sobota, 26 marca 2016

5.

18 październik.

Przebudziłam się chwilę przed ósmą, ale miałam jeszcze ochoty wstawać z łóżka. Leżałam przykryta po uszy myśląc o wczorajszym wieczorze. Miałam wrażenie, że wszyscy byli dla mnie wyjątkowo mili. Rebecca miała racje – cała rodzina jest przesympatyczna i bardzo ciepła. Pani Somerhalder wydawała się być mną najbardziej zainteresowana. Poznałam siostrę Iana – Emmę i jej dwie córki. Meghan jest zupełnie taka jak Bec, co oczywiście tłumaczy fakt, dlaczego tak świetnie się dogadują. Melissa jest dość nieśmiała, ale w końcu przełamała się do mnie i z łatwością odpowiadała na moje pytania. Paul i Pheobe tak jak i Daniel z żoną są bardzo pozytywnymi ludźmi zresztą tak samo jak Bonnie – jak się dowiedziałam jest najlepszą przyjaciółką Iana. Zdecydowanie wczorajszy wieczór udał się na 5+ no i oczywiście posypała się masa komplementów odnośnie dań, które przygotowałam. Wsunęłam kapcie na stopy i powoli zeszłam na dół. Usłyszałam grający telewizor w salonie. Weszłam po cichu do kuchni, w której przy wysepce siedział elegancki Ian.
-Dzień dobry. – Powiedziałam cicho.
-Witam. – Uśmiechnął się. –Obudziłem Panią?
-Nie. – Odwzajemniłam uśmiech. – Chociaż mógł Pan mnie obudzić, przygotowałabym śniadanie. – Spojrzałam na niego widząc stojący pusty talerz przed nim.
-Potrafię zrobić sobie kawę i pożywną kanapkę, proszę się nie martwić.
-Rozumiem. – Powiedziałam nieśmiało czując ja policzki robią się czerwone.
-Niedługo jadę do firmy. Mam do Pani prośbę.
-Słucham? – Zapytałam nalewając do szklanki soku.
-Tutaj są klucze i dokumenty do samochodu. Range Rover jest do Pani dyspozycji. Dzieci mają szkołę oraz przedszkole dopiero od następnego poniedziałku, a więc rodzina chce spędzić z nimi jak najwięcej czasu.
-Rozumiem. – Przytaknęłam patrząc na niego uważnie.
-Prosiłbym, aby spakowała Pani Bells na dwa-trzy dni i zwiozła ją do mojej mamy. Sebastian też chce do niej pojechać, oczywiście, jeżeli to nie problem.
-Nie ma problemu. – Uśmiechnęłam się. – Coś jeszcze?
-Tak. Przy okazji drogi do mojej matki zajechać po Melisse, a w drodze powrotnej po Meghan, która chce przyjechać do Becky. Myślę, że to wszystko. – Uśmiechnął się dopijając kawę.
-Dobrze. – Powiedziałam zerkając jak mocuje się z krawatem. – Może pomogę?
-Potrafi Pani? – Spojrzał na mnie, a po chwili podszedł w moją stronę. Był sporo wyższy ode mnie, zresztą to nic dziwnego biorąc pod uwagę fakt, że mam ledwo 160cm wzrostu. Pomimo drżenia dłoni zawiązałam krawat czując jak oczy moje pracodawcy skupiają się na mojej twarzy.
-Proszę. – Uśmiechnęłam się podnosząc na niego wzrok.
-Jest Pani moim aniołem. – Zaśmiał się wyciągając z kieszeni portfel. – Proszę, tutaj jest karta dla Pani i pin. W razie potrzeby zatankowania, kupienia czegoś dla Pani czy dzieci albo zrobienia zakupów proszę się nie krępować. – Dodał zabierając z hokera marynarkę.
-Miłego dnia.
-Nawzajem. – Odparł uśmiechając się delikatnie.

