuchni. Zielone akcenty bardzo podobały się w połączeniu z beżem i brązem, pomimo małej ilości mebli i rzeczy wydawał się bardzo przytulny.
-Kominek?
-Tak, ale ze względów raczej estetycznych. W zimę mamy tutaj centralne ogrzewanie. – Uśmiechnęła się przechodząc z powrotem na korytarz. Tam w głąb korytarza naprzeciwko jak i obok wejścia do piwnicy jest dwoje drzwi. – Otworzyła te naprzeciwko boku schodów. –Sypialnia taty, pierwszy raz widzę ją na oczy gdyż niedawno był remont. Poprzednia była kiczowata, bo urządzała ją moja matka. – Uśmiechnęła się rzucając na łóżko. – Miękko. – Stwierdziła śmiejąc się. Odwzajemniłam jej śmiech rzucając okiem na wnętrze. Znowu brąz – chyba jest to ulubiony kolor Pana domu. Jednak muszę przyznać, że wyczucie stylu, jak najbardziej na plus.
-Drzwi obok to garderoba, głównie taty no i są tam dodatkowe pościele i takie pierdoły. – Uśmiechnęła się wychodząc i idąc po schodach.
-Wy nie macie garderoby? – Zapytał idąc za nią po dębowych schodach.
-Mamy, ale na górze. – Uśmiechnęła się. – Nie przeraź się, ale na piętrze jest aż sześć pokoi.
-Okej. – Zaśmiałam się otwierając szeroko oczy. – Na bogato.
-Czyli w stylu taty. – Śmiała się otwierając pierwsze drzwi. – Tutaj jest pokój Sebastiana.
-Jakieś zboczenie do zielonego koloru? – Zapytała rozglądając się.
-Może troszkę. – Puściła oczko. –Tutaj jest pokój Belle. – Pchnęła kolejne drzwi. Słodko, różowo i uroczo, czyli idealny pokoik dla małej księżniczki. – A tutaj… moje królestwo! – Powiedziała dumnie otwierając trzeci pokój. Zdecydowanie zboczenie do koloru zielonego jest w tej rodzinie namacalne. Pokój był czarujący i bardzo przytulny. Ogromne, naprawdę ogromne łóżko robiło na mnie spore wrażenie.
-Po co Ci tak wielkie łóżko? –Spojrzałam na nią siadając na brzegu.
-Moja kuzynka często u mnie śpi. – Wytłumaczyła. – Poznasz ją jutro, jest cudowna. –Dodała wychodząc. – Tutaj są pokoje gościnne. Pokój obok Belle jest naprawdę mały i moim zdaniem zagospodarowany na siłę, ale kolejne dwa są naprawdę spore. – Powiedziała otwierając kolejne drzwi. Faktycznie pokój gościnny numer jeden był malutki i skromny miał sobie coś z marynarskiego stylu zapewne ze względu na biel i niebieski, pokój gościnny numer dwa prosty, sterylnie biały z czerwonymi akcentami, a pokój trzeci oczarował mnie swoją prostotą. Duże, naprawdę wygodne łóżko, kilka zielonych akcentów i wszechobecna biel. Cudowny. Na końcu korytarza znajdowały się jeszcze dwa pomieszczenia – czarno biała łazienka i kolejna garderoba.
-Podoba się Pani dom? – Zapytał Ian stojąc przy schodach.
-Bardzo. – Uśmiechnęłam się w jego kierunku schodząc po schodach.
-Julia wybrała sobie już pokój. Ten obok mojego. – Uśmiechnęła się Becky stając obok taty.
-Rebecca! – Skarciłam ją, a Pan Somerhalder tylko się zaśmiał.
-Mogę prosić Panią na chwilę do swojego gabinetu? – Spojrzał na mnie podciągając rękawy od swetra. Skinęłam delikatnie głową i poszłam jego śladem do chyba najważniejszego pomieszczenia w tym domu. –Proszę usiąść. – Wskazał na fotel po drugiej stronie biurka. On sam usiadł na obrotowym krześle rozsiadając się wygodnie. Patrzyłam na niego uważnie bawiąc się nerwowo palcami.
-Nie będę owijał w bawełnę. – Zaczął wychylając się w moją stronę. – Chcę żeby Pani tutaj została. Wiem, że dzieci Panią kochają i nie mam co Pani oszukiwać i udawać nie wiadomo kogo, ale chciałbym kogoś do pomocy przy nich. Jak sama Pani widziała, miejsca mam sporo i na pewno się pomieścimy. Poza tym wiem, że moja żona zwolniła Panią i nie do końca ma Pani się gdzie podziać. Nie chce odpowiedzi od razu, ale powiedzmy jutro moglibyśmy wrócić do tej rozmowy. Proszę żeby Pani została dziś w noc w jednym z pokoi, chociaż tyle mogę na razie zaoferować za Pani obecność w życiu moich dzieci. – Uśmiechnął się ze skruchą unosząc tylko jeden kącik swoich ust.
-Dobrze. – Odpowiedziałam zachrypnięta. – Zostanę i przemyślę Pana propozycję. – Uśmiechnęłam się delikatnie.

__
Zakładka GARDEROBA ruszyła wraz z tym rozdziałem + zapraszam do obejrzenia domu Iana i Anastasii :>