26 listopad.
Obudził mnie potworny ból głowy. Każdy dźwięk, szelest
odbijał się na mnie ze zdwojoną siłą. Przetarłam oczy i niechętnie podciągnęłam
się na łokciach. Nie pamiętam nic z poprzedniego dnia i zupełnie nie rozumiem,
jakim cudem leżę w łóżku, swoim łóżku przebrana w piżamę. Zamknęłam oczy
skupiając się z nadzieją, że przypomnę sobie zdarzenia z wczorajszego wieczoru.
Zamiast tego usłyszałam w salonie telewizor i odgłos smażenia. Wstałam powoli z
łóżka i wyszłam z sypialni. Nie miałam siły podnosić nóg, a więc w całym
mieszkaniu było słychać szuranie moich kapci.
-Dzień dobry. – Przy kuchence stał Ian ubrany do połowy.
Smażył jajecznicę i jednym okiem patrzył na wiadomości w telewizji.
-Co Ty tu robisz? – Spojrzałam na niego zdziwiona
opierając się o lodówkę.
-Opiekowałem się Tobą wczoraj i w nocy.
-Nie potrzebuje niczyjej pomocy…
-Rozumiem, że jesteś silną i niezależną kobietą, ale
myślę, że Twoja niezależność kończy się w momencie, w którym zdobisz swoimi
wymiocinami otoczenie.
-Słucham? – Otworzyłam szerzej oczy.
-Rzygałaś jak kot. – Sprostował stawiając talerze na
stół. – Idź weź prysznic, a ja dokończę śniadanie. – Spojrzał na swój zegarek.
– Piętnaście minut i nie dyskutuj ze mną. – Uśmiechnął się w moją stronę i jak
gdyby nigdy nic wrócił do gotowania.
***
Jedliśmy wspólnie śniadanie w totalnej ciszy. Czułem jak
Julia zerka na mnie, ale gdy tylko podnosiłem wzrok ona go opuszczała.
-Smakuje Ci? – Zapytałem dopijając kawę.
-Ujdzie. – Powiedziała nadąsana. Zaśmiałem się pod nosem
patrząc na nią uważnie. – Coś Cię bawi?
-Mnie? Skąd Ci to przyszło do głowy? – Przekręciłem głowę
uśmiechając się.
-Czuję się już dobrze, możesz wracać do domu.
-Nie chcę. Pojedziemy razem na wieczorną kolację. Mam
nadzieję, że zrobiłaś placek dyniowy, na który wszyscy czekają?
-Czemu udajesz, że między nami nic się nie stało? To
jakiś Twój sposób na życie? Zawsze tak sobie radzisz z komplikacjami? – Zapytała
z wyrzutem odkładając widelec. Podniosłem wzrok znad talerza patrząc na nią.
-Widzisz. – Oparłem się na łokciach. – Nie chciałaś ze
mną rozmawiać..
-Poprawka. – Przerwała mi. – Ty nie chciałeś, a ja mam
teraz pełne prawo olewać Cię.
-Dobrze, moja wina. – Uniosłem ręce w górę. – Ja nie
chciałem z Tobą rozmawiać i to ja nadal nie znam prawdy. Skoro nie chcesz podjąć
próby rozmowy ze mną, cóż innego mi pozostało jak denerwowanie Cię moją osobą?
Widzisz… denerwuje Cię, a więc się do mnie odezwałaś. Gdyby mnie tu nie było
prawdopodobnie nigdy by do tego nie doszło.
-Mam rozumieć, że będę miała Cię na karku dopóki nie
porozmawiamy?
-Owszem, a dziś spędzimy ze sobą cały dzień.
-Śnisz. – Burknęła wstając od stołu.
-Dąsaj się ile chcesz, ja się nigdzie nie wybieram. Nie
chcesz się odzywać? Dla mnie lepiej, mam kilka spraw do załatwienia, więc
chętnie posiedzę z laptopem w ciszy i spokoju.
-Dupek. – Syknęła trzaskając drzwiami od sypialni.
-Zołza! – Krzyknąłem za nią śmiejąc się pod nosem.