***

-Już jedziecie? – Zapytałem widząc przed domem dziewczyny i Julię. Czarne leginsy podkreślały jej nogi, a górę jej ciała zakrywała tylko bordowa bluzka.
-Tak, maraton zaczyna się za czterdzieści minut, akurat zdążymy dojechać i zająć miejsca. – Powiedziała Becky całując mnie w policzek.
-Cześć wujek. – Powiedziała Meg całując drugi policzek i idąc za kuzynką.
-Proszę uważać na drodze, trochę wilgotno. – Uśmiechnąłem się w stronę Julii i wszedłem do domu. Nienaganna czystość otaczała mnie z każdej strony. Wszedłem od razu do swojego gabinetu rzucając teczkę na biurko. Miałem dziś ciężki dzień, ale nareszcie mogę odpocząć. W pracy dużo myślałem o tym żeby poznać trochę lepiej opiekunkę moich dzieci. W końcu mieszkamy pod jednym dachem i miło by było wiedzieć o niej coś więcej niż to, że ma na imię Julia. Pomyślałem o kolacji, ale nie wiem nawet, co ona lubi. Wyciągnąłem telefon i szybko wystukałem wiadomość do córki: „TAJNE. Ulubione danie Julii?;)”. Ściągnąłem marynarkę i po chwili dostałem odpowiedź: „MILCZĘ. Sushi i białe wino. Randka? Nie jesteś za stary? Xoxo”. Śmiałem się sam do siebie i odpisałem: „ZAMILKNIESZ NA AMEN. Pogadamy jutro młoda panno, pokaże Ci jak dobija mnie moja STAROŚĆ. Kocham Cię:*”. Miałem jakieś pół godziny na zorganizowanie wieczorka zapoznawczego. Na szczęście dziesięć minut od naszego domu jest miła, przyjemna restauracja sushi. Kilka minut przed siódmą usłyszałem jak frontowe drzwi się otworzyły. Kroki Julii od razu skierowały się w stronę kuchni.
-Oh, nie wiedziałam, że Pan tu jest. – Powiedziała zmieszana poprawiając włosy.
-Czekałem na Panią. – Uśmiechnąłem się ściągając krawat i odpinając dwa górne guziki koszuli.
-Na mnie? Coś się stało?
-Nie. Spokojnie. Przygotowałem kolację. – Wskazałem gestem na wysepkę kuchenną, na które stało białe wino z towarzystwie dwóch kieliszków oraz dwa talerze i deska z sushi.
-Kolację? – Patrzyła zdezorientowana to na mnie to na jedzenie. – Ja…
-Proszę, niech Pani zje ze mną. – Uśmiechnąłem się przyjaźnie.
-Dobrze. – Odpowiedziała po chwili siadając na hokerze. – Skąd Pan wiedział?
-Mam całkiem pomocną córkę. – Zaśmiałem się nalewając wina. – Chciałbym lepiej się z Panią poznać, w końcu mieszkamy pod jednym dachem. – Podałem jej kieliszek.
-Rozumiem. – Uśmiechnęła się. – W takim razie za wspólny dach. – Dodała przechylając w moją stronę kieliszek.
-Za wspólny dach. – Przechyliłem swój delikatnie stukając jej szkło i upiłem łyk trunku. – Proszę mi opowiedzieć coś o sobie.
-Niewiele mogę powiedzieć. – Zaśmiała się nerwowo odkładając kieliszek na blat i łapiąc pałeczkami kawałek sushi. – Urodziłam się w Wielkiej Brytanii. Jestem sierotą. Wychowywałam się w domu dziecka do ukończenia pełnoletności. – Powiedziałam biorąc kęs.
-To tłumaczy Pani cudowny akcent. – Uśmiechnąłem się jednak w głębi duszy byłem zaszokowany. Dzieci nigdy mi o tym nie wspominały.
-Dziękuje. – Odwzajemniła uśmiech. – W domu dziecka, które prowadziły siostry zakonne zrodziła się moja pasja do gotowania. Skończyłam szkołę, zrobiłam kursy i wyruszyłam w świat.
-Rozumiem. – Powiedziałem przełykając sushi. – Próbowała Pani kiedyś odnaleźć biologicznych rodziców?
-Myślałam o tym zaraz po opuszczeniu domu dziecka. Jednak potem moje życie było jedną wielką przygodą. Jednego dnia byłam w jakimś miejscu, a następnego byłam gdzieś indziej. Nie było czasu myśleć o przeszłości. – Odpowiedziała cicho patrząc w swoje dłonie. – Potem wylądowałam w Nowym Yorku. Odnalazłam przyjaciółkę i zaczęłam pracę u Pani Anastasi.
-Przyjaciółkę?
-Tak. – Uśmiechnęła się tak jakby to wspomnienie było jednym z najlepszych wspomnień. – Wychowywałyśmy się razem w domu dziecka, jednak w wieku czternastu lat została adoptowana i nasz kontakt się urwał.
-Pani nie miała tyle szczęścia…-powiedziałem cicho czując ogromny smutek.
-Nie miałam, ale szczęście uśmiechnęło się do mnie później. Pokochałam Pana dzieci z wzajemnością. Poczułam, że w końcu znalazłam swoje miejsce na ziemi. Przymykałam oko na to jak byłam traktowana przez Pana eks żonę, bo to one dawały mi siłę. Kiedy Pani Anastasia mnie zwolniła zawalił mi się świat. Nie miałam dokąd iść pomimo tego, że moja przyjaciółka zaoferowała mi pomoc zrozumiałam, że tak naprawdę nie mam nic. To właśnie dzieciaki stały się dla mnie rodziną. – Powiedziała drżącym i łamiącym głosem. Złapałem ją za dłoń delikatnie masując jej kłykcie. Podniosła na mnie zaszklone oczy uśmiechając się delikatnie. Potrzebowała takiej czułości i wsparcia.
-Cieszę się, że może Pani dalej uczestniczyć w ich życiu. W naszym życiu i tworzyć z nami w jakiś sposób rodzinę. – Uśmiechnąłem się puszczając jej dłoń.
-Tyle o mnie. – Otarła policzek patrząc na mnie. – Proszę mi teraz opowiedzieć o sobie.
-Pewnie moja najstarsza córka powiedziała Pani wszystko.
-Chcę usłyszeć to od Pana. – Zaśmiała się upijając wino.
-W takim razie…-poprawiłem się na hokerze przekręcając bardziej w jej stronę. – Mój tata zmarł na zawał, gdy miałem 23 lata. Przepisał na mnie i mojego brata firmę deweloperską. W między czasie wiodłem cudowne życie ze swoją eks małżonką i prowadziłem biznes na szczyt. Zająłem się pracą, małżeństwo zaczęło się sypać aż doszło do rozwodu. Mam całkiem nudne życie, jestem nudnym człowiekiem. Pracuję, lubię to, znam się na tym i nie mam oprócz tego nic innego do roboty. Mój brat jest moim wspólnikiem, moja siostra pomaga nam od czasu do czasu jednak ona wolała swoją żyłkę do biznesu przełożyć na swój własny sklep jubilerski, który okazał się być strzałem w dziesiątkę. No i Paul, którego poznałaś jest również moim wspólnikiem. Jak widzisz, rodzinny biznes, który mam nadzieję po mnie będzie prowadził Sebastian. – Uśmiechnąłem się nalewając w między czasie wina.
-Dlaczego jest pan sam? – Zapytała nagle obracając w dłoni lampkę wina.
-Tak jest lepiej. Dla mnie i mojej potencjalnej partnerki. – Odpowiedziałem zwięźle. – Za co pijemy teraz? – Zapytałem unosząc lampkę.
-Za długą noc, która jest przed nami i naszymi zwierzeniami. – Uśmiechnęła się.


 __
W związku z zbliżającymi się Świętami chciałabym Wam życzyć wszystkiego co najlepsze! Dużo uśmiechu, słońca, radości i spełnienia wszystkich marzeń :)

czwartek, 17 marca 2016

4.

17 październik.

Obudził mnie śmiech i śpiew mojej najmniejszej pociechy. Wstałem z łóżka zakładając na siebie szlafrok. Wsunąłem na stopy kapcie i wyszedłem z sypialni.
-Mam te moc, mam te moc…-Belle kręciła się w kółko.
-Rozpalę to, co się tli – Julia w jasnej piżamie kręciła się tuż obok niej. Stanęła od razu, gdy tylko ujrzała mnie w progu salonu.
-Dzień dobry Paniom. – Uśmiechnąłem się ziewając. Mała od razu podbiegła wyciągając do góry ręce. Podniosłem ją i zostałem obdarowany najsłodszym buziakiem w policzek.
-Dzień dobry, pewnie Pana obudziłyśmy…-powiedziała Julia poprawiając białą koszulkę z długim rękawem.
-Nic się nie stało. – Uśmiechnąłem się w jej kierunku. – Miło zostać obudzonym przez śpiew, a nie dźwięk budzika. – Dodałem zerkając na moją córkę, która zdążyła już usiąść na dywanie i tuląc misia pochłonęła się oglądaniem bajki.
-Pewnie niedługo Becky i Sebastian wstaną, przygotuje śniadanie. – Uśmiechnęła się idąc w kierunku kuchni. – Znaczy, przepraszam. Przyzwyczajenie. – Zatrzymała się w połowie drogi. – Mogę?
-Proszę czuć się jak u siebie. – Uśmiechnąłem się. Czułem się dziwnie, bo nie pamiętam, kiedy ostatni raz jadłem wspólne śniadanie z dziećmi i do tego przygotowane przez kogoś innego, ale wiem, że gotowanie sprawia jej przyjemność, a więc nie mogłem odebrać jej tej satysfakcji.
-Tatusiu…-zaczęła Bells patrząc na mnie. – Czy niunia zostanie z nami?
-Niunia? – Spojrzałem na córkę siadając obok niej.
-Tak mówię na Julię. – Uśmiechnęła się patrząc na telewizor. – Zostanie?
-Też bym chciał żeby została, porozmawiam z nią. - Pocałowałem ją w głowę i poszedłem w stronę kuchni. Julia nuciła pod nosem odwrócona tyłem w moją stronę. Usiadłem przy wysepce i przyglądałem jej się przed dłuższą chwilę. W końcu odwróciła się i od razu jej policzki przybrały czerwony kolor.
-Przestraszyłam się…
-Przepraszam, nie chciałem. – Uśmiechnąłem się. – Chciałem zapytać czy podjęła Pani decyzję.
-Owszem. – Uśmiechnęła się. – Zostanę. Nie mam serca odejść od dzieci. –Dodała wycierając dłonie w ręcznik.
-Cieszę się. – Powiedziałem obserwując każdy jej ruch. – Dziś zaprosiłem wszystkich na kolację, chciałbym, aby poznała Pani moją rodzinę. Są bardzo ważnymi ludźmi w moim życiu. – Wytłumaczyłem patrząc na nią uważnie.
-Dobrze. Mam przygotować kolację?
-Słucham?
-Pytam czy mam przygotować jedzenie, nie ma dla mnie problemu. – Uśmiechnęła się delikatnie patrząc na mnie niepewnie.
-Nie chce Pani wykorzystywać.
-Lubię gotować, proszę nie odbierać mi tej przyjemności.
-Dobrze, w takim razie proszę o listę zakupów, którą sporządzi Pani bez krępacji. Po śniadaniu pojadę kupić, czego Pani tylko potrzebuje.  – Puściłem jej oczko i wyszedłem z kuchni.

***

-Dawno nie widziałam taty takiego uśmiechniętego jak dziś przy śniadaniu. – Powiedziała Becky siedząc na kuchennym blacie. Ian, Sebastian i Belle pojechali na zakupy, a najstarsza została, aby dotrzymać mi towarzystwa.
-W końcu ma was blisko, to normalne. – Uśmiechnęłam się wsuwając blachę z ciastkami do piekarnika.
-Może to Twoja zasługa? – Zaśmiała się podrzucając jabłko.
-Moja? Co Ty bredzisz? – Zaśmiałam się nalewając do szklanki soku.
-Widzę jak na Ciebie patrzy. Znam to spojrzenie bardzo dobrze. – Puściła mi oczko. – Zadzwoniłam do taty żeby kupił takie ozdobne słoiki i wstążki na te ciasteczka.
-Dobrze. – Uśmiechnęłam się ignorując jej poprzednie słowa. – Ile będzie osób na dzisiejszej kolacji?
-Z pewnością trzeba przynieść krzesła z piwnicy. – Zaśmiała się. – Nasza piątka, babcia, ciocia z Meg i Mel, wujek Paul z ciocią, wujek Chace, ciocia Bonnie i wujek Daniel z żoną i córką. Szesnaście? Dobrze liczę chyba.
-Denerwuję się. – Powiedziałam cicho opierając się o zlew.
-Nie masz czym. Największej zołzy nie będzie, a rodzinę mamy naprawdę wspaniałą.
-Zołza? – Spojrzałam na nią.
-Candice, prawa ręka taty w interesach. – Wywróciła oczami. Miałam zadawać kolejne pytania, ale akurat do domu wrócili pozostali.
-Niuniu patrz, dostałam kucyka! – Belle podbiegła do mnie pokazując zabawkę.
-Śliczny. – Uśmiechnęłam się do niej kucając. – Jak go nazwiesz?
-Pippa! – Powiedziała pokazują kucyka Becky.
-Kupiliśmy chyba pół supermarketu. – Powiedział Sebastian stawiając na podłodze siatki.
-Zaraz pół. – Zaśmiał się Ian stawiając siatki na blacie. – Mam nadzieję, że kupiliśmy wszystko. Belle mówiła, że lubi Pani owocowe herbaty, więc kupiłem kilka.
-Kilka? – Zadrwił Sebastian. – Pół regału.
-Idź zobacz czy wszystkie siatki z samochodu przynieśliśmy. – Ian spojrzał na niego, a ja zaśmiałam się widząc tą uroczą scenkę.
-Dziękuje za herbaty. – Uśmiechnęłam się zaglądając do siatek. – Czas zabrać się do roboty.

***

Chwilę po osiemnastej wszystkie dania były przygotowane. Becky i Sebastian pomogli nakryć do stołu, a Belle siedziała w salonie z Ianem układając klocki. W domu jak nigdy panowała cisza i totalny spokój.
-Będziemy Ci jeszcze potrzebni? – Zapytała Bec przychodząc do kuchni.
-Nie, już chyba wszystko gotowe. – Uśmiechnęłam się. – Słoiki stoją na komodzie w jadalni, w koszu. Przystroiłam je wstążkami.
-Świetnie. Lecę się przygotować. – Powiedziała wychodząc. Chwilę później w kuchni pojawił się Ian.
-Pomóc?
-Może Pan posmakować sosów. – Powiedziałam mieszając białą ciecz w garnuszku. Poczułam jak jego ręka delikatnie spoczywa na moim krzyżu, a on sam pochylał się nad kuchenką. Podałam mu na łyżce trochę sosu ówcześnie na niego dmuchając. Rozpraszał mnie jego dotyk i miałam wrażenie, że zrobił to z całkowitą premedytacją.
-Pyszny. – Uśmiechnął się oblizując wargi. – Dziękuje, jest Pani wielka. – Dodał całując mnie w policzek.
-Dziękuje. – Wybąkałam rumieniąc się. – Pójdę przygotować się do kolacji. – Dodałam ściągając fartuszek. Zabrał rękę i uśmiechając się delikatnie przepuścił mnie w stronę wyjścia. Ubierałam się w swoim pokoju, kiedy słyszałam jak kolejni goście przychodzą do domu. Usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę.
-Niuniu, jesteś już gotowa? – Zapytała Belle wbiegając do pokoju.
-Tak. – Uśmiechnęłam się zakładając kolczyki. – Kto Ci wybrał taką piękną sukienkę?
-Becky! – Uśmiechnęła się. – Chodź już. – Marudziła ciągnąc mnie za rękę.

                                                                           ***

-Chodźcie, chodźcie. Zapraszam do jadalni. – Uśmiechałem się kierując gości w stronę salonu. W między czasie zauważyłem jak po schodach schodzi Julia trzymając za rękę Belle. Ubrana w krótką spódniczkę, zakolanówki i króciutką koszulkę wyglądała niesamowicie. A swojego piękne, zgrabne nogi podkreśliła wysokimi butami.
-Dobry wieczór. – Powiedziała nieśmiało widząc moją matkę. Zaczesała nerwowo kosmyk włosów za ucho i od razu wygładziła spódniczkę.
-Babcia! – Krzyknęła Belle zbiegając szybko po schodach.
-Moja śliczna wnuczka. – Powiedziała wzruszona przytulając ją mocno. – Z dnia na dzień piękniejsza i dzięki Bogu podobna do tatusia. – Dodała patrząc na nią uważnie.
-Mamo. – Upomniałem ją śmiejąc się. – To jest właśnie Pani Julia, zajmowała się dziećmi u Anastasi i postanowiła także zostać u mnie. – Uśmiechnąłem się zerkając na brunetkę.
-Miło mi Panią poznać. – Wyciągnęła do niej niepewnie rękę, którą moja rodzicielka od razu złapała.
-Cała przyjemność po mojej stronie. – Uśmiechnęła się szeroko.
-Cześć młoda. – Usłyszałem za plecami głos Chacea.
-Cześć. – Zaśmiałam się widząc jego roztrzepane włosy. – Pokłóciłeś się z fryzjerem?
-W sumie to z bratanicą. – Skwitował poprawiając fryzurę w lustrze.
-Jules w końcu! – Przybiegła Becky. – Chodź szybko, poznasz Meghan! – Pociągnęła Julię za rękę w stronę salonu.
-Bardzo ładna dziewczyna. – Powiedziała mama gładząc mnie po policzku.
-Mamo. – Zaśmiałem się obejmując ją ramieniem. – Kocham Cię, ale tylko wtedy jak za bardzo się nie mieszasz. – Dodałem całując ją w policzek.
-Chodźcie do stołu. – Powiedziała Emma wychodząc z łazienki. – Chyba nie chcecie żebym zjadła wszystko sama?

___

Komentujcie, mega to motywuje!

czwartek, 10 marca 2016

3.

-Podoba mi się ten minivan Petera, chyba też taki kupie. – Powiedział Chace wysiadając z samochodu. Za kilka minut samolot z Nowego Yorku powinien wylądować.
-Nie wystarcza Ci Twoja toyota? – Zaśmiałem się idąc przodem.
-Wystarcza, ale taki van jest fajny właśnie w takich kryzysowych sytuacjach jak dziś.
-Od tej kasy poprzewracało Ci się w dupie. – Stwierdziłem przeczesując włosy.
-Mówi ten, co ma trzy samochody. – Prychnął siadając na ławce. – Po co Ci trzy samochody?
-Bo mnie stać. – Zaśmiałem się siadając obok. – Dzięki stary, że mi pomagasz.
-Spoko, jestem twoim bratem. – Poklepał mnie po plecach. – W zamian za to dasz mi wolne w następny weekend gdyż planuje wypad za miasto.
-Pomyślę.
-Dupek.
-O tak, mów do mnie brzydko. – Zacząłem masować jego kark.
-Jesteś pojebany. – Stwierdził odsuwając się krzesełko obok. Po chwili z głośników poleciał komunikat, że lot z NY właśnie wylądował. Podniosłem się z krzesła wypatrując moje dzieci. Oto one. Przodem idzie Sebastian ciągnąc za sobą walizkę, tuż za nim Becky namiętnie patrząca w telefon i moja małą księżniczka roześmiana od ucha do ucha zawzięcie coś opowiadała kobiecie, którą trzymała za rękę.
-Czy ta malutka bogini z pięknymi nogami i kawowej sukience to…
-Julia. – Uśmiechnąłem się delikatnie.
-Stary, jak Ty jej nie weźmiesz na opiekunkę to ja ją wezmę.
-Nie masz dzieci.
-Mną też się może ktoś zając. – Zaśmiałem się.
-Tata? Tata! – Krzyknął Sebastian biegnąc w moją stronę.  –Tatko! – Po chwili tuliła mnie moja najstarsza córka.
-Cześć. – Powiedziałem tuląc je do siebie. –Tatuś! – Usłyszałem pisk Belle. Wskoczyła mi na ręce tuląc z całych sił. Podniosłem wzrok na Julię. Jej oczy nieśmiało patrzyły na mnie wędrując po mojej twarzy. Uśmiechnęła się delikatnie zakładając za ucho kosmyk włosów.
-Tato, to jest właśnie Julia. – Rebecca stanęła obok niej obejmując ramieniem. – To jest mój tata Ian, a to wujek Chace, jego brat.
-Dzień dobry, Julia. – Wyciągnęła w moją stronę zgrabną i delikatną dłoń.
-Miło mi, witaj. Ian. – Uścisnąłem jej rękę uśmiechając się.
-Chace. Młodszy i przystojniejszy Somerhalder. – Zaśmiał się łapiąc jej dłoń i całując jej wierzch. Zarumieniła się delikatnie i wsunęła ręce do kieszeni w jeansowej kurtce.
-Zapraszam do samochodu, babcia czeka już z obiadem. – Uśmiechnąłem się patrząc na dzieci. – Panie przodem. – Dodałem w kierunku brunetki, która swobodnym krokiem mnie minęła.

***

Siedzieliśmy w siódemkę przy stole delektując się fantastycznym obiadem mojej mamy. Uśmiech, jaki pojawiał się na jej twarzy przy rozmowie z wnukami w jakiś sposób rozczulał moje serce. Uśmiechałem się na ten widok i z ręką na sercu mógłbym patrzeć na niego codziennie. Co jakiś czas zerkałem na Julię, która nieśmiało rozmawiała z moim bratem. Złączone dłonie trzymała na swoim lewym udzie, które było przerzucone przez prawe. Niesforny lok cały czas spadał jej na twarz, a ona uparcie go poprawiała. Miała w sobie coś urzekającego z nutą młodzieńczości, a przy każdym nawet delikatnym uśmiechu w jej policzkach pojawiały się dołeczki.
-Tato, a gdzie pozostali? Ciocia z dziewczynami, wujek Paul z ciocią, ciocia Bonnie i wujek Daniel z rodziną?
-Postanowiłem zaprosić ich jutro na kolację do nas. Dziś już późno i nie chciałem was przemęczać, a poza tym ciocia z dziewczynami dopiero jutro wraca z wypadu za miasto. – Uśmiechnąłem się w kierunku córki opierając łokcie na stole.
-Tatusiu, a czy kiedy już tu mieszkam wrócimy do tematu pieska? – Zapytała Belle upychając makaron palcem do buzi. Roześmiałem się widząc jej ubrudzoną twarzyczkę i oślinione palce.
-Może jutro. – Pocałowałem ją w głowę wycierając chusteczką.
-Wolałbym jakąś jaszczurkę albo węża. – Powiedział Sebastian pijąc sok.
-Bój się Boga Sebastianie! Żadnych pełzających stworzeń w domu. Chcesz babcie do grobu wpędzić? – Moja matka złapała się za serce udając duszności.
-Popieram. – Odezwała się Julia chichocząc.
-Dobrze, solidarność jajników. – Powiedziała Rebecca śmiejąc się. – Mogę oprowadzić Jules po domu? – Spojrzała na mnie wycierając usta.
-Jeżeli ty i Pani Julia zjadłyście to idźcie. – Uśmiechnąłem się zerkając na brunetkę.
-Tak, zjadłam. Dziękuje było pyszne. – Uśmiechnęła się w kierunku mojej mamy i odeszła od stołu. Kątem oka zauważyłem, że zerka na mnie z góry, a może tylko mi się wydawało?

***

-Zdążymy ten dom zobaczyć przed świtem? – Zaśmiałam się idąc za Bec.
-Może się uda. – Śmiała się. – Więc zaczynając od wejścia. – Otworzyła drzwi najbliżej głównego wejścia. – Tutaj jest gabinet taty. Spędza tutaj większość czasu. – Powiedziała opierając się o biurko. Rozejrzałam się zaciekawiona – ładnie i czysto. Brązowo czarne meble, jasne ściany. Dobry architekt trzymał na tym piecze. Opuszczając gabinet naprzeciwko była łazienka – znów brąz tym razem w połączeniu z szarym.
-Jadalnie już widziałaś, przy stole mamy osiem krzeseł, ale mam dość sporą rodzinę, dlatego w piwnicy, do której wejście znajduje się pod schodami jest dodatkowo dwanaście krzeseł. Tam również jest pralnia, suszarnia i spiżarnia. Kuchnie zapewne widziałaś kątem oka z jadalni, ale pokaże Ci jeszcze salon. – Uśmiechnęła się wchodząc do salonu, który miał z jednej strony wejście od strony korytarza a z drugiej strony od kuchni. Zielone akcenty bardzo podobały się w połączeniu z beżem i brązem, pomimo małej ilości mebli i rzeczy wydawał się bardzo przytulny.
-Kominek?
-Tak, ale ze względów raczej estetycznych. W zimę mamy tutaj centralne ogrzewanie. – Uśmiechnęła się przechodząc z powrotem na korytarz. Tam w głąb korytarza naprzeciwko jak i obok wejścia do piwnicy jest dwoje drzwi. – Otworzyła te naprzeciwko boku schodów. –Sypialnia taty, pierwszy raz widzę ją na oczy gdyż niedawno był remont. Poprzednia była kiczowata, bo urządzała ją moja matka. – Uśmiechnęła się rzucając na łóżko. – Miękko. – Stwierdziła śmiejąc się. Odwzajemniłam jej śmiech rzucając okiem na wnętrze. Znowu brąz – chyba jest to ulubiony kolor Pana domu. Jednak muszę przyznać, że wyczucie stylu, jak najbardziej na plus.
-Drzwi obok to garderoba, głównie taty no i są tam dodatkowe pościele i takie pierdoły. – Uśmiechnęła się wychodząc i idąc po schodach.
-Wy nie macie garderoby? – Zapytał idąc za nią po dębowych schodach.
-Mamy, ale na górze. – Uśmiechnęła się. – Nie przeraź się, ale na piętrze jest aż sześć pokoi.
-Okej. – Zaśmiałam się otwierając szeroko oczy. – Na bogato.
-Czyli w stylu taty. – Śmiała się otwierając pierwsze drzwi. – Tutaj jest pokój Sebastiana.
-Jakieś zboczenie do zielonego koloru? – Zapytała rozglądając się.
-Może troszkę. – Puściła oczko. –Tutaj jest pokój Belle. – Pchnęła kolejne drzwi. Słodko, różowo i uroczo, czyli idealny pokoik dla małej księżniczki. – A tutaj… moje królestwo! – Powiedziała dumnie otwierając trzeci pokój. Zdecydowanie zboczenie do koloru zielonego jest w tej rodzinie namacalne. Pokój był czarujący i bardzo przytulny. Ogromne, naprawdę ogromne łóżko robiło na mnie spore wrażenie.
-Po co Ci tak wielkie łóżko? –Spojrzałam na nią siadając na brzegu.
-Moja kuzynka często u mnie śpi. – Wytłumaczyła. – Poznasz ją jutro, jest cudowna. –Dodała wychodząc. – Tutaj są pokoje gościnne. Pokój obok Belle jest naprawdę mały i moim zdaniem zagospodarowany na siłę, ale kolejne dwa są naprawdę spore. – Powiedziała otwierając kolejne drzwi. Faktycznie pokój gościnny numer jeden był malutki i skromny miał sobie coś z marynarskiego stylu zapewne ze względu na biel i niebieski, pokój gościnny numer dwa prosty, sterylnie biały z czerwonymi akcentami, a pokój trzeci oczarował mnie swoją prostotą. Duże, naprawdę wygodne łóżko, kilka zielonych akcentów i wszechobecna biel. Cudowny. Na końcu korytarza znajdowały się jeszcze dwa pomieszczenia – czarno biała łazienka i kolejna garderoba.
-Podoba się Pani dom? – Zapytał Ian stojąc przy schodach.
-Bardzo. – Uśmiechnęłam się w jego kierunku schodząc po schodach.
-Julia wybrała sobie już pokój. Ten obok mojego. – Uśmiechnęła się Becky stając obok taty.
-Rebecca! – Skarciłam ją, a Pan Somerhalder tylko się zaśmiał.
-Mogę prosić Panią na chwilę do swojego gabinetu? – Spojrzał na mnie podciągając rękawy od swetra. Skinęłam delikatnie głową i poszłam jego śladem do chyba najważniejszego pomieszczenia w tym domu. –Proszę usiąść. – Wskazał na fotel po drugiej stronie biurka. On sam usiadł na obrotowym krześle rozsiadając się wygodnie. Patrzyłam na niego uważnie bawiąc się nerwowo palcami.
-Nie będę owijał w bawełnę. – Zaczął wychylając się w moją stronę. – Chcę żeby Pani tutaj została. Wiem, że dzieci Panią kochają i nie mam co Pani oszukiwać i udawać nie wiadomo kogo, ale chciałbym kogoś do pomocy przy nich. Jak sama Pani widziała, miejsca mam sporo i na pewno się pomieścimy. Poza tym wiem, że moja żona zwolniła Panią i nie do końca ma Pani się gdzie podziać. Nie chce odpowiedzi od razu, ale powiedzmy jutro moglibyśmy wrócić do tej rozmowy. Proszę żeby Pani została dziś w noc w jednym z pokoi, chociaż tyle mogę na razie zaoferować za Pani obecność w życiu moich dzieci. – Uśmiechnął się ze skruchą unosząc tylko jeden kącik swoich ust.
-Dobrze. – Odpowiedziałam zachrypnięta. – Zostanę i przemyślę Pana propozycję. – Uśmiechnęłam się delikatnie.

__
Zakładka GARDEROBA ruszyła wraz z tym rozdziałem + zapraszam do obejrzenia domu Iana i Anastasii :>