-Podoba mi się ten minivan Petera, chyba też taki kupie.
– Powiedział Chace wysiadając z samochodu. Za kilka minut samolot z Nowego
Yorku powinien wylądować.
-Nie wystarcza Ci Twoja toyota? – Zaśmiałem się idąc
przodem.
-Wystarcza, ale taki van jest fajny właśnie w takich
kryzysowych sytuacjach jak dziś.
-Od tej kasy poprzewracało Ci się w dupie. – Stwierdziłem
przeczesując włosy.
-Mówi ten, co ma trzy samochody. – Prychnął siadając na
ławce. – Po co Ci trzy samochody?
-Bo mnie stać. – Zaśmiałem się siadając obok. – Dzięki
stary, że mi pomagasz.
-Spoko, jestem twoim bratem. – Poklepał mnie po plecach.
– W zamian za to dasz mi wolne w następny weekend gdyż planuje wypad za miasto.
-Pomyślę.
-Dupek.
-O tak, mów do mnie brzydko. – Zacząłem masować jego
kark.
-Jesteś pojebany. – Stwierdził odsuwając się krzesełko
obok. Po chwili z głośników poleciał komunikat, że lot z NY właśnie wylądował.
Podniosłem się z krzesła wypatrując moje dzieci. Oto one. Przodem idzie
Sebastian ciągnąc za sobą walizkę, tuż za nim Becky namiętnie patrząca w
telefon i moja małą księżniczka roześmiana od ucha do ucha zawzięcie coś
opowiadała kobiecie, którą trzymała za rękę.
-Czy ta malutka bogini z pięknymi nogami i kawowej
sukience to…
-Julia. – Uśmiechnąłem się delikatnie.
-Stary, jak Ty jej nie weźmiesz na opiekunkę to ja ją wezmę.
-Nie masz dzieci.
-Mną też się może ktoś zając. – Zaśmiałem się.
-Tata? Tata! – Krzyknął Sebastian biegnąc w moją
stronę. –Tatko! – Po chwili tuliła mnie
moja najstarsza córka.
-Cześć. – Powiedziałem tuląc je do siebie. –Tatuś! – Usłyszałem
pisk Belle. Wskoczyła mi na ręce tuląc z całych sił. Podniosłem wzrok na Julię.
Jej oczy nieśmiało patrzyły na mnie wędrując po mojej twarzy. Uśmiechnęła się
delikatnie zakładając za ucho kosmyk włosów.
-Tato, to jest właśnie Julia. – Rebecca stanęła obok niej
obejmując ramieniem. – To jest mój tata Ian, a to wujek Chace, jego brat.
-Dzień dobry, Julia. – Wyciągnęła w moją stronę zgrabną i
delikatną dłoń.
-Miło mi, witaj. Ian. – Uścisnąłem jej rękę uśmiechając
się.
-Chace. Młodszy i przystojniejszy Somerhalder. – Zaśmiał
się łapiąc jej dłoń i całując jej wierzch. Zarumieniła się delikatnie i wsunęła
ręce do kieszeni w jeansowej kurtce.
-Zapraszam do samochodu, babcia czeka już z obiadem. – Uśmiechnąłem
się patrząc na dzieci. – Panie przodem. – Dodałem w kierunku brunetki, która
swobodnym krokiem mnie minęła.
***
Siedzieliśmy w siódemkę przy stole delektując się
fantastycznym obiadem mojej mamy. Uśmiech, jaki pojawiał się na jej twarzy przy
rozmowie z wnukami w jakiś sposób rozczulał moje serce. Uśmiechałem się na ten
widok i z ręką na sercu mógłbym patrzeć na niego codziennie. Co jakiś czas
zerkałem na Julię, która nieśmiało rozmawiała z moim bratem. Złączone dłonie
trzymała na swoim lewym udzie, które było przerzucone przez prawe. Niesforny
lok cały czas spadał jej na twarz, a ona uparcie go poprawiała. Miała w sobie
coś urzekającego z nutą młodzieńczości, a przy każdym nawet delikatnym uśmiechu
w jej policzkach pojawiały się dołeczki.
-Tato, a gdzie pozostali? Ciocia z dziewczynami, wujek
Paul z ciocią, ciocia Bonnie i wujek Daniel z rodziną?
-Postanowiłem zaprosić ich jutro na kolację do nas. Dziś
już późno i nie chciałem was przemęczać, a poza tym ciocia z dziewczynami
dopiero jutro wraca z wypadu za miasto. – Uśmiechnąłem się w kierunku córki
opierając łokcie na stole.
-Tatusiu, a czy kiedy już tu mieszkam wrócimy do tematu
pieska? – Zapytała Belle upychając makaron palcem do buzi. Roześmiałem się
widząc jej ubrudzoną twarzyczkę i oślinione palce.
-Może jutro. – Pocałowałem ją w głowę wycierając
chusteczką.
-Wolałbym jakąś jaszczurkę albo węża. – Powiedział
Sebastian pijąc sok.
-Bój się Boga Sebastianie! Żadnych pełzających stworzeń w
domu. Chcesz babcie do grobu wpędzić? – Moja matka złapała się za serce udając
duszności.
-Popieram. – Odezwała się Julia chichocząc.
-Dobrze, solidarność jajników. – Powiedziała Rebecca
śmiejąc się. – Mogę oprowadzić Jules po domu? – Spojrzała na mnie wycierając
usta.
-Jeżeli ty i Pani Julia zjadłyście to idźcie. – Uśmiechnąłem
się zerkając na brunetkę.
-Tak, zjadłam. Dziękuje było pyszne. – Uśmiechnęła się w
kierunku mojej mamy i odeszła od stołu. Kątem oka zauważyłem, że zerka na mnie
z góry, a może tylko mi się wydawało?
***
-Zdążymy ten dom zobaczyć przed świtem? – Zaśmiałam się
idąc za Bec.
-Może się uda. – Śmiała się. – Więc zaczynając od
wejścia. – Otworzyła drzwi najbliżej głównego wejścia. – Tutaj jest gabinet
taty. Spędza tutaj większość czasu. – Powiedziała opierając się o biurko.
Rozejrzałam się zaciekawiona – ładnie i czysto. Brązowo czarne meble, jasne
ściany. Dobry architekt trzymał na tym piecze. Opuszczając gabinet naprzeciwko
była łazienka – znów brąz tym razem w połączeniu z szarym.
-Jadalnie już widziałaś, przy stole mamy osiem krzeseł,
ale mam dość sporą rodzinę, dlatego w piwnicy, do której wejście znajduje się
pod schodami jest dodatkowo dwanaście krzeseł. Tam również jest pralnia,
suszarnia i spiżarnia. Kuchnie zapewne widziałaś kątem oka z jadalni, ale
pokaże Ci jeszcze salon. – Uśmiechnęła się wchodząc do salonu, który miał z
jednej strony wejście od strony korytarza a z drugiej strony od kuchni. Zielone
akcenty bardzo podobały się w połączeniu z beżem i brązem, pomimo małej ilości
mebli i rzeczy wydawał się bardzo przytulny.
-Kominek?
-Tak, ale ze względów raczej estetycznych. W zimę mamy
tutaj centralne ogrzewanie. – Uśmiechnęła się przechodząc z powrotem na
korytarz. Tam w głąb korytarza naprzeciwko jak i obok wejścia do piwnicy jest
dwoje drzwi. – Otworzyła te naprzeciwko boku schodów. –Sypialnia taty, pierwszy
raz widzę ją na oczy gdyż niedawno był remont. Poprzednia była kiczowata, bo
urządzała ją moja matka. – Uśmiechnęła się rzucając na łóżko. – Miękko. – Stwierdziła
śmiejąc się. Odwzajemniłam jej śmiech rzucając okiem na wnętrze. Znowu brąz –
chyba jest to ulubiony kolor Pana domu. Jednak muszę przyznać, że wyczucie
stylu, jak najbardziej na plus.
-Drzwi obok to garderoba, głównie taty no i są tam
dodatkowe pościele i takie pierdoły. – Uśmiechnęła się wychodząc i idąc po
schodach.
-Wy nie macie garderoby? – Zapytał idąc za nią po
dębowych schodach.
-Mamy, ale na górze. – Uśmiechnęła się. – Nie przeraź
się, ale na piętrze jest aż sześć pokoi.
-Okej. – Zaśmiałam się otwierając szeroko oczy. – Na
bogato.
-Czyli w stylu taty. – Śmiała się otwierając pierwsze
drzwi. – Tutaj jest pokój Sebastiana.
-Jakieś zboczenie do zielonego koloru? – Zapytała
rozglądając się.
-Może troszkę. – Puściła oczko. –Tutaj jest pokój Belle.
– Pchnęła kolejne drzwi. Słodko, różowo i uroczo, czyli idealny pokoik dla
małej księżniczki. – A tutaj… moje królestwo! – Powiedziała dumnie otwierając
trzeci pokój. Zdecydowanie zboczenie do koloru zielonego jest w tej rodzinie
namacalne. Pokój był czarujący i bardzo przytulny. Ogromne, naprawdę ogromne
łóżko robiło na mnie spore wrażenie.
-Po co Ci tak wielkie łóżko? –Spojrzałam na nią siadając
na brzegu.
-Moja kuzynka często u mnie śpi. – Wytłumaczyła. –
Poznasz ją jutro, jest cudowna. –Dodała wychodząc. – Tutaj są pokoje gościnne.
Pokój obok Belle jest naprawdę mały i moim zdaniem zagospodarowany na siłę, ale
kolejne dwa są naprawdę spore. – Powiedziała otwierając kolejne drzwi.
Faktycznie pokój gościnny numer jeden był malutki i skromny miał sobie coś z
marynarskiego stylu zapewne ze względu na biel i niebieski, pokój gościnny
numer dwa prosty, sterylnie biały z czerwonymi akcentami, a pokój trzeci
oczarował mnie swoją prostotą. Duże, naprawdę wygodne łóżko, kilka zielonych
akcentów i wszechobecna biel. Cudowny. Na końcu korytarza znajdowały się
jeszcze dwa pomieszczenia – czarno biała łazienka i kolejna garderoba.
-Podoba się Pani dom? – Zapytał Ian stojąc przy schodach.
-Bardzo. – Uśmiechnęłam się w jego kierunku schodząc po
schodach.
-Julia wybrała sobie już pokój. Ten obok mojego. –
Uśmiechnęła się Becky stając obok taty.
-Rebecca! – Skarciłam ją, a Pan Somerhalder tylko się
zaśmiał.
-Mogę prosić Panią na chwilę do swojego gabinetu? –
Spojrzał na mnie podciągając rękawy od swetra. Skinęłam delikatnie głową i
poszłam jego śladem do chyba najważniejszego pomieszczenia w tym domu. –Proszę
usiąść. – Wskazał na fotel po drugiej stronie biurka. On sam usiadł na
obrotowym krześle rozsiadając się wygodnie. Patrzyłam na niego uważnie bawiąc
się nerwowo palcami.
-Nie będę owijał w bawełnę. – Zaczął wychylając się w
moją stronę. – Chcę żeby Pani tutaj została. Wiem, że dzieci Panią kochają i
nie mam co Pani oszukiwać i udawać nie wiadomo kogo, ale chciałbym kogoś do
pomocy przy nich. Jak sama Pani widziała, miejsca mam sporo i na pewno się pomieścimy.
Poza tym wiem, że moja żona zwolniła Panią i nie do końca ma Pani się gdzie
podziać. Nie chce odpowiedzi od razu, ale powiedzmy jutro moglibyśmy wrócić do
tej rozmowy. Proszę żeby Pani została dziś w noc w jednym z pokoi, chociaż tyle
mogę na razie zaoferować za Pani obecność w życiu moich dzieci. – Uśmiechnął
się ze skruchą unosząc tylko jeden kącik swoich ust.
-Dobrze. – Odpowiedziałam zachrypnięta. – Zostanę i
przemyślę Pana propozycję. – Uśmiechnęłam się delikatnie.
__
Zakładka GARDEROBA ruszyła wraz z tym rozdziałem + zapraszam do obejrzenia domu Iana i Anastasii :>