***
Siedząc nadal przy kuchennym stole zerkałem kątem oka na
Julię, która krzątała się po mieszkaniu sprzątając. Nie odzywała się słowem, a
ja również w milczeniu starałem się pracować. W ciągu zaledwie trzech godzin
brunetka zdążyła posprzątać kuchnie, odkurzyć, wytrzeć kurze, umyć wszędzie
podłogi, podlać kwiaty, wywietrzyć pomieszczenia i zmienić pościel w swojej
sypialni. W telewizji włączone MTV towarzyszyło nam od rana. Chciałem z nią
porozmawiać i usłyszeć prawdę, ale gdy tylko próbowałem zacząć rozmowę ona od
raz się denerwowała. Chciałbym dziś się z nią pogodzić i zabrać ją do domu. Do
mnie, do dzieci, do nas. Jej miejsce było w moim domu, a nawet mógłbym śmiało
powiedzieć, że w mojej sypialni.
-Julia…
-Co? – Burknęła układając czasopisma na stoliku.
-Porozmawiajmy. – Zacząłem po cichu wstając od stołu. –
Proszę. – Spojrzałem na nią wkładając dłonie do kieszeni. Patrzyła na mnie
chwilę, wróciła do układania gazet, a po chwili znów na mnie spojrzała.
-Dobra. – Westchnęła siadając na kanapie. Usiadłem obok
niej zachowując bezpieczną odległość i uważnie zerkałem na brunetkę. Wyglądała
jakby przez chwile biła się z różnymi myślami, jednak po chwili odgarniając
włosy z twarzy zaczęła mówić.
-Miałam ciężkie życie, ok? Nie było usłane różami, nie
miałam gotowych rozwiązań na tacy. Nie miałam też ludzi, którzy wskazaliby mi
drogę. Nie miałam mamy, która powiedziałaby mi, co kobiecie przystaje robić, a
co nie. Nie miałam ojca, który mówiłby mi o tym, jacy chłopcy mogą być źli i
jakie niebezpieczeństwo może na mnie czyhać za rogiem. Nie miałam rodzeństwa, z
którymi miałabym wspólne tajemnice przed rodzicami. Nie miałam dziadków, którzy
akceptowaliby każdy mój wybór. Byłam sama, zupełnie sama. Opuściłam dom dziecka
i nie wiedziałam nawet, w którą stronę powinnam się skierować. Nie miałam nic.
Rodziny, pieniędzy, wiedzy, a przede wszystkim odwagi. Zrobiłam kilka błędów,
ale to już wiesz. Postąpiłam źle, bardzo źle, ale to przeszłość, której nie
zmienię.
-Dlaczego mi nie powiedziałaś? Myślałem, że mi ufasz.
-Ufam. – Odpowiedziała pewnie. – Jednak, co miałam
zrobić? Dzień dobry Proszę Pana. Chciałabym przed podpisaniem umowy zaznaczyć,
że brałam narkotyki, siedziałam na odwyku, a jedyną przyjaciółką była dla mnie
moja Pani psycholog? Zastanów się. Miałam od razu pokazać Ci dłonie, że cięłam
się. Miałam Ci powiedzieć, że należałam do grona nastolatków nieradzących sobie
z życiem? Chciałam żebyś zaakceptował i polubił mnie taką, jaka jestem, a nie
przez pryzmat tego, jaka byłam. Rozumiesz? Chce być w Twoich oczach tą osobą,
którą poznałeś jakiś czas temu, która mieszkała w Twoim domu, opiekowała się
Twoimi dziećmi i od czasu do czasu budziła się w Twoim łóżku. To wszystko. – Przełknęła
ślinę. Widziałem, że powstrzymywała łzy i biła się z myślami. Czekałem jeszcze
chwilę z nadzieją, że może będzie chciała coś dopowiedzieć, ale milczała
patrząc w swoje dłonie.
-Hej…-szepnąłem siadając bliżej niej. Złapałem w dłonie
jej dłonie i pocałowałem ich wierzch. – Wyszło fatalnie. Zachowałem się jak
dupek, ale chce żebyś wiedziała, że to wszystko nie ma dla mnie znaczenia. Dla
mnie nadal jesteś ideałem i małą, bezbronną, przebojową kobietą. Nie obchodzi
mnie Twoje przeszłość, ale chce Cię w teraźniejszości i przyszłości. – Patrzyłem
jej w oczy analizując, jakie piękne miała tęczówki.
-Przepraszam, że Cię oszukałam… - szepnęła drżąc.
-Nie przepraszaj. – Uśmiechnąłem się delikatnie obejmując
jej twarz dłońmi. – To ja przepraszam za te okrutne słowa, które Ci
powiedziałem i za to, że Cię uderzyłem. Nigdy sobie tego nie wybaczę, ale
najbardziej żałowałbym tego gdybym Cię stracił. – Dodałem cicho patrząc na jej
twarz. Zszokowało ją to wyznanie i zdezorientowana patrzyła na mnie. Obserwowałem ją jeszcze chwilę i niepewnie
zbliżyłem do jej twarzy swoją twarz. Przymknęła oczy wychodząc mi naprzeciw.
Musnąłem jej usta, a gdy tylko lekko rozchyliła wargi pocałowałem ją
przyciągając ją mocniej do siebie.
***
Siedzieliśmy wspólnie przy stole. Przy moich stopach
leżały psy, na moich kolanach siedziała Bells, a obok mnie Sebastian. Dzieciaki
nie odstępowały mnie na krok podobnie jak szczeniaki, które rosły z dnia na
dzień. Wszyscy byli bardzo szczęśliwi. Każdy się uśmiechał, opowiadał historię
i w ogóle nie zawracał sobie głowy tym, co wydarzyło się w ostatnim czasie.
Traktowali mnie tak samo jak przed całą chorą akcją na temat mojej przeszłości,
co niezwykle mi schlebiało.
-Musimy wam coś powiedzieć. – Zaczął Paul łapiąc Pheobe
za dłoń. – Zaręczyliśmy się i planujemy ślub w najbliższym czasie.
Prawdopodobnie na początku przyszłego roku staniemy już na ślubnym kobiercu.
-O matko. – Powiedziała Emma i wszystkie kobiety zleciały
się żeby obejrzeć jej pierścionek zaręczynowy. Instynktownie spojrzałam na
Iana, który również patrzył na mnie. Uśmiechnęłam się delikatnie i od razu
spuściłam wzrok przytulając do siebie mocniej Bells, która wygodnie oparła
głowę o mój biust.
-To teraz tylko dzieci! – Powiedziała Becky śmiejąc się.
-Chyba Ty. – Zaśmiała się Pheobe poprawiając bluzkę.
-Ona ma jeszcze czas! – Zagrzmiał Ian. – Najpierw nauka,
nie czas na miłości.
-Tak, tak. Nie czas na miłości. – Zaśmiałam się zerkając
na blondynkę. Cień uśmiechu przeleciał przez jej twarz i wróciła do jedzenia
kolacji. Na szczęście Ian nie zrozumiał ironii i nie drążył bardziej tematu.
-W sobotę 5 grudnia widzimy się na moim przyjęciu
urodzinowym. – Powiedział Ian dopijając wino.
-Dlaczego tak szybko? – Zapytała Pani Evelyn przytulając
do siebie Melisse.
-Wyjeżdżamy do rodziców Pheobe 10 grudnia, a Bonnie
wyjeżdża dzień przed nami. Ten termin nam pasował najbardziej. – Wytłumaczył
Paul obejmując Pheobe.
-Czy będę mogła zaprosić osobę towarzyszącą? – Zapytała
cicho Rebecca wycierając usta.
-Kogo? – Zaciekawił się Ian.
-Mojego chłopaka.
-Co? Jakiego chłopaka? – Spojrzał na nią otwierając
szerzej usta.
-No tato… chłopak…dwie nogi, coś po środku, długie,
grube…-zaczęła, a wszyscy ryknęli śmiechem. – Mój chłopak. Rozumiesz tato?
Związek. Takie coś, inwestycja taka. Oh, chyba nie muszę Ci tego tłumaczyć?
-Ty nie bądź taka mądra. Lekcje masz zrobione? – Burknął
tym samym wywołując kolejną salwę śmiechu.
-Oczywiście, że może przyjść. – Powiedział Chace. –
Szkoda, że nie chlapniemy sobie szkockiej.
-Jest pełnoletni. – Zauważyła Bec nalewając do szklanki
soku.
-Ile ma lat? – Ian patrzył na córkę uważnie.
-Ty zaraz musisz wywiad robić? – Wtrąciłam gdyż
wiedziałam, że rozpęta się burza. – Jak go poznasz to się wszystkiego dowiesz.
-Dokładnie. – Poparła mnie Emma zerkając na mnie. Nie
miałam wątpliwości, że znała prawdę odnośnie wieku chłopaka jej siostrzenicy.
Ian wiedząc, że z nami nie wygra uniósł ręce w geście poddania i wstał od
stołu.
-Pójdę po placek dyniowy. – Rzucił krótko wychodząc.
-Zaczekaj. – Powiedziała Becky wstając od stołu.
-Zasnęła. – Pheobe spojrzała na Bells.
-Oh…nawet nie zauważyłam. Zaniosę ją do łóżka. – Uśmiechnęłam
się biorąc ją na ręce. Wyszłam po cichu z kuchni i powoli poszłam w kierunku
jej pokoju. Ułożyłam ją na łóżku, okryłam kocykiem i włączając małą lampkę na
oknie wyszłam z pomieszczenia. Przechodziłam obok kuchni, kiedy przypadkiem
usłyszałam rozmowę Iana z Rebeccą.
-Powiedziałeś jej?
-O czym?
-O Twojej nocy z Candice. – Zabolało. Przybliżyłam się
bliżej ściany, aby nikt mnie nie zauważył.
-Nie powiedziałem. Dopiero co ją odzyskałem. Mam już jej
sypać z rękawa, że podczas jej nie obecności przespałem się z blondynką?
-No pewnie, Ty możesz zatajać, ale jak ona coś zataiła,
to zrobiłeś z niej najgorszą. Jesteś hipokrytą. – Syknęła blondynka zabierając
talerze ze stołu.
-Hipokryta jak cholera. – Mruknęłam stając w kuchni. –
Fajnie było?
-Julia ja… - zaczął Ian obserwując jak jego córka
opuszcza kuchnię.
-Daruj sobie. – Machnęłam ręką wychodząc. Poszłam w
stronę frontowych drzwi zakładając na siebie płaszczyk.
-Zaczekaj… - powiedział Ian idąc za mną.
-Nie mam już ochoty siedzieć tutaj. Belle śpi na górze,
przeproś za mnie gości. – Rzuciłam krótko nie patrząc na niego.
-Julia…-próbował mnie złapać za rękę, ale sprawnie umknęłam.
– Proszę…
-Przestań, jesteś żałosny. – Zaśmiałam się ironicznie
wychodząc z domu i zatrzaskując za sobą drzwi.
__
Po lewej stronie możecie obejrzeć mieszkanie Julii :)
__
Po lewej stronie możecie obejrzeć mieszkanie Julii :)
Ekhm... mam nadzieję, że blondyna nie będzie w ciąży... i tak apropo... Julia chyba nie powinna się tak złościć... w końcu czy oni byli razem? bo chyba nie... czy Ian coś jej obiecywał? też chyba nie... mieli siebie na wyłączność? no nie wiem... po drugie ona również nie powiedziała mu o pocałunku z Chacem... chyba... ehh :( pogmatwane to wszystko...
OdpowiedzUsuńPisz nexta Kochana!
Pozdrawiam :*
Co tu pisac , rozdzial jak zwykle genialny ale jak dla mnie moglby byc troszeczke dluszy. To tak sie szybko czyta i chce sie coraz wiecej i wiecej :D Uzaleznia jak narkotyk :D :D
OdpowiedzUsuńBuziaki :**
Hej kochana :-)
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle cudowny, fantastyczny i choć jakoś szybko się dla mnie skończył...
Kurczę spodziewałam się, że jak ze sobą wreszcie porozmawiali to może będzie już między nimi wszystko dobrze, a tu taki klops... Wcale się nie dziwię Julii, że jest wciekła na Iana bo on powinien jej od razu powiedzieć prawdę jeśli chciał na nowo rozpocząć swoje relacje z dziewczyną...
Mam nadzieję, że jakoś to wszystko powoli się poukłada i Julia będzie z Ianem...
Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział.
BU$KA <3 :*
Cudo, arcydzieło :) czekam na kolejny i mam nadzieję, że pojawi się szybko :) jesteś genialna i genialnie piszesz <3
OdpowiedzUsuńCudo, arcydzieło :) czekam na kolejny i mam nadzieję, że pojawi się szybko :) jesteś genialna i genialnie piszesz <3
OdpowiedzUsuńHej :-)
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam na http://shook-us5-opowiadanie.blog.onet.pl gdzie pojawił się nowy rozdział.
Liczę, że wpadniesz i pozostawisz swoją opinie.
BU$KA :* <3
Rozdział jak zawsze genialny!
OdpowiedzUsuńKuwa..myślałam że już po tej rozmowie i pogodzeniu się będzie wszystko super pięknie i cudownie a tu znowu się zrypało :/
Ehh Ian Ian....
Na jej miejscu też bym się wkurzyła..pomimo tego że nie byli razem to musiało ją zaboleć :/
Ciekawe co będzie teraz..Jak Ian będzie się tłumaczył...
Czekam na kolejny!
Buziaki :***