18 październik.
Przebudziłam się chwilę przed ósmą, ale miałam jeszcze
ochoty wstawać z łóżka. Leżałam przykryta po uszy myśląc o wczorajszym
wieczorze. Miałam wrażenie, że wszyscy byli dla mnie wyjątkowo mili. Rebecca
miała racje – cała rodzina jest przesympatyczna i bardzo ciepła. Pani
Somerhalder wydawała się być mną najbardziej zainteresowana. Poznałam siostrę
Iana – Emmę i jej dwie córki. Meghan jest zupełnie taka jak Bec, co oczywiście
tłumaczy fakt, dlaczego tak świetnie się dogadują. Melissa jest dość nieśmiała,
ale w końcu przełamała się do mnie i z łatwością odpowiadała na moje pytania.
Paul i Pheobe tak jak i Daniel z żoną są bardzo pozytywnymi ludźmi zresztą tak
samo jak Bonnie – jak się dowiedziałam jest najlepszą przyjaciółką Iana.
Zdecydowanie wczorajszy wieczór udał się na 5+ no i oczywiście posypała się
masa komplementów odnośnie dań, które przygotowałam. Wsunęłam kapcie na stopy i
powoli zeszłam na dół. Usłyszałam grający telewizor w salonie. Weszłam po cichu
do kuchni, w której przy wysepce siedział elegancki Ian.
-Dzień dobry. – Powiedziałam cicho.
-Witam. – Uśmiechnął się. –Obudziłem Panią?
-Nie. – Odwzajemniłam uśmiech. – Chociaż mógł Pan mnie
obudzić, przygotowałabym śniadanie. – Spojrzałam na niego widząc stojący pusty
talerz przed nim.
-Potrafię zrobić sobie kawę i pożywną kanapkę, proszę się
nie martwić.
-Rozumiem. – Powiedziałam nieśmiało czując ja policzki
robią się czerwone.
-Niedługo jadę do firmy. Mam do Pani prośbę.
-Słucham? – Zapytałam nalewając do szklanki soku.
-Tutaj są klucze i dokumenty do samochodu. Range Rover
jest do Pani dyspozycji. Dzieci mają szkołę oraz przedszkole dopiero od
następnego poniedziałku, a więc rodzina chce spędzić z nimi jak najwięcej
czasu.
-Rozumiem. – Przytaknęłam patrząc na niego uważnie.
-Prosiłbym, aby spakowała Pani Bells na dwa-trzy dni i
zwiozła ją do mojej mamy. Sebastian też chce do niej pojechać, oczywiście,
jeżeli to nie problem.
-Nie ma problemu. – Uśmiechnęłam się. – Coś jeszcze?
-Tak. Przy okazji drogi do mojej matki zajechać po
Melisse, a w drodze powrotnej po Meghan, która chce przyjechać do Becky. Myślę,
że to wszystko. – Uśmiechnął się dopijając kawę.
-Dobrze. – Powiedziałam zerkając jak mocuje się z
krawatem. – Może pomogę?
-Potrafi Pani? – Spojrzał na mnie, a po chwili podszedł w
moją stronę. Był sporo wyższy ode mnie, zresztą to nic dziwnego biorąc pod
uwagę fakt, że mam ledwo 160cm wzrostu. Pomimo drżenia dłoni zawiązałam krawat
czując jak oczy moje pracodawcy skupiają się na mojej twarzy.
-Proszę. – Uśmiechnęłam się podnosząc na niego wzrok.
-Jest Pani moim aniołem. – Zaśmiał się wyciągając z
kieszeni portfel. – Proszę, tutaj jest karta dla Pani i pin. W razie potrzeby
zatankowania, kupienia czegoś dla Pani czy dzieci albo zrobienia zakupów proszę
się nie krępować. – Dodał zabierając z hokera marynarkę.
-Miłego dnia.
-Nawzajem. – Odparł uśmiechając się delikatnie.
***
-Już jedziecie? – Zapytałem
widząc przed domem dziewczyny i Julię. Czarne leginsy podkreślały jej nogi, a
górę jej ciała zakrywała tylko bordowa bluzka.
-Tak, maraton zaczyna się za
czterdzieści minut, akurat zdążymy dojechać i zająć miejsca. – Powiedziała
Becky całując mnie w policzek.
-Cześć wujek. – Powiedziała
Meg całując drugi policzek i idąc za kuzynką.
-Proszę uważać na drodze,
trochę wilgotno. – Uśmiechnąłem się w stronę Julii i wszedłem do domu.
Nienaganna czystość otaczała mnie z każdej strony. Wszedłem od razu do swojego
gabinetu rzucając teczkę na biurko. Miałem dziś ciężki dzień, ale nareszcie
mogę odpocząć. W pracy dużo myślałem o tym żeby poznać trochę lepiej opiekunkę
moich dzieci. W końcu mieszkamy pod jednym dachem i miło by było wiedzieć o
niej coś więcej niż to, że ma na imię Julia. Pomyślałem o kolacji, ale nie wiem
nawet, co ona lubi. Wyciągnąłem telefon i szybko wystukałem wiadomość do córki:
„TAJNE. Ulubione danie Julii?;)”. Ściągnąłem marynarkę i po chwili dostałem
odpowiedź: „MILCZĘ. Sushi i białe wino. Randka? Nie jesteś za stary? Xoxo”. Śmiałem
się sam do siebie i odpisałem: „ZAMILKNIESZ NA AMEN. Pogadamy jutro młoda
panno, pokaże Ci jak dobija mnie moja STAROŚĆ. Kocham Cię:*”. Miałem jakieś pół
godziny na zorganizowanie wieczorka zapoznawczego. Na szczęście dziesięć minut
od naszego domu jest miła, przyjemna restauracja sushi. Kilka minut przed
siódmą usłyszałem jak frontowe drzwi się otworzyły. Kroki Julii od razu
skierowały się w stronę kuchni.
-Oh, nie wiedziałam, że Pan tu
jest. – Powiedziała zmieszana poprawiając włosy.
-Czekałem na Panią. – Uśmiechnąłem
się ściągając krawat i odpinając dwa górne guziki koszuli.
-Na mnie? Coś się stało?
-Nie. Spokojnie. Przygotowałem
kolację. – Wskazałem gestem na wysepkę kuchenną, na które stało białe wino z
towarzystwie dwóch kieliszków oraz dwa talerze i deska z sushi.
-Kolację? – Patrzyła
zdezorientowana to na mnie to na jedzenie. – Ja…
-Proszę, niech Pani zje ze
mną. – Uśmiechnąłem się przyjaźnie.
-Dobrze. – Odpowiedziała po
chwili siadając na hokerze. – Skąd Pan wiedział?
-Mam całkiem pomocną córkę. – Zaśmiałem
się nalewając wina. – Chciałbym lepiej się z Panią poznać, w końcu mieszkamy
pod jednym dachem. – Podałem jej kieliszek.
-Rozumiem. – Uśmiechnęła się.
– W takim razie za wspólny dach. – Dodała przechylając w moją stronę kieliszek.
-Za wspólny dach. – Przechyliłem
swój delikatnie stukając jej szkło i upiłem łyk trunku. – Proszę mi opowiedzieć
coś o sobie.
-Niewiele mogę powiedzieć. – Zaśmiała
się nerwowo odkładając kieliszek na blat i łapiąc pałeczkami kawałek sushi. –
Urodziłam się w Wielkiej Brytanii. Jestem sierotą. Wychowywałam się w domu
dziecka do ukończenia pełnoletności. – Powiedziałam biorąc kęs.
-To tłumaczy Pani cudowny
akcent. – Uśmiechnąłem się jednak w głębi duszy byłem zaszokowany. Dzieci nigdy
mi o tym nie wspominały.
-Dziękuje. – Odwzajemniła
uśmiech. – W domu dziecka, które prowadziły siostry zakonne zrodziła się moja
pasja do gotowania. Skończyłam szkołę, zrobiłam kursy i wyruszyłam w świat.
-Rozumiem. – Powiedziałem
przełykając sushi. – Próbowała Pani kiedyś odnaleźć biologicznych rodziców?
-Myślałam o tym zaraz po
opuszczeniu domu dziecka. Jednak potem moje życie było jedną wielką przygodą.
Jednego dnia byłam w jakimś miejscu, a następnego byłam gdzieś indziej. Nie
było czasu myśleć o przeszłości. – Odpowiedziała cicho patrząc w swoje dłonie.
– Potem wylądowałam w Nowym Yorku. Odnalazłam przyjaciółkę i zaczęłam pracę u
Pani Anastasi.
-Przyjaciółkę?
-Tak. – Uśmiechnęła się tak
jakby to wspomnienie było jednym z najlepszych wspomnień. – Wychowywałyśmy się
razem w domu dziecka, jednak w wieku czternastu lat została adoptowana i nasz
kontakt się urwał.
-Pani nie miała tyle
szczęścia…-powiedziałem cicho czując ogromny smutek.
-Nie miałam, ale szczęście
uśmiechnęło się do mnie później. Pokochałam Pana dzieci z wzajemnością.
Poczułam, że w końcu znalazłam swoje miejsce na ziemi. Przymykałam oko na to
jak byłam traktowana przez Pana eks żonę, bo to one dawały mi siłę. Kiedy Pani
Anastasia mnie zwolniła zawalił mi się świat. Nie miałam dokąd iść pomimo tego,
że moja przyjaciółka zaoferowała mi pomoc zrozumiałam, że tak naprawdę nie mam
nic. To właśnie dzieciaki stały się dla mnie rodziną. – Powiedziała drżącym i
łamiącym głosem. Złapałem ją za dłoń delikatnie masując jej kłykcie. Podniosła
na mnie zaszklone oczy uśmiechając się delikatnie. Potrzebowała takiej czułości
i wsparcia.
-Cieszę się, że może Pani
dalej uczestniczyć w ich życiu. W naszym życiu i tworzyć z nami w jakiś sposób
rodzinę. – Uśmiechnąłem się puszczając jej dłoń.
-Tyle o mnie. – Otarła
policzek patrząc na mnie. – Proszę mi teraz opowiedzieć o sobie.
-Pewnie moja najstarsza córka
powiedziała Pani wszystko.
-Chcę usłyszeć to od Pana. –
Zaśmiała się upijając wino.
-W takim razie…-poprawiłem się
na hokerze przekręcając bardziej w jej stronę. – Mój tata zmarł na zawał, gdy
miałem 23 lata. Przepisał na mnie i mojego brata firmę deweloperską. W między
czasie wiodłem cudowne życie ze swoją eks małżonką i prowadziłem biznes na szczyt.
Zająłem się pracą, małżeństwo zaczęło się sypać aż doszło do rozwodu. Mam
całkiem nudne życie, jestem nudnym człowiekiem. Pracuję, lubię to, znam się na
tym i nie mam oprócz tego nic innego do roboty. Mój brat jest moim wspólnikiem,
moja siostra pomaga nam od czasu do czasu jednak ona wolała swoją żyłkę do
biznesu przełożyć na swój własny sklep jubilerski, który okazał się być
strzałem w dziesiątkę. No i Paul, którego poznałaś jest również moim
wspólnikiem. Jak widzisz, rodzinny biznes, który mam nadzieję po mnie będzie
prowadził Sebastian. – Uśmiechnąłem się nalewając w między czasie wina.
-Dlaczego jest pan sam? –
Zapytała nagle obracając w dłoni lampkę wina.
-Tak jest lepiej. Dla mnie i
mojej potencjalnej partnerki. – Odpowiedziałem zwięźle. – Za co pijemy teraz? –
Zapytałem unosząc lampkę.
-Za długą noc, która jest
przed nami i naszymi zwierzeniami. – Uśmiechnęła się.
W związku z zbliżającymi się Świętami chciałabym Wam życzyć wszystkiego co najlepsze! Dużo uśmiechu, słońca, radości i spełnienia wszystkich marzeń :)
Hej kochana :-)
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze piękny, aż czuje wielki niedosyt, że tak szybko się skończył...
Ian wpadł na genialny pomysł z tą kolacją. Jak czytałam historię Julii samej miałam łzy w oczach. Dobrze, że ma przy sobie przyjaciółkę oraz dzieci...
Kurczę strasznie jestem ciekawa jak dalej potoczy się ta kolacja...
Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział.
P.S. Dzięki za życzenia i Tobie też życzę wszystkiego najlepszego (w tym dużo weny)
P.S.S. Postaram się specjalnie dla Ciebie coś wykombinować by przyszłym rozdziale był młodszy, przystojniejszy braciszek Khan :D
BU$KA <3 :*
I tu tez nowy :-) !
OdpowiedzUsuńNajlepszy prezent na Swita jaki moglas nam dac:D
Rozdzial oczywiscie fantastyczny! ;)
Buziaki :-*
Ps.Smacznego jajka i mokrego dyngusa :D
Wspaniały rozdział! <3
OdpowiedzUsuńUuuu Ian postarał się z tą kolacją :D
Ciekawe jak ten wieczór się skończy..no i kiedy w końcu zaczną mówić sobie na ty :D
Tak to wszystko świetnie opisałaś że aż szkoda że rozdział się skończył..
Ehh dziewczyna nie miała ciekawie w życiu :(
Czekam na kolejny!
Buziaki :***
Juli, cizas kobieto coś ty przeszła w swoim życiu! Nie dziwię się, że tak przywiązała się do tych dzieciaków, i bardzo dobrze, bo są dla niej światełkiem w tunelu. Nie ma to jak taka gromadka, i przyjaciółka na której można polegać!
OdpowiedzUsuńPodoba mi się to!
Zresztą, całe to opowiadanie, zaczyna iść w takim kierunku, że ho ho kobieto :D:D
Pierwsze zwierzenia, pierwsza minimalna bliskości, ah ah;)
OdpowiedzUsuńale zaintrygowało mnie ostatnie stwierdzenie Iana... ze tak będzie lepiej dla jego potencjalnej partnerki? czyżby jakieś mroczne sekrety?;)) robi się coraz ciekawiej;)
swiatlocienn.blog.pl