niedziela, 28 lutego 2016

2.

16 październik.

Budzik zadzwonił równo o ósmej. Dziś piątek. Mój ostatni dzień z dziećmi. Na samą myśl łzy wzbierają się w moich oczach. Schodzę po cichu na dół.
-Wstałaś już? To dobrze. Zaraz jadę na lotnisko. Kluczę od domu, kiedy już się spakujesz odbierze John.
-Dobrze proszę Pani.
-Dziękuje za współpracę. – Wyciągnęła w moją stronę rękę. – Nie mówię do widzenia, bo może jeszcze się zobaczymy. – Uśmiechnęła się delikatnie i z głową uniesioną ku górze wyszła z kuchni, a zaraz potem z domu. Zobaczyłam na blacie dzisiejsza gazetę. Otworzyłam na ogłoszeniach i długopisem w kółka zaznaczyłam interesujące oferty pracy i mieszkań. Czas zacząć nowy etap w życiu. Szukając ponownie miejsca dla siebie poczułam tak bardzo znane mi uczucie – samotność. Nie miałam swojego miejsca w życiu. Nie miałam rodziny, do której mogłabym pójść. Oprócz kilku ubrań w szafie i niewielkich oszczędności tak naprawdę nie miałam nic. Schowałam twarz w dłonie płacząc. Byłam pełna obaw czy mi się uda ułożyć na nowo życie. Nie wiedziałam nawet czy dam sobie radę.
-Julia? – Do kuchni wszedł Sebastian. Otarłam szybko łzy z policzków.
-Hej młody. – Uśmiechnęłam się delikatnie czochrając mu włosy.
-Czemu już nie śpisz? – Spojrzał na mnie.
-Wasza mama wyjeżdżała, musiałam z nią porozmawiać. Idź obudź siostry, przygotuje śniadanie i muszę wam coś powiedzieć. – Uśmiechnęłam się do niego włączając elektryczny czajnik. Nakryłam do stołu, położyłam gorące tosty, miseczki z miodem i dżemem, płatki, mleko, sok i kawę zbożową. Na wszelki wypadek wyłożyłam trochę pokrojonych owoców gdyby Rebecca dalej źle się czuła.
-Dzień dobry. – Do kuchni weszła zaspana Becky.
-Cześć, siadaj. Zrobić Ci normalną kawę? – Spojrzałam na nią.
-Nie dziękuje, napije się zbożowej.
-Cześć niuniu! – Do kuchni wbiegła Belle rzucając mi się w ramiona.
-Hej królewno. Wyspałaś się? – Zapytałam biorąc ją na ręce.
-Tak! Pooglądamy dziś króla lwa? – Spojrzała na mnie trzymając się kurczowo mojego karku.
-Oczywiście. – Uśmiechnęłam się powstrzymując łzy. Pocałowała mnie w policzek i pobiegła w stronę stołu. Wzięłam kilka głębszych wdechów i usiadłam naprzeciwko Sebastiana.
-Kto dziś się modli? – Zapytała Becky. Zapomniałam, że w każdą sobotę odmawiamy poranną modlitwę.
-Ja to zrobię. – Uśmiechnęłam się delikatnie łącząc dłonie. – Dobry boże, dziękujemy Ci za możliwość spędzenia wspólnego dnia i darów, które przygotowałeś dla nas. W imię ojca i syna i ducha świętego. Amen.
-Amen. – Powiedzieli razem.
-Muszę wam coś powiedzieć. – Zaczęłam nalewając do kukurydzianych płatków Bell mleka. – Wasza mama dziś wyjechała w delegację. Wróci za miesiąc.
-Dopiero? – Powiedział Sebastian. – Super!
-Na ten czas lecicie do taty, dziś wieczorem.
-Co? – Spojrzała Becky.
-Super! – Krzyknęła Bell podnosząc do góry łyżkę. – Lecimy do taty, lecimy do taty.
-Cieszę się, że się cieszycie. – Uśmiechnęłam się delikatnie i wróciłam do jedzenia śniadania. Dwadzieścia minut później Sebastian i jego młodsza siostra pobiegli do swoich pokoi, a Bec pomagała mi w sprzątaniu ze stołu.
-Nie powiedziałam wam wszystkiego…-zaczęłam wycierając talerz.
-To znaczy? – Zapytała Becky stając naprzeciwko mnie.
-Nie lecę z wami.
-Jak to?
-Wasza matka mnie zwolniła. Lecicie sami. – Powiedziałam cicho odstawiając naczynia do szafki.
-Żartujesz…
-Nie. – Wytarłam łzę. – To nasze ostatnie, wspólne chwilę. – Popłakałam się.
-Nie płacz. – Rebecca przytuliła mnie mocno. – Tak mi przykro. Moja matka jest okropna. Najpierw zabiera nas od taty, a potem, kiedy znowu do niego wracamy zabiera nam Ciebie.
-Będziemy w kontakcie. – Pogładziłam jej plecy. – Są telefony no i nie będziemy aż tak daleko od siebie. Mam gorszy problem?
-Jaki? – Odsunęła się ode mnie wycierając policzki.
-Ty to rozumiesz, Sebastian też to zrozumie, ale co z Bells….
-Kolejna rzecz, o której moja matka nie pomyślała. – Zaśmiała się ironicznie. – Coś wymyślimy. O której mamy lot?
-Siedemnasta dwadzieścia.
-Pójdę się spakować. – Pocałowała mnie w policzek. Postanowiłam zmierzyć się z mała, niesforną Belle. Zapukałam delikatnie do jej pokoju, a po chwili weszłam do środka. Mała siedziała na środku pokoju przy białym stoliku i rysowała coś na kartkach.
-Co rysujesz? – Zapytałam kucając obok niej.
-Laurkę dla taty. – Uśmiechnęła się. – Czy coś się stało? – Przekręciła głowę patrząc na mnie.
-Tak. – Powiedziałam łapiąc w dłonie jej malutką rączkę. –Ja nie lecę z wami do waszego taty.
-Dlaczego? – Zapytała robiąc smutną minę.
-Muszę zostać tutaj i załatwić wiele spraw. – powiedziałam cicho, a łzy spływały po moich policzkach.
-Przyjedziesz do nas potem?
-Skarbie. Nie wiem czy przyjadę. Bardzo bym chciała, ale nie mogę Ci tego obiecać. –Pogłaskałam jej policzek.
-Będę za Tobą tęsknić. – Rzuciła mi się na szyję chowając twarz w moich włosach.
-Ja za Tobą też królewno. – Szepnęłam mocno ją do siebie przytulając. Po chwili oderwała się ode mnie i pobiegła do pudła z zabawkami.
-Czego szukasz? – Zapytałam patrząc na nią.
-Pana królika. – Powiedziała podbiegając do mnie ze swoją ulubioną zabawką. – Proszę, weź go.
-Przecież to Twój ulubiony miś. – Powiedziałam biorąc go w dłonie.
-Dlatego daje go Tobie. Jak kiedyś przyjedziesz to mi go oddasz. – Powiedziała całując mnie w policzek.

***
Chicago.

-Synku zmieniłam już pościele w pokoju dzieci. – Powiedziała mama schodząc po schodach.
-Dziękuje. – Powiedziałem przeglądając na kanapie internet.
-Czego szukasz? – Zapytała nalewając do szklanki wodę.
-Wiem, że dzieci w Nowym Yorku miały bardzo dużo dodatkowych zajęć. Patrzę co oferuje Chicago, chce mieć dla nich kilka opcji.
-Strasznie się denerwujesz ich przyjazdem. – Zauważyła siadając obok mnie na kanapie.
-Wiesz. Nie mieszkam z nimi od czterech lat. Nie wiem jak to jest.
-A co z tą opiekunką?
-Kupiłem jej bilet. Mam nadzieję, że przystanie na moją propozycję i zamieszka z nami. Bardzo by nam pomogła. – Powiedziałem zamykając laptopa. – Pojadę zrobić porządne zakupy. W końcu od jutra będziemy jeść w czwórkę, a nawet pięcioro.

***

Przygotowując obiad wciąż myślami byłam przy dzieciach. Pękało mi serce na myśl o tym, że już niedługo nie będę im gotować ani jadać z nimi wspólnie posiłków. Wszystko nagle się zmieni. W jednej chwili moje życie wywróci się do góry nogami. Dzwoniący telefon wyrwał mnie z myśli.
-Halo? – Odebrałam przyciskając telefon uchem do ramienia.
-Julia. – Usłyszałam po drugiej stronie Anastasię. – Zapomniałam Ci powiedzieć. Mój mąż przysłał bilet dla Ciebie jest razem z biletami dzieci. Nazwał mnie przy okazji złą i nie odpowiedzialną matką. Pakuj się, więc. Punktualnie o 16 przyjedzie John zawieźć was na lotnisko i zabrać klucze.
-Dziękuje za wiadomość. – Powiedziałam rozłączając się. – Aaa! – Pisnęłam z radości. – Becky! Becky chodź tu szybko!
-Matko, co się stało? – Zapytała zbiegając po schodach.
-Jadę z wami! – Rzuciłam się jej na szyję. – Twój tata kupił mi bilet, abym przyleciała z wami.
-Naprawdę? – Pisnęła. – Jest kochany, prawda?
-Jest. – Uśmiechnęłam się szeroko.


5 komentarzy:

  1. GENIALNE ! :D To opiadanie jest cudne ! Czyta sie to tak przyjamnie i szybko :)
    Buziaczki :-*

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej kochana :-)
    Rozdział jak zawsze jest boski, cudny...
    Od początku rozdziału tak było mi żal Julie, że rozstaje się z dziećmi, bo widać, że ona się z nimi zżyła, a one z nią i nawet sama miałam łzy, w oczach, a tutaj na koniec taka wspaniała wiadomość, że jednak Ian kupił i jej bilet.
    Mam nadzieje, że brunet zaproponuje by nadal była opiekunką dzieci i dzieci szybko zaaklimatyzują się w nowym otoczeniu.
    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział.
    BU$KA :* <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Podoba mi się ! :D
    Kurcze tak mi było szkoda Julie..od początku było widać że kocha te dzieciaki..ale na szczęście Ian zapunktował i kupił te bilety! Super! :D
    Już nie mogę doczekać się co będzie dalej!
    Buziaki :***

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej!
    No to jednak ma pracę! Ciekawi mnie jak to będzie wyglądać jak będą już na miejscu. Opowiadanie nabiera tempa. Już nie mogę się doczekać.
    Kiedy nowy? Nie karz mi dłużej czekać!
    Pozdrawiam gorąco!
    U mnie nowy. Buziaczki :-*

    OdpowiedzUsuń
  5. Yeah! Jak się chholernie cieszę, że Ian zrobił, tak jak powinno być od początku :D
    Teraz tylko czekać, aż się będzie coś między nimi działo :D
    Super rozdział!
    Pozdrawiam Cię gorąco i zapraszam do siebie na:
    grangervelsnape.blog.pl
    xl-ka.blog.pl

    :*

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz jest dla mnie ogromnym wsparciem, dziękuje!