Lipiec 2016.
Livorno, Toskania.
Siedziałam na drewnianych schodach pijąc popołudniową
kawę. Początek lipca był wyjątkowo ciepły i przyjemny. Fale Morza Liguryjskiego
spokojnie uderzały o brzeg, a delikatny wiatr przemieszczał piasek. Patrzyłam w
błękit morza wracając do wspomnień i tego wszystkiego, co się wydarzyło w
ubiegłych miesiącach. Włochy to było miejsce, które zawsze chciałam odwiedzić i
które obrałam na punkt docelowy naszej podróży poślubnej. Teraz siedząc tutaj
mam wrażenie, że spełniło się jedno marzenie z mojej listy – może niekoniecznie
w sposób, w jaki chciałam. Cóż takiego zmieniło się od świąt i dnia naszych
zaręczyn? Cóż… Emma zaczęła coraz głośniej planować wspólną przyszłość z
mężczyzną o urodzie drwala – Charlesem, którego dziewczynki nazywały już tatą i
który naprawdę wczuł się w odgrywaną rolę życia. Był ich ojcem, bohaterem,
mentorem i przede wszystkim przyjacielem. Wiem, że to z całą pewnością
wystarcza Emmie i z dnia na dzień jest coraz szczęśliwsza. Moja siostra została
na stałe w Chicago. Na początku mieszkała z nami, ale w końcu zaczęła czuć się
jak kula u nogi i przeniosła się tymczasowo do mojego mieszkania. Będąc
sąsiadka przystojnego prawnika Jensena szybko odnalazła się w osiedlowym i
sąsiedzkim życiu, obecnie odliczając trzeci miesiąc odkąd próbuje być wzorową
dziewczyną. Jak im to wychodzi? Chyba dobrze, moja siostra nigdy się nie
skarży. Na początku czerwca Becky wraz z Alexem pojechała na wycieczkę na Kubę.
Zasypywała mnie milionem zdjęć i wszechobecną radością. Ich związek kwitnie z
dnia na dzień, podobnie jak Rebecca. Sebastian nadal szuka swojego miejsca w
sporcie, obecnie pasjonuję się koszykówką, chociaż dałabym sobie uciąć głowę,
że już kiedyś miał z nią jakieś przygody. Bells natomiast całym sercem
pokochała balet i po każdej lekcji, po której ją odbierałam wysłuchiwałam całą
masę komentarzy na temat jej talentu, co oczywiście coraz bardziej sprawiało,
iż moja duma rosła w oczach. Nasze psy niestety zostały uśpione, nieuleczalna
wada serca sprawiła, że z dnia na dzień znikały w oczach. To była jedna z
trudniejszych decyzji w życiu. Dwa miesiące po kameralnym, uroczym i pięknym
ślubie Pheobe zadzwoniła do mnie oznajmiając, że wraz z Paulem spodziewają się
ich pierwszego dziecka. Radość szybko ogarnęła całą rodzinę i teraz każdy
wyczekuje aż na świat przyjdzie kolejny członek naszej familii. Sarah spełnia
się zawodowo, ale podobno w sferze uczuciowej również zmiany, chociaż na razie
nie chce zapeszać, podobnie jak Bonnie, którą kilkakrotnie widziano w
towarzystwie przystojnego mulata, ale wszelkie komentarze na ten temat sprawnie
są wyłączane. Co zmieniło się u mnie? Niewiele oprócz jednego – dwudziestego
marca wraz z pierścionkiem zaręczynowym z mojego życia zniknął Ian. Po cudownej
sielance, szczęściu i miłości zostały tylko wspomnienia – niekoniecznie wesołe